[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie może mnie pan winić za ostrożność.Zadzwięczały dzwoneczki; zerknęłam do tyłu i ujrzałam Glenna.Sprzedawca się rozpromienił, pstryknął palcami i cofnął się o krok.- Jesteś Rachel.Rachel Morgan, tak? Znam cię! - Wcisnął mi buteleczkę do ręki.- Na koszt firmy.Tak sięcieszę, że przeżyłaś.Jakie były notowania? Trzysta do jednego?- Dwieście - sprostowałam, lekko obrażona.Widziałam, jak patrzy ponad moim ramieniem na Glenna i jakzamiera jego uśmiech, kiedy uświadomił sobie, że to człowiek.- On jest ze mną  powiedziałam, a sprzedawca sapnął z zaskoczenia, usiłując zamaskować to kaszlem.Zatrzymał wzrok na na wpół ukrytej broni Glenna.Niech to Zmiana, brakowało mi moich kajdanek.- Różdżki są tam - poinformował głosem wyraznie świadczącym, że nie pochwala mojego doboru towarzy-stwa.- Trzymamy je w szczelnym pojemniku, by nie na- wilgły i zachowały świeżość.Poszliśmy za nim z Glennem do wolnego miejsca obok kasy.Mężczyzna wyciągnął pudełko wielkościfuterału na skrzypce, otworzył je i zamaszystym gestem odwrócił przodem do mnie.Westchnęłam, czując wylewającą się z pudełka falę zapachu sekwoi.Uniosłam rękę, by dotknąć kołków, aleopuściłam ją na chrząknięcie sprzedawcy.-Jakie zaklęcie pani tworzy, pani Morgan? - zapytał profesjonalnym tonem, patrząc na mnie znad okularów.Oprawki był drewniane i mogłabym się założyć o moje majtki, że rzucono na nie zaklęcie wykrywająceamulety przebrania sporządzone dzięki magii ziemi.- Chcę spróbować zaklęcia bezkontaktowego.Na.no.pęknięcie już naprężonego drewna -powiedziałam, tłumiąc ukłucie wstydu.- Wystarczy do tego każda z tych mniejszych - stwierdził sprzedawca, wodząc wzrokiem ode mnie doGlenna.Skinęłam głową, nie odrywając spojrzenia od różdżek wielkości ołówków.-Ile?- Dziewięćset siedemdziesiąt pięć - odparł.- Ale pani sprzedam za dziewięćset.Dolarów? Wie pan co.- powiedziałam - zanim kupię różdżkę, powinnam zdobyć wszystko inne.Nie ma sensu,żeby leżała bezużytecznie i wilgła, zanim będę jej potrzebować.Uśmiech sprzedawcy był teraz wymuszony. Oczywiście.Jednym gładkim ruchem zatrzasnął wieczko i schował pudełko.Skrzywiłam się, skręcając się w środku. Ile za nasiona paproci? - zapytałam, wiedząc, że dał mi je za darmo tylko dlatego, że kupowałam teżróżdżkę. Pięć pięćdziesiąt.188Pomyślałam, że tyle chyba mam.Z pochyloną głową zaczęłam grzebać w torbie.Wiedziałam, że różdżki sądrogie, ale nie że aż tak.Trzymając pieniądze w dłoni, zerknęłam na Glenna, który przyglądał się półce zwypchanymi szczurami.Kiedy sprzedawca wbijał sumę na kasie, Glenn pochylił się i wciąż patrząc naszczury, wyszeptał: Do czego się ich używa?  Nie mam pojęcia.Wzięłam paragon, wepchnęłam wszystko do torby i usiłując zachować resztki godności, ruszyłam do drzwi.Glenn szedł za mną.Wyszliśmy na chodnik do wtóru podzwaniania dzwoneczków przy drzwiach.Znówznalazłszy się w blasku słońca, wzięłam oczyszczający oddech.Nie zamierzałam wydać dziewięciuset dolców,żeby być może otrzymać pięćset dolarów honorarium.Glenn zaskoczył mnie, otwierając mi drzwi samochodu, a kiedy usadowiłam się w fotelu, oparł się o ramę ot-wartego okna. Zaraz wracam - oznajmił i wszedł do sklepu.Po chwili wrócił z niewielką białą torbą.Patrzyłam, jak przechodzi przed samochodem, i zastanawiałam się,co kupił.Uważając na przejeżdżające samochody, otworzył drzwi i wsunął się za kierownicę.- No i? - zapytałam, kiedy położył pakunek między nami.- Co kupiłeś?Glenn włączył się do ruchu.- Wypchanego szczura.- Ach - powiedziałam, zaskoczona.Co, u diabła, zamierzał z nim robić? Nawet ja nie wiedziałam, do czego może służyć taki szczur.Całą drogędo budynku FBI marzyłam, by zapytać Glenna, ale udało mi się utrzymać język za zębami.Glenn miał zarezerwowane miejsce na podziemnym parkingu.Stukanie moich obcasów rozniosło się po nimechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •