[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Travis podszedł dodrzwi. Jest jak torpeda zmierzająca prosto do celu, bez świadomo-ści, że sama również eksploduje.- Mógłbyś na chwilę zostawić ją w spokoju? Chyba potrzebajej przestrzeni. Nie mogę dać jej spokoju, do cholery.- Nie?  Galen wpatrywał się w Travisa przez chwilę, a potempowoli pokiwał głową. Jesteś pewien, że on jest gdzieś tutaj?- Tak jak ci mówiłem, kiedy dzwoniłem z samochodu.Melissabyła pewna, że to pułapka, a ma dobrą intuicję.Po prostu nie wzięła282emalutkausoladnacs wszystkiego pod uwagę.Deschamps chce dopaść mnie, ale chcetakże Tancerza Wiatru.Wymyślił spotkanie w kościele, żeby naswyśledzić.Powiadomiłeś ludzi pilnujących domu?Galen skinął głową. Jak myślisz, kiedy ruszy do ataku? Kiedy się upewni, że Tancerz Wiatru jest tutaj.Musimy goprzekonać, że rzezba znajduje się gdzie indziej i że wkrótce jązabierzemy.Wykonamy ze dwa telefony do jednego z twoich ludzi inaprowadzimy Deschampsa na fałszywy trop.Który jest najbyst-rzejszy? Joseph. No to go wtajemnicz.Deschamps nie może używać pluskiew,więc zakładam, że ma silne wzmacniacze.Pewnie je zamontuje wciągu najwyżej dwunastu godzin.Niech twoi ludzi spróbują gozlokalizować.Ukrył się na brzegu albo na łodzi. Jak będziemy się komunikować? Bardzo ostrożnie. Skrzywił się. Posłużymy się laptopem,kiedy nie będziemy chcieli, żeby nas podsłuchał.Joseph malaptopa? Daj spokój.Przecież to dwudziesty pierwszy wiek. No to przekaż swoim ludziom, żeby śledzili swoje e maile wposzukiwaniu instrukcji. A jeśli się mylisz w kwestii Deschampsa? Nie sądzę, żebym się mylił. Travis nie miał ochoty spekulo-wać na ten temat. Jest bystry i długo czekał.Dopilnuj, żebyCassie i Melissa były bezpieczne.Spojrzenie Galena powędrowało do Melissy.- Ma nic nie wiedzieć?- Nie.283emalutkausoladnacs - Ryzykujesz jej życie. Ryzykuję życie nas wszystkich. Zacisnął wargi. Znajdęjakiś sposób, żeby go schwytać w pułapkę, Galen.Dorwę go. Jak? Zastanowię się nad tym. Nagle zdał sobie sprawę, że mówijak Melissa.To zdanie było dla niej bardzo charakterystyczne. Tywez pierwszą wartę, zgoda?Galen skinął głową.- Upewnij się, że nie postanowiła trochę sobie pospacerować.Na wszelki wypadek.Możesz spróbować być dla niej miły.Kiepskosię czuje.- Nie chcę być dla niej miły.Chcę, żeby przestała. Nabrałpowietrza w płuca. Zadzwoń do swoich ludzi i każ im szukaćDeschampsa. Wejdz do domu, Melisso.Travis stał tuż za nią. Za chwilę. Objęła się ramionami.Boże, tak bardzo chciałaprzestać drżeć.Wez się w garść.Nie dopuść do tego, żeby zobaczył. No, już.Pokręciła przecząco głową. Wiem, że byłem dla ciebie nieprzyjemny, ale nie możesz tusterczeć. Myślisz, że się dąsam? Nie użyłbym tego słowa w stosunku do ciebie.Wiem, żeczujesz się przygnębiona. Milczał przez chwilę. No dobra, nieułatwiłem ci tego.- Ułatwiłeś.- Jak?284emalutkausoladnacs  Przeżyłeś. Zamknęła oczy. Popełniłam straszliwy błąd.Mogłam cię zabić.- Uroniłabyś po mnie kilka łez?- O, tak.- Melisso. Zrobił krok do przodu. Nie dotykaj mnie. Jej oczy zalśniły, cofnęła się o krok. Niepozwolę, żeby ktokolwiek.- Strasznie drżysz, zęby ci szczękają.- Przejdzie mi.- Akurat. Podszedł bliżej i wziął ją w ramiona. Ja za toodpowiadam?- Nie pochlebiaj sobie. Ale też go objęła.Było jej teraz ciepło.Bezpiecznie.Czuła, że żyje.- A więc to przez Deschampsa?- Nie.- To dlaczego nie przestaniesz drżeć, do cholery? To ten smród. Ukryła twarz na jego ramieniu i mówiła dalejstłumionym głosem. Ta kobieta w kościele.Ten smród.Travis zesztywniał. Boże, w ogóle sobie nie skojarzyłem.Twoi rodzice.- Po raz pierwszy, odkąd wyszłam, czułam, że mam ochotęwrócić do swojego lasu.Tak bardzo się bałam.Chciałam tam być.Tam się czułam taka bezpieczna.- Akurat, do cholery. Objął ją mocniej. Byłaś na wpółmartwa.Przestań.Nigdzie nie pójdziesz.- Jasne, że pójdę.Chodzi o to, że.musiałam się z tymrozprawić.Cieszę się, że Jessica mnie nie widziała.Zmiertelnie bymją przeraziła.285emalutkausoladnacs - Mnie też przeraziłaś.- Naprawdę?  Drżenie ustawało. Możesz mnie już puścić.- Mogę?  Nawet nie drgnął.- Może jednak nie.Tak mi dobrze.- Mnie też. Dobrze mi z tobą  uściśliła.Dobrze i komfortowo.Tak jaktrzeba.Napięcie stopniowo ją opuszczało. Dziękuję. Proszę bardzo.Po kilku minutach Travis ją odsunął. Lepiej wejdz do środka.Pomyślała, że istotnie lepiej go zostawić.Było jej zbyt dobrze. Nie możesz znowu mnie wykluczać.Musimy porozmawiać oDeschampsie. Nie teraz, Melisso. Poczuła, jak zesztywniał.Nie, nie teraz, pomyślała ze zmęczeniem.Za dużo do myślenia.Za wiele emocji.- Rano. Cofnęła się.- Czyli już wkrótce. Popatrzył w górę.Ona również spojrzała na perłowoszare smugi rozjaśniającenocne niebo. Jessica uwielbiała tę porę.Mówiła, że w czasie stażu ponocnym dyżurze zawsze szła na spacer do parku.Wszystko byłotakie czyste i jasne, i dzięki temu mogła stawić czoło następnejnocy. Jessica chciałaby, żebyś była bezpieczna.Melissa pokręciła głową.- Nie próbuj mną manipulować, wplątując w to Jessicę.Do-branoc, Travis.Przykro mi, że wystawiłam cię na niebezpieczeństwo.286emalutkausoladnacs - Może ocaliłaś mi życie.Nie jesteś zbyt łatwowierna, więctamta babka musiała być naprawdę niezła.Może sam dałbym sięzłapać na jej historyjkę.Zastanowiła się nad tym i jej twarz rozjaśniła się uśmiechem. Masz absolutną rację.Powinieneś być mi cholerniewdzięczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •