[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znany był o wiele bardziej ze skąpstwa i pogardy dla klas niższych niż z tańca, gry wkarty, czy szalonych wieczorów w gospodach.Nadawał się na idealnego męża dla dziewczyny, która marzy wyłącz-nie o domu pełnym dzieci.Ale nie dla niej.- Co słychać u pani podopiecznych? - spytał po chwili.- Wszystko w porządku.- Zajęta wypatrywaniem Ravenswooda, nie zwracała szczególnej uwagi na Winthorpa.- To naprawdę szlachetne z pani strony, choć skazane na klęskę.Tacy nigdy się nie zmieniają.Zacisnęła zęby.Jak ciotka Verity mogła uznać tego człowieka za odpowiedniego dla niej kandydata na męża?- Sądzę, że ta praca przygotuje panią jednak dobrze do wychowywania własnych dzieci.Rozu-174miem, że taka jest zresztą pani intencja - dodał, jakby był pewien potwierdzenia.Clara popatrzyła na niego zdumiona; kolejna figura w tańcu rozdzieliła ich na chwilę.Czyżby ostatnia uwagaświadczyła o tym, że Winthorp się do niej zaleca? Teraz dopiero zrozumiała, dlaczego właściwie chce się z niąożenić.Pracowała z dziećmi, on miał piątkę swoich.Z pewnością uznałby związek z taką kobietą za rozsądnywybór.- Tak - odezwała się Clara, gdy znowu się zeszli.- Chciałabym mieć kiedyś dzieci.Na razie jednak cieszę się bardzo,że pracuję z tymi, które tak bardzo mnie potrzebują.A skoro już o tym mowa - dodała, idąc za podszeptemzłośliwego duszka - miło nam będzie skorzystać z pomocy tak szlachetnego dżentelmena jak pan.Jeśli kiedykolwiekbędzie dysponował pan czasem, będziemy bardzo radzi znalezć panu jakieś zajęcie w naszym Domu.Na widok jego oburzonej miny zachichotała serdecznie, gdyż kolejna figura taneczna znowu ich od siebie oddaliła.Gdy Clara okrążała swego sąsiada, wypatrzyła wreszcie tego, kogo szukała.Lord Ravenswood wychodził właśnie zsali balowej na korytarz prowadzący do biblioteki i oranżerii.Wreszcie wpadł w jej pułapkę.Taniec też się już kończył.Wspaniale!Kiedy lord Winthorp sprowadzał ją z parkietu, zaczęła się zastanawiać, czy nie będzie musiała symulować bólugłowy.Jednak samo napomknięcie o ewentualnej pracy w Domu wystarczyło, by się błyskawicznie uwolnić odlorda.Mamrocząc coś niewyraznie na temat matki, Winthorp zostawił Clarę pod opieką ciotki i odszedł.175- Coś ty powiedziała temu biedakowi? - spytała Verity.- Nie mam pojęcia, o co mu chodzi.Rozmawialiśmy spokojnie na temat Domu.Ale, ale! Właśnie widzę kogoś,kogo chciałabym poprosić o wsparcie.Zaraz wracam, ciociu.Już po chwili przebijała się przez tłum w kierunku korytarza, w którym zniknął Ravenswood.Zajrzała najpierw do oranżerii, lecz tam znalazła tylko parę młodych ludzi, którzy na jej widok podskoczyli z minąwinowajców.Mamrocząc przeprosiny, szubko wycofała się na korytarz.Została więc biblioteka, którą lord Merrington zamykał zwykle w trakcie przyjęć w trosce o swój bezcennyksięgozbiór.Jednak istniała pewna szansa, że tym razem postąpił inaczej.Ku jej zdumieniu drzwi ustąpiły - tym razem jednak, pomna na niezręczną sytuację w oranżerii, Clara nie weszła odrazu do środka, a tylko tam zajrzała.Nie dostrzegła Ravenswooda, lecz była pewna, że gdzieś tu jest.Od strony ogromnego wykuszowego okna dobiegł ją szept.Niestety, dwie kolumny zasłaniały jej częściowo wnętrzepokoju.Jeśli jego lordowska mość istotnie tu był, z kim rozmawiał? Czy z kobietą? Clara mogła wrócić tu pózniej, ale wolałanie tracić szansy, bo nie wiadomo, czy nadarzy się następna.Postanowiła, że podejdzie bliżej, i z tym zamiaremwśliznęła się do środka.***Morgan wyglądał przez olbrzymie okno na zaprojektowane zgodnie z najnowszą modą ogrody lorda Merringtona.Jakiś młodzieniec pod drze-176wem wpatrywał się zalotnie w zawstydzoną młodą kobietę z wachlarzem.Morgan poczuł ukłucie zazdrości.Oboje,w przeciwieństwie do niego, pasowali do otoczenia.A jego idealnie skrojone ubranie nie miało z tym nic wspólnego.Cała ta sprawa wytrąciła go z równowagi, nie tylko jednak z uwagi na tych wszystkich, pożal się Boże, lordów idamy.Nawet dom go irytował.Aksamitne draperie, wspaniałe dywany.Wszystko to, po pobycie w Spitafields,wydawało się tak czyste i nieskazitelne, że niemal nierealne.Morgan poczuł się jak paser, którego udawał.Prawiezupełnie opuściła go zarazem zwykła pewność siebie.- Sądzisz, że to mądrze wystawiać Spectera do wiatru? - spytał Ravenswood.Morgan wrócił myślami do problemów, z którymi tu przyszedł.Ravenswood nie wyjawił mu jeszcze, dlaczego takchętnie przystał na spotkanie.- Jeśli będę się przed nim płaszczył, nigdy go nie przydybię.Mogę go natomiast sprowokować, lekceważąc.- Chcesz, żeby cię zabił?- Chyba jeszcze nie wyprowadziłem go z równowagi aż do tego stopnia.- Morgan splótł ramiona.- Zresztą nie mamdla ciebie dzisiaj innych informacji.Twoja kolej.Powiedz, dlaczego mnie zaciągnąłeś na ten przeklęty bal.Ravenswood westchnął ciężko.- Mamy pewien problem związany z lady Clarą.Ona poszła na policję i zażądała, by rozpoczęto dochodzenie wsprawie twojego sklepu.Morgan patrzył przez chwilę z niedowierzaniem.Nie wiedział, czy ma się śmiać, czy wybuchnąć z wściekłości.Takwięc Panna Wtrącalska wreszcie doniosła na niego władzom.177- Jesteś pewien?- Oczywiście.Przecież odpowiadam za ten wydział.- Ravenswood wychylił się do Morgana.- Hornbuckle twierdzi, że robił wszystko, by wycofała skargę.Odmówił wszczęcia śledztwa bez porozumienia zemną.Niestety niewiele wskórał.- Nie jestem specjalnie zaskoczony.Co wymyśliła tym razem?- Przyszła do mnie zaraz po wizycie na policji.Wczoraj jeden z moich urzędników odprawił ją z kwitkiem, ale jestemprzekonany, że ona tak łatwo się nie podda.- Och, z pewnością nie.Przynajmniej nie ta lady Clara, którą ja znam.Chyba że różni się znacznie od tej, którą znaszty.- No już dobrze, dobrze - mruknął Ravenswood.- Myliłem się, mówiąc, że jest z tych, co warczą, ale nie gryzą.Naprawdę wytrwała z niej kobieta.Kto byprzypuszczał, że posunie się aż tak daleko? - Popatrzył z zainteresowaniem na Morgana.- Ty się jednak chyba tymtak bardzo nie martwisz?- Możliwe, że jej działania obrócą się na moją korzyść.Specter dał mi do zrozumienia, że ma znajomych w policji.Kiedy go spotkam następnym razem, wydedukuję, czy to prawda na podstawie wzmianki o lady Clarze.A jeśli manaprawdę sługusów policji, doniesienie lady Clary utwierdzi go tylko w przekonaniu, że jestem przestępcą.- Co mam powiedzieć sędziemu? Morgan nachylił się do Ravenswooda.- Hornbuckle wie, że dla ciebie pracuję?- Wiem tylko ja.- Dlaczego w takim razie odmówił wszczęcia śledztwa?178- Chyba dlatego, że lady Clara nie miała przekonujących dowodów.Poza tym twierdzi, że ona coś ukrywa.Osłaniała Johnny'ego.- Dlaczego w takim razie w ogóle z tobą rozmawiał?- Bo narobiła zamieszania.Mimo że nie lubi, kiedy wysoko urodzeni zaczynają mu rozkazywać, nie chciałzlekceważyć jej podejrzeń.A ponieważ służyłeś w marynarce, trudno mu było uwierzyć, że jesteś przestępcą.- Dobrze, powiedz panu Hornbuckle, by w sprawie dochodzenia kierował się własnym zdaniem.Jeśli nawet każemnie śledzić, nie wpłynie to w żaden sposób na moją pracę.Specter i tak znajdzie sposób, by do mnie dotrzeć.Arozwój dochodzenia pomoże nam ustalić wobec kogo jest lojalny pan sędzia.%7łe już nie wspomnę o jego ludziach.- Dobrze, ale muszę cię ostrzec, że Fitch, policjant, którego ma zamiar tam wysłać, może być problemem.Choćzachowuje się trochę jak fajtłapa, jest naprawdę bardzo kompetentny.Dzięki nagrodom, które otrzymał za podobnedochodzenia, zgromadził prawdziwą fortunę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]