[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O co posprzeczałeś się z Davidem?105 Jason jęknął.- Znowu do tego wracasz.Co myślisz o sukni tej blondynki?- Myślę, \e będzie dobrą matką.Jasona ta odpowiedz zbiła z tropu.- Ma takie piersi, \e będzie miała mnóstwo mleka - oznajmiłaAmy z miną znawczyni.- Silikon.- A ty skąd to wiesz?- Tańczyłem z nią, nie pamiętasz?Roześmiała się.- Powiedz mi, dlaczego David wyszedł tak wcześnie? Niezaczekał, \eby odwiezć mnie do domu, i wyręczył się tobą.Tylko niepróbuj mi wmawiać, \e został wezwany do jakiegoś nagłego wypadku.- Ró\nica zdań - oznajmił Jason lakonicznie.Amy przez chwilę wpatrywała się w ogień.- Przez cały wieczór czułam się tak, jakbyście wiedzieli coś,czego ja nie wiem - powiedziała w zamyśleniu.- Jest Bo\e Narodzenie.Wszyscy mamy swoje sekrety.- Jasne.Mała, głupiutka Amy nie mo\e być do nichdopuszczona.- O czym ty mówisz?- Och, nic ju\.O czym tak szeptałeś z moją teściową?- To wygląda na początek obsesji.- Jason spróbowałzmienić temat.- Dobrze się bawiłaś?- Tak - odpowiedziała z wahaniem.- Ale?- Czegoś mi brakowało.- Czego mogło ci brakować? Byłaś najpiękniejszą kobietą nabalu.- Miły jesteś, ale chodzi o coś innego.Spotkałam pewnąKobietę w gotowalni dla pań.- Jaką kobietę? Powiedziała ci coś niemiłego?- Nie.Mówiła o tobie.Jason na chwilę zaniemówił.- Zna mnie?- A gdyby tak, czy to zbrodnia?- To zale\y, co mówiła.- śe złamiesz mi serce.106 - Aha.Kiedy Amy zorientowała się, \e Jason z własnej woli więcej niepowie, dalej drą\yła temat.- Często łamiesz kobietom serca?- Codziennie jedno.W niedziele po dwa.Amy nie roześmiała się.- Co się dzieje?- Jak to, co się dzieje?Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.- Przestań! Przestań! Wiem, \e coś się dzieje, ale nikt niechce mi zdradzić, na czym polega \art.Czasami mam wra\enie, \e toja jestem tym \artem.- Ta kobieta w gotowalni wyprowadziła cię z równowagi,tak?Amy wstała i ruszyła w stronę sypialni.- Idę spać - oznajmiła głosem wypranym z wszelkich emocji.Jason zatrzymał ją w progu.- Czemu jesteś na mnie zła?- Poniewa\ masz w tej historii swój udział.Dzisiajwieczorem.ech, i tak nie zrozumiesz.- Spróbuj.- Było cudownie.Wiem, \e to banał, ale czułam się jakKopciuszek.Biedna, mała Amy Thompkins przeniesiona za sprawączarów z walącej się rudery na wspaniały bal.Wszystko wokół zdawałosię baśniowe, magiczne, nierealne.Migotliwe światła świec i blaskklejnotów.Piękny sen.Jason pociągnął ją delikatnie z powrotem do bawialni i posadziłna kanapie.- Co zatem było nie tak?- Czułam.- W jej oczach zalśniły łzy.- Czułam się jakpotępieniec.Tak.Miałam wra\enie, \e lada chwila stanie się cośstrasznego, czego nie mogę powstrzymać.Ostatnio zdarzyło się tyleniezwykłych rzeczy.Matka zawsze mi powtarzała, \ebym byłaostro\na, kiedy wszystko wokół układa się podejrzanie pomyślnie.Mówiła, \e przychodzimy na ten padół, \eby cierpieć, a kiedy zdarza sięcoś dobrego, jest to dzieło szatana.- Purytańskie gadanie - obruszył się Jason, ujął dłoń Amy i107 zaczął całować koniuszki jej palców.- Co robisz?- Pieszczę cię.Gniewnie cofnęła rękę i chciała wstać, ale na to nie pozwolił.- Pan daruje - powiedziała lodowato.- Nie daruję.- Ponownie uniósł jej dłoń do ust.- Zmieniałam pieluchę Maxowi i nie umyłam rąk.- Wiesz, jak bardzo kocham małego.Uśmiechnęła się mimo woli, po czym poło\yła dłonie naramionach Jasona i odepchnęła go.- Jesteś gejem.Zapomniałeś?- Nie jestem.David skłamał.- Jason raz jeszcze chciałucałować jej dłoń i Amy raz jeszcze go odepchnęła.Kiedy sięwyprostował, spojrzała mu w oczy.Właściwie nic ju\ nie musiałamówić.- W porządku - powiedział, kapitulując.- David chciał, \ebym zamieszkał u ciebie i zajął się Maxem,kiedy będziecie razem wychodzić wieczorami.On jest w tobiezakochany.- Mów dalej - poprosiła, widząc, \e czeka na jakieś słowo,niepewny jej reakcji.- Chciał uniknąć dwuznacznych sytuacji, więc powiedział ci,\e jestem gejem.- Rozumiem.To wszystko?- Mniej więcej.- Tu Jason sięgnął po szklankę z wodą iwypił solidny haust.- Rozumiem, \e teraz rywalizujecie o moje względy? -zapytała spokojnie.Jason na moment zapomniał języka w gębie.- Tak.Rzeczywiście.Początkowo miałem trzymać lanaNewsome'a z dala od ciebie, ale.- Ale co?- Pokochałem i ciebie, i Maxa - oznajmił z determinacją, nieśmiąc spojrzeć Amy w oczy.Nigdy jeszcze nie powiedział \adnejkobiecie, \e ją kocha.Zawsze mu się wydawało, \e tego rodzajudeklaracja mogłaby co najwy\ej sprowokować damę, przynajmniejpokroju tych, z którymi zadawał się w Nowym Jorku, do wyjęciakalkulatora i szybkiego przeliczenia jego stanu majątkowego.Amy108 nadal zawzięcie milczała.Wreszcie odwa\ył się na nią spojrzeć:siedziała wyprostowana, z pobladłą twarzą i wzrokiem nieruchomoutkwionym w dali.- Masz w zanadrzu jeszcze jakieś kłamstwa?- śadnych powa\niejszych - zapewnił pospiesznie.Gdyby teraz, nie wiedząc, jak bardzo jest bogaty, powiedziała mu,\e go kocha, zyskałby absolutną pewność, \e pokochała go dla niegosamego, nie dla jego pieniędzy.Całe jego \ycie od tej chwilipotoczyłoby się inaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •