[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W półmroku sprawiały wrażenie czarnych, natychmiast domyśliłam się jednak, żesą ciemnofioletowe jak znamiona Vandy.Ale to akurat było najmniej ważne.Ucieszyłam się, że tato oddycha i ma miarowe tętno.- Tatusiu - powiedziałam łagodnie, ale się nie przebudził.Mocno ścisnęłam go za rękę.Dopiero po minucie uprzytomniłam sobie, że obca mi aura,którą emanował, wynikała po prostu z braku mocy.Do odbioru jego magii przyzwyczaiłamsię już jak do nadającej na niskich częstotliwościach stacji radiowej, której nie słucha niktpoza mną.A tu nagle cisza.Zamknięte we mnie moce zaczęły szamotać się jakby zewspółczucia.Zapłakałam, wilżąc łzami jego ubranie.Szorstkie łapska wampirów poderwały mnie z ziemi.Kristopher stał w drzwiach, patrząc beznamiętnym wzrokiem.- Zbieraj się, Sophio.Spojrzałam na tatę i Archera jak w obłędzie.Nie! - pomyślałam gorączkowo.To nie mogąbyć nasze ostatnie wspólne chwile.Jest jeszcze tyle spraw, o których muszę im opowiedzieć!- Zajmę się nim - rzekł Archer, klękając obok taty - Do zobaczenia, kiedy wrócisz.- Jasne - odparłam, oblizując boleśnie suche wargi.- Do zobaczenia, kiedy wrócę.Powtórzyłam to jak mantrę albo przyrzeczenie.I w kółko powtarzałam sobie w myślach:Kiedy wrócę, kiedy wrócę.Skoro tato przeżył, może i mnie się uda.Odepchnęłam wampiry.- Pójdę o własnych siłach!Mimo iż kolana trzęsły mi się tak, że chyba tylko cudem nie osunęłam się na ziemię,ruszyłam w stronę Kristophera.I wyszłam za nim z pieczary, trzymając się prosto, z wysoko podniesioną głową.Gdy jednak dotarliśmy na podest schodów wiodących do nadziemnej części gmachu, mojadeterminacja osłabła.Czekała tam na mnie pani Casnoff.ROZDZIAA 39Niełatwo było mi na nią spojrzeć, kiedy dała znak, że dalej idziemy razem.Nie przepadałamza nią nigdy, mimo wszystko jednak darzyłam ją zaufaniem.Myślałam tylko, jak przyszła pomnie z Calem po zdarzeniu z Alice i siedząc obok mojego łóżka, trzymała mnie za rękę.Jak186powiedziała, że jest mi pisane służyć Radzie.Szkoda, iż zapomniała wtedy dodać, że zginę,jeśli nie spełnię ich oczekiwań.Wspinałyśmy się po krętych kamiennych schodach.- Wiem, że czujesz się zdradzona, Sophie.- Zdradzona, wkurzona, przerażona.- Tak naprawdę odczuwałam w tej chwili znaczniewięcej.Zatrzymała się, kładąc mi dłoń na ramieniu.- Wszystko to ma głębokie uzasadnienie.Odepchnęłam jej rękę.- Pani siostra już wygłosiła mowę pod tytułem Bohaterka negatywna stoi za splotemdramatycznych zdarzeń.Nie chce mi się słuchać następnej.- Jednakże - nie rezygnowała - nie jesteśmy złoczyńcami.Robimy jedynie to, co najlepsze dlaProdigium.Nasze szeregi kurczą się gwałtownie, gdy takie frakcje jak L'Occhio di Dio iSiostrzyce Brannick rosną w siłę.Ty i twój ojciec mieliście nas ochraniać, tymczasem obojenajwyrazniej wolicie towarzystwo naszych wrogów.- Zaraz, zaraz.co znaczy oboje"? Niby od kiedy tato spoufala się z Okiem, że już niewspomnę o Siostrzycach Brannick?Kręcąc głową, pani Casnoff podjęła wspinaczkę.- To już nieistotne.Pokonawszy schody, wciąż znajdowałyśmy się w podziemiach.A ściślej, w długim korytarzubez okien.Zciany zdobiły niezliczone zbroje, zupełnie inne od tych, które widziałam dotąd wThorne.Miały dziwaczne proporcje, a co druga była monstrualnie wielka.Zdjęta grozą,poczułam, jak magia znów tłucze się we mnie żałośnie, na próżno.- Bądz łaskawa pójść za mną - powiedziała pani Casnoff.Nie uszłyśmy nawet trzech kroków,gdy rozległo się wołanie:- Anastasio!Była to Elizabeth.Podbiegła do nas na tych swoich krótkich nóżkach, z furkotem szerokiejspódnicy.Pani Casnoff wyglądała na poirytowaną.- O co chodzi?- Lara chce cię widzieć - odparła Elizabeth, zziajana i zarumieniona.- Natychmiast.- Prowadzę Sophie do komory Redukcji - nachmurzyła się pani Casnoff.- Powiedz jej, żedługo tam nie zabawię.- Nie!!! - Elizabeth pokręciła głową.- Kazała ci przyjść teraz.Chodzi.- zerknęła na mnie -chodzi o Nicka.Pomimo półmroku zobaczyłam, jak krew odpływa z twarzy pani Casnoff.187- Czy.- Jak poprzednio - odpowiedziała Elizabeth.- Z rodzicami, tylko że tym razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]