[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedstawicielfirmy chciał sprzedać i zainstalować jonizatory, bo to był jego biznes.Nabywcadecydowałsię na transakcję, bo doszedł z rodziną do wniosku, iż może rzeczywiście jegodolegliwości,lub po prostu złe samopoczucie, jest związane z  promieniowaniem żył wodnych i złąjonizacją, a więc nie zaszkodzi spróbować, zwłaszcza, że warunki są bardzo dogodne.Ażepózniej trudno jest obejść się bez jonizatora, to przecież naturalne zjawisko  dodobrychwarunków człowiek się przyzwyczaja.Tak samo jakby ktoś kazał nam odzwyczaić się odłazienki.Oriento nie dał się jednak zwieść, skupiając uwagę na producentach i instalatorachaparatury.I tu również z pozoru wszystko odbywało się normalnie: małe zakłady  filieprzedsiębiorstw firmujących produkcję  montowały aparaty z dostarczonych części iinstalowały w domach klientów.Części dostarczała jakaś mało znana firmawłoskodusklandzka.W skład aparatury wchodziły układy elektroniczne w postaci wymiennychpakietów, łatwych do zamiany i nie do rozróżnienia, nawet dla fachowca bezodpowiednichprzyrządów badawczych.Udało się zdobyć dla Vittoria dwa tego rodzaju pakiety, ale nie89odznaczały się one niczym szczególnym.Wszystko zdawało się grać, gdyby nie jeden zastanawiający fakt: dlaczego w różnychkrajach to samo urządzenie z tych samych części produkowały różne firmy pod różnyminazwami? Czyżby chodziło o jakieś kombinacje celne i podatkowe?Martin wysłał Vittoria do Włoch, ale tam produkowano tylko obudowę i elementyelektromechaniczne.Układy elektroniczne dostarczano z Dusklandu, z zakładów Palbio iVittorio poleciał do Cameo.Jako elektronik, z dobrymi referencjami od  Philipsa i IBM,beztrudu otrzymał pracę w zakładach, lecz był pod czujną obserwacją i w ciągudwumiesięcznego pobytu w Cameo niewiele mógł się wywiedzieć, zwłaszcza, że to corobił, nie miało niczego wspólnego z tajemniczymi zespołami sterującymi  jonizatorami.Udałomu się za to wejść w kontakt z kilkoma młodymi ludzmi  studentami o lewicowychpoglądach, którzy mogliby stać się zalążkiem siatki Zielonego Plemienia.Przez tychwłaśniestudentów dotarta do niego plotka o nowej broni, przygotowywanej przeciw partyzantomwPatope.Oczywiście, przekazał tę wiadomość Martinowi, prosząc o dalsze instrukcje.Do Inuto przybył Vittorio na dwa dni przed pojawieniem się vortexu.Początkowo byłprzekonany, że jest to właśnie owa tajemnicza nowa broń.Wiadomość, że Cameoobjęte jestanomalią, była dla niego zaskoczeniem.Fakt ten ułatwiał mu jednak legalny pobyt wstolicyRepubliki, Patope  uzasadniony oczekiwaniem aż  wszystko wróci do normy.W trzeciej dekadzie czerwca przyleciał do Patope Oriento, zdobywając zadziwiającoszybko oficjalne zezwolenie na założenie  bazy naukowej u wylotu Doliny MartwychKamieni.Tajemnica tego sukcesu, mimo stanu wyjątkowego panującego w  wolnejrepublice , polegała na tym, że  marszałek Numa był ogromnym entuzjastą książekOrientoi liczył, iż  jasnowidz rozwiąże zagadkę vortexu.Oriento, po zainstalowaniu się zeswymichłopcami w górach, ściągnął do Patope Martina, który zamieszkał w tym samym hoteluwInuto co Vittorio, tak iż mogli pozostawać w kontakcie, nie budząc niczyich, jak sięzdawało, podejrzeń.Z tego, co zdołał wywiedzieć się Vittorio, wynikało, że istniejezwiązekmiędzy działalnością jakiejś ściśle tajnej międzynarodowej organizacji związanej zwielkimikorporacjami, aferą  Ekosu i tajemniczą anomalią na pograniczu Patope i Dusklandu.Osamej organizacji, podobnie jak w Europie, nie można było zdobyć żadnych bliższychdanych.Co gorsza, informacje pochodzące nawet z kręgów wrogich Numle i  Alconowibyły z reguły sprzeczne i nosiły cechy sztucznie preparowanych, mylących plotek.Z kryptonimem  dyspozytornia zetknął się Martin po raz pierwszy dopiero w więzieniu wlnuto, w czasie przesłuchiwania go, a właściwie torturowania przez majora von Oosta.Wtedyteż stało się dla niego jasne, jakie związki łączą służby specjalne dwóch zdawałoby sięantagonistycznych państw  czarnego Patope i białego Dusklandu.Nie zdawał sobiejednak,wówczas sprawy, czego właściwie od niego chcą jego dręczyciele  podejrzewającyprawdopodobnie, iż jest on agentem  antydyspozytorni.Porównując to, co słyszę od Martina i Hansa, z tym, o czym wiem od Toma i czegomogęsię domyślać z rozmów w Knox-Benedict, dochodzę do smutnych refleksji: czy w ogólemożna dojść prawdy w tym szalonym kręgu tajemnic, kłamstw, kamuflaży, blefowań imylnych ocen? Kiedy niespełna dwa tygodnie temu odlatywałam z Monachium wszystkowydawało się proste: albo uda się uwolnić Martina, albo akcja się nie powiedzie i zginę.Zwiat dzielił się na przyjaciół i wrogów, a zdolność rozróżniania, kto jest kim i podejmowania prawidłowych decyzji, zostawiałam tym spośród towarzyszy, którzy wiedząlepiej , co jest słuszne.Wiem teraz, jak naiwna i niebezpieczna była ta wiara w mądrośći wtajemniczenie tych, którzy mną kierowali.Już w czasie akcji w Inuto zaczęłam miećwątpliwości, czy Toszi rzeczywiście orientuje się w sytuacji, ale wierzyłam, że gdy Martinodzyska przytomność będzie wiadomo, co naprawdę należy robić.Tymczasem Martinaż dodziś również nie zdawał sobie sprawy z istoty toczącej się gry, a jego niezwykłyprzyjacielHans Oriento  choć znacznie lepiej zorientowany od niego, także gubi się wdomysłach.Jak90kiepski żart brzmi stwierdzenie, że  jasnowidz Oriento wie bez porównania mniej niżślepiecQuinta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •