[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy! Musiała znalezć sposób, by nakłonić go dopowrotu, lub.uciec, zanim dotrą do Gretna Green.Mieli przed sobą daleką drogę, więc gdzieś będąmusieli się zatrzymać.Wtedy miałaby szansę.Jeśli uda jej się to zrobić możliwie szybko, powinnadotrzeć do Londynu, zanimdojdzie do katastrofy.Najpierw trzeba jednak uśpić jego czujność.- Dlaczego tak uparcie milczysz? - zapytał.- Bo to już nie ma znaczenia.Skrzywił się.- Dla mnie ma.- Powiem ci, ale jeszcze nie teraz.- A kiedy?W przebłysku intuicji uświadomiła sobie, co powinna odpowiedzieć, by go uspokoić.- Powiem ci, kiedy już się pobierzemy.Spojrzał na nią podejrzliwie.- Tak nagle zmieniłaś zdanie? Chcesz wyjść za mnie? Nie chciała go okłamywać, lecz nie miaławyjścia.-Tak.- Dlaczego?Uniosła ręce w geście bezradności.- Bo nie dałeś mi wyboru! Mam wystarczająco dużo rozumu, by wiedzieć, że z tobą nie wygram.Niepozostaje mi nic innego, jak tylko przyjąć twoją propozycję.Ponieważ Jordan nadal nie wyglądał na przekonanego, na wszelki wypadek dodała:- Chociaż wcale mi się to nie podoba.Zacisnął usta.- Powiedziałaś to tak, jak bym ci wyrządził wielką krzywdę.- Wybacz, ale.zdaję sobie sprawę, jak zmieni się moje życie.- Mam nadzieję, że na lepsze.Usiadł wygodnie.- Nie widzę powodu, dla którego miałabyś czekać do ślubu, aby mi wszystko opowiedzieć.- Wtedy będę pewna, że mogę ci ufać.Jego oczy gniewnie rozbłysły.- Do diabła, Emily! Przecież dobrze to wiesz.Było jej przykro, że go zraniła, szczególnie teraz, gdy po kilku godzinach snu w powozie wydawał siętaki bezbronny i.zwyczajny.Zupełnie nie przypominał dumnego hrabiego, którego znała.- Jordanie, proszę - powiedziała miękko.- Wygrałeś.Co za różnica, jeśli zaczekasz jeszcze tydzień lubdwa?Popatrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy.- Tydzień lub dwa? Faktycznie, co za różnica.Uspokojona, oparła się plecami o aksamitne oparcie kanapy.Teraz musi tylko wymyślić sposóbucieczki.Najpierw trzeba zatrzymać powóz, a pózniej na chwilę zaprzątnąć czymś uwagę Jordana, coda jej czas, by się wymknąć.Najtrudniejsze wydawało się znalezienie środka transportu, którymbędzie mogła bezpiecznie wrócić do Londynu.Nagle poczuła ucisk w żołądku.Już wiedziała, co zrobić.- Chcesz nas zagłodzić, zanim dojedziemy do Gretna Green?- Oczywiście, że nie - odpowiedział.- Planowałem postój na śniadanie w Bedford, w gospodzie PodBiałą Peleryną.Mają tam świetną obsługę i dobrze mnie znają.Akurat na tym jej nie zależało.Wolałaby miejsce, gdzie nikt nie wie, kim jest Jordan.- Czy to daleko? - zapytała.Zastukał w sufit i powtórzy! jej pytanie Watkinsowi.Odpowiedz nie zadowoliła go.- To jeszcze ze dwie godziny drogi.Obudziłaś się wcześniej, niż oczekiwałem.- Więc jednak rzeczywiście pragniesz mnie zagłodzić - stwierdziła kwaśno.- Zwietny początekwspólnego życia.Westchnął, zrezygnowany.- Dobrze.Zatrzymamy się w najbliższym zajezdzie.Czy to panią satysfakcjonuje?- Oczywiście.-1 lepiej najedz się do syta - warknął.- Chcę dotrzeć do Leicester przed zmierzchem.Pierwsza gospoda, którą zobaczyli, nie wyglądała najlepiej i nosiła mało sympatyczną nazwę PodDzikiem.Nad drzwiami wisiał szyld z podobizną zwierzęcia o ponurym wyglądzie, a przedbudynkiem stało kilka dyliżansów i karetek pocztowych.Najwyrazniej gościli tu przede wszystkimpodróżni z niższych sfer, których stać było zaledwie na kilka kiełbasek i parę kromek ciemnegochleba.Nawet oszczędny ojciec Emily nie zatrzymałby się w podobnym miejscu.Jednak zdaniemdziewczyny było ono idealne.Czuła, że znajdujący się tu ludzie chętniej jej pomogą niż arystokraci.- Stańmy tutaj! - zawołała.Jordan wyjrzał przez okno, by ocenić otoczenie.- Muszę przyznać, że jesteś odważna.Być może unikniemy towarzystwa niedomytych podróżnych,ale nie mogę zagwarantować, że nie trafi się jakiś szczur.- Wszystko mi jedno.Umieram z głodu.- Posłała mu słodkie spojrzenie.- Poza tym jako hrabiamożesz chyba się zatroszczyć, żebyśmy dostali osobny pokój?- Miałem zamiar porozmawiać o tym z gospodarzem.Oby był w stanie coś dla nas znalezć.Oby! - pomyślała.Wtedy ucieczka będzie łatwiejsza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]