[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy płaczkowie porozchodzili się do domów, powiedział do Abramczyka:- Słuchaj, panie Abramczyk, chcę panu uczynić konkretną propozycję.Jak pan myśli, czy nie czas, byśmy wrócili do rodzinnego kraju? Abramczyk osłupiał:- Czy ja sie mało nasłuchałem tych słów? Przecież już chyba wróciliśmy do kraju ojczystego? Czym pan jeszcze zawraca sobie głowę?- Bardzo zwyczajnie.Proponuję panu powrócić do rodzinnego kraju.Tutaj, oczywiście, jest śpiewna mowa i święta ziemia, i żydowska policja, i nawet mandat w angielskim mundurze; nie ma co gadać, tutaj jest pomarańczowy raj, ale ja chciałbym wrócić do rodzinnego kraju.Nie wiem, gdzie się pan urodził - może pod arabskimi pomarańczami.Co się tyczy mnie, to ja się w ogóle urodziłem w Homlu i czas mi już do domu.Pojeździłem sobie po świecie, przyjrzałem się, jak żyją ludzie i jakie mają w każdym kraju swoiste boksy.Obecnie marzę jedynie o mym nieodżałowanym Homlu.A nuż starczy mi sił i uda mi się tam dopłynąć za życia!.Zobaczę znowu ten piękny widok: Soż połyskujący wzdłuż brzegu, drzewa na wzgórzu i publiczność pod teatrem, i targ z zacofanymi słonecznikami.Znowu zobaczę Pfeifera.Rzeknę mu: "Kochany panie Pfeifer, jak tam działo się wam beze mnie? Kto panu szył, na przykład, spodnie? Z pewnością Cymach.Przecież ta zakładka jest wcale nie na miejscu".Pfeifer zaleje się łzami.A mały Moniek będzie skakał koło mnie: "Wujku Lejzorku, daj mi pięć kopiejek na iryski!" A ja, naturalnie, oddam mu całą swoją duszę.Zobaczę Feniusię Gerszanowicz.Ona sobie będzie spacerowała z małym synkiem po wspaniałym parku Paskiewicza.Ja nie będę wszczynał żadnych paskudnych hałasów.Nie, ja powiem: "Dzień dobry pani! Niech sobie pani spaceruje na zdrowie.Niech kwitnie pani młodziutki zuch.Byłem w dwudziestu krajach i siedziałem na dwudziestu drzazgach.Przepłynąłem wpław wszystkie morza.Widziałem, jak kwitną orchidee.Ale przez cały czas myślałem jedynie o pani.Teraz, naturalnie, umieram i niech pani nie zwraca na mnie żadnej uwagi, tylko niech mi pani przyniesie na grób jeden homelski kwiatuszek.Niech to nie będzie bezczelna orchidea, lecz najpechowszy rumianek, który wyrasta na każdym kroku".Tak, właśnie to powiem Feniusi Gerszanowicz, a potem umrę z niewysłowionego szczęścia.- Pan zupełnie niepotrzebnie mówi o śmierci.Jest pan jeszcze młodzieńcem, który nawet może się ożenić.Jednego tylko nie rozumiem: w jaki sposób pan ma zamiar jechać stąd do Homla? Przecież to nie dwa kroki.- To i co, znów wgramolę się na tę huśtawkę i zamknę oczy.- dobrze, wypruwajcie sobie ze mnie flaki! Jedno z dwojga: albo umrę, albo dojadę.- Chyba pan zwariował! Któż pana zawiezie?- To jest całkiem łatwa sprawa.Jankielewicz w Paryżu opowiedział mi wszystko po kolei.Biorę sobie arkusz i organizuję natychmiast pełnomocny "Związek Powrotu do Ojczyzny".Przy czym będzie to olbrzymia federacja: oni wcale nie będą mieli obowiązku wracać akurat do Homla.Nie, oni sobie mogą wrócić do Fastowa czy nawet do Odessy.Zbieram sto podpisów i odsyłam listem poleconym do Moskwy do wszystkich najwspanialszych komisarzy, i wówczas przyjeżdża do nas prawdziwy okręt.Myśli pan, że tu mało jest chętnych? Józiek nie wrzaśnie "hura"? A stary Szenkel nie skoczy mi na szyję- Więc co za gadanie może być jeszcze? Pojadą wszyscy.Nie mam zamiaru odwlekać tej sprawy.Już idę z kwestionariuszem.W istocie, Józiek usłyszawszy o "Związku Powrotu do Ojczyzny" podskoczył z radości i nawet poczęstował Lejzorka owczym serem.Za to z Szenklem wylazły trudności.Szenkel wcale nie zaczął ściskać Lejzorka, tylko zaczął się spierać:- Po co masz tam jechać? Czy ty jesteś komisarz? Rozkosznie tam ludzie żyją, nie ma co gadać! Sam miód! Może myślisz, że cię tam ozłocą za to, że do nich wróciłeś?- Nie, tego akurat nie myślę.I mogę wyznać panu prawdę, że nawet myślę wprost przeciwnie.Przecież nie mogę im udowodnić, że Borys Samojłowicz to co innego, a ja znów co innego.Figurowałem przecież jako jego rodzony siostrzeniec, więc oczywiście zapytają, gdzie jest owo cenne zawiniątko.Dobrze jeszcze, jeżeli przy tym nie będzie obywatelki Pukie.A nuż wzięła i została na zawsze w Homlu? Przecież mogło jej się spodobać takie urocze miasto.Wówczas zostanę rozstrzelany w ciągu dwóch sekund.Ale czy to o to chodzi? Tak czy owak, chcę umrzeć u siebie w domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]