[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zaproponowałem tobie i wszystkim znajdującym się wewnątrz murów kolegium \ycie,je\eli poddacie się teraz.Ta obietnica, podobnie jak wy, umrze w chwili, gdy jeszcze choćkropla wesmeńskiej krwi zostanie tu przelana. A jaką mamy gwarancję, \e dotrzymasz słowa?  Barras starał się zdobyć nanajbardziej dumny ton. Jestem wodzem plemion Heystron. To nie robi na mnie wra\enia.A co się z nami stanie, jeśli się poddamy? Pozostaniecie jeńcami, dopóki nie znajdziemy dla was stosownej pracy przy budowaniunowego wesmeńskiego imperium.Alternatywą jest śmierć. Nie dajesz nam nic. Rozejrzyj się  Senedai zatoczył dłonią koło. Wasza sytuacja nie sprzyja \ądaniom. Zapominasz chyba, \e nie jesteście w stanie się tu dostać.Ta diabelska bariera, jak jąnazwałeś, jest nieprzerywalna. To prawda, choć to nie koniec naszych wysiłków  odpowiedział Senedai. Alemo\emy te\ tutaj czekać, a\ umrzecie z głodu lub z pragnienia albo a\ osłabniecie i barieraopadnie.Jest te\ jeszcze jeden środek przymusu, ale nie chciałbym być zmuszony go u\yć.Nie jestem dzikusem, ale w ten czy inny sposób zniszczymy w końcu wasze kolegium. Prędzej umrę, ni\ zobaczę, jak stawiasz stopę na tej świętej ziemi  odparł Barraslodowatym głosem.Senedai rozło\ył ręce. To twój wybór, magu, a ka\demu powinno być wolno wybrać własną śmierć.Ale mo\etwoi ludzie nie są tak skorzy, by pójść w twoje ślady.To zale\y od was.Was wszystkich.Mo\ecie \yć jako nasi więzniowie i być dobrze traktowani albo umrzeć na ostrzach naszychmieczy lub powoli, kiedy skończy się wam jedzenie i picie.Daję wam czas na decyzję dojutra, do świtu, potem będę musiał u\yć innych metod  skończywszy, Senedai odwrócił się iodszedł w stronę centrum pokonanego miasta Julatsy.Barras gestem rozkazał zamknąć bramę i podszedł z powrotem do Karda i Kereli. I to właśnie nazywasz negocjacjami, tak?  Kerela objęła ramieniem Barrasa.We trójkę zaczęli powoli iść z powrotem w stronę Wie\y. Nie.To nazwałbym podpuszczaniem wesmeńskiego lorda, który sam nie miałnajmniejszego zamiaru negocjować.  Rozumiem, \e poddanie się nie wchodzi w grę?  zapytał Kard. Nie  odpowiedzieli Barras i Kerela jednocześnie. Czemu w ogóle o to pytasz?  zdziwił się Barras. I co Senedai miał na myśli mówiąc o  jeszcze jednym środku przymusu ?  dodałaKerela. Wiem, co miał na myśli i dlatego musiałem zapytać  powiedział Kard z miną takprzepełnioną smutkiem, \e Barras poczuł się nagle, jakby coś stanęło mu w gardle. Co to jest? Lepiej wejdzmy do środka  zaproponował generał. Przed świtem czeka nas długa itrudna rozmowa. ROZDZIAA 8Sha-Kaan zdecydował się opuścić gościnny i spokojny Choul i polecieć do swegonadziemnego legowiska, Skrzydlatego Dworu, który Vestari zbudowali pod jego okiem izgodnie z jego wskazówkami.Choć bitwa była długa i cię\ka, doskonała organizacja Miotu Kaan pozwoliła znacznieograniczyć straty i nadal utrzymywać dostateczną ochronę przejścia międzywymiarowego.Lecz wrogowie powrócą.Będą wracać, a\ Kaan ulegną zniszczeniu albo przejście zostaniezamknięte.Ju\ teraz czuł, jak portal powiększa się, pochłaniając krawędzie nieba.Najcię\ej rannych odesłał do Kleny, kompleksu schronień w przestrzenimiędzywymiarowej połączonej z Balaią.Tam zajmą się nimi Dragonici, lecząc ich ipielęgnując przed kolejnym starciem.On sam nie miał słu\ącego Dragonity.Od czasu kradzie\y amuletu Septerna i śmiercipoprzedniego maga, Serana, podczas pierwszego spotkania z Hiradem Coldheartem iKrukami, Sha-Kaan nie miał jeszcze okazji dokonać wyboru.Wielki Kaan przeleciał ze swym Miotem krótką odległość do Choulu, gdzie wszyscypoza nim zanurzyli się w ciemnym, głębokim schronieniu, wybierając towarzystwo i bliskośćciał swych braci zamiast samotności pełnej gorąca, jaka zwykle czekała po zwycięskiej bitwiewszystkich prócz tych najpowa\niej rannych.On sam miał przed sobą zadanie do wykonania,dlatego te\ zatoczył koło i z wysokości nieba oceniał obecny stan terytoriów Kaanów.Od rubie\y spalonych ziem Keolu, przez suche pustkowia i poszarpane szczyty Beshary,wzgórza i równiny Dormaru, a\ po gorące i wilgotne lasy Terasu rozciągała się domenaMiotu Kaan.Kraj godny całej ich potęgi i wielkości, która zostanie jednak utracona, je\eli nieuda się zamknąć wrót do Balai.Du\ą częścią tych terenów Kaanowie władali niepodzielnie, jednak nie zawsze tak było.Przez większość swej wczesnej dojrzałości, ponad trzy pokolenia temu, Sha-Kaan walczył zMiotem Skar o kontrolę nad \yznymi niegdyś ziemiami Keolu.Nadal pamiętał ostre klify osłaniające przepiękne, głębokie równiny zasilaneimponującymi wodospadami.Falujące trawy na podmokłych szczytach prastarych wulkanówi wygładzone lodowcem płaskowy\e.Gęste, rozległe lasy, gdzie pod płaszczem liści, na \yznej glebie, rosły połacie płomiennicy, zbieranej przez wiernych Vestari jako pokarm dlaognia Kaanów.Jej czerwono-niebieska barwa przyciągała wygłodniałych i zmęczonych.Atak\e chcących ją mieć tylko dla siebie, jak Miot Skar.Kaanowie słabli wtedy szybko, wyczerpani manewrami w czasie bitew i pozbawienimentalnego wsparcia z równoległego wymiaru, azylu, z którym mo\na by spleść duszę Miotu.Skar i Kaan walczyli na niebie i na ziemi, w jeziorach i rzekach, eliminując \ycie zka\dego skrawka terenu i ka\dego akwenu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •