[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zbliżył się do stolika, dostrzegłam w jegodłoni kartę kredytową.Wstałam, gorączkowo rozważając swój następny krok.Wiedziałam, żenie będzie łatwo uściskać go na powitanie, szepcząc mu przy tym do ucha,co trzeba, postanowiłam jednak, że to moja jedyna szansa.Jedyna nadzieja.Zaszłam Ryanowi drogę, podeszłam do Millera, nachyliłam sięi wyszeptałam gorączkowo: Nie mów nic o tamtym wieczorze.Oczywiście moja taktyka obróciła się przeciwko mnie, ponieważ Millerbył stanowczo zbyt tępy i zbyt pijany, by pojąć, w czym rzecz. O co ci chodzi?  zapytał na cały głos.Potem wyciągnął rękęi oznajmił:  Mam twoją kartę!Ryan wstał, wypinając pierś, jakby gotował się do ciosu.Ale już pochwili opanował się, co wydało mi się bardziej złowieszcze, niż gdybywdał się w zwykłą barową bitkę. Co tam masz?  zapytał, gdy Miller wręczył mi kartę. Moją kartę kredytową  wymamrotałam, wciskając ją do tylnejkieszeni spodni.W tym momencie Lucy uściskała Millera serdecznie i oświadczyła:  Dobrze cię widzieć.Teraz, kiedy wygraliśmy, lubię cię o wielebardziej.A może to dlatego, że już nie spotykasz się z Sheą?  dodałafiglarnie.Miller uśmiechnął się od ucha do ucha. Nie bądz zołzą, Lucy.Lucy skrzywiła się i oparła rękę na biodrze. Rany boskie, słyszeliście? Miller właśnie nazwał mnie zołzą. Nieprawda  zaprzeczył Miller, nadal uśmiechnięty. Poradziłem citylko, żebyś nią nie była!  Potem uniósł szklankę, odchylił się do tyłui huknął na cały bar:  Pieprzyć Teksas!Wszyscy obecni odpowiedzieli mu głośnym chórem i tylko Ryanmilczał.Wyciągnął rękę i złapał mnie za ramię. Pozwól na sekundkę  powiedział, ciągnąc mnie w stronę toalety.Wyraznie czułam, że to nie jest prośba ani zaproszenie, tylko rozkaz. Co ty wyprawiasz?!  zawołałam, choć doskonale znałam odpowiedzna to pytanie. Wyjaśnisz mi może, czemu Miller miał twoją kartę?  warknął,ciągnąc mnie za sobą. Tamtego wieczoru zostawiłam ją w barze.Przecież ci mówiłam.Serce waliło mi jak szalone. Tak? To jakim cudem znalazła się u niego? Pewnie& Barman mu ją dał. A mówiłaś, że się z nim nie widziałaś.Miałam ochotę przykryć pierwsze kłamstwo kolejnym, wyjaśnić mu, żeMiller przyszedł do Third Rail po tym, jak wyszłam, wiedziałam jednak, żenic nie wskóram.Ryan był zbyt bystry i zdeterminowany, żeby się w tymwszystkim nie połapać. Okej.Był tutaj.Widziałam się z nim tamtego wieczoru. To znaczy, że mnie okłamałaś. Przepraszam.To wyznanie najwyrazniej go zaskoczyło i jeszcze bardziej rozsierdziło,bo wrzasnął: Co takiego!?  Po czym mocniej ścisnął moje ramię.Próbowałam się wyrwać, przerażona przede wszystkim tym, że urządzi mi publiczną scenę, ale on był silniejszy. Przepraszam.Miller przyszedł wtedy do baru& Ale nic się niewydarzyło. Szarpnęłam się jeszcze raz, ale jego uścisk był jak wnykizastawiane przez kłusowników: im mocniej się wyrywałam, tym bardziejsię zacieśniał. Nie mam wpływu na to, kto może tu wejść, a kto nie!Ryan zrobił krok w moją stronę, zmuszając mnie, bym cofnęła się podścianę. Okłamałaś mnie, do kurwy nędzy!  wrzasnął, dzgając mnie palcemw klatkę piersiową. Wiem.Przepraszam  powtórzyłam, krzywiąc się, napotkawszywzrok jakiejś dziewczyny, która właśnie wchodziła do łazienki.Patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami. Przepraszasz?  Głos Ryana ociekał sarkazmem. Często to mówisz,Sheo, prawda? Ale mnie naprawdę jest bardzo przykro!  Czułam się żałośnie i byłomi wstyd.Nie dlatego, że skłamałam, ale dlatego, że postawił mnie podścianą, dosłownie i w przenośni, i to w dodatku właśnie tu. Gówno prawda!  ryknął. Wcale ci nie jest przykro! Jest, Ryan, jest, naprawdę.Okłamałam cię tylko dlatego, że byłeś takizdenerwowany meczem& Nie chciałam pogarszać sytuacji.Poza tym nicsię nie stało& Widziałam się z nim przy barze.A potem on zabrał mojąkartę.To wszystko  mówiłam tak szybko, jak potrafiłam, ale to nic niedało. Widziałaś się z nim!?  zawył jeszcze głośniej, aż spojrzeli na naskolejna dziewczyna i towarzyszący jej chłopak. To znaczy rozmawialiśmy& W dużym gronie& I to wszystko. Imwięcej mówiłam, w tym większy on wpadał szał.W pewnym momencie chwycił mnie za drugie ramię i znalezliśmy siękilka centymetrów od siebie, tak blisko, że nie miałam wyboru i musiałamspojrzeć mu prosto w twarz, na pulsujące żyły i zniekształconewściekłością rysy. A mimo to jakimś cudem zdobył twoją kartę? Zostawiłam ją w barze.A on ją zabrał.To wszystko.Naprawdęsądzisz, że wręczyłby mi ją na twoich oczach, gdybyśmy mieli coś do ukrycia?  Byłam rozpalona, policzki płonęły mi żywym ogniem. Tak  odparł Ryan. Myślę, że tak właśnie by zrobił.Ponieważ marzył o tym, żeby mnie przed wszystkimi ośmieszyć. Nikt nie chce cię ośmieszyć  zaprotestowałam. Przestań wariować! Wariować?  powtórzył, jeszcze mocniej zaciskając palce. Au  skrzywiłam się. Ryan, to boli! Puszczaj! Nie zwariowałem, Sheo.To ty się schlałaś, zostawiłaś kartęi pozwoliłaś, żeby odebrał ją twój były chłopak.To ty złamałaś obietnicę.Ty mnie okłamałaś.I co ja mam o tym myśleć? Przesadzasz  odparłam, czując, jak po skroniach spływa mi zimnypot. Puść! Nie.Odpowiedz na pytanie.Co mam o tym myśleć?Ramię bolało mnie tak mocno, że przestałam się szarpać. Nie rób scen  poprosiłam. Odpowiedz na pytanie.Co mam myśleć? Nie wiem  jęknęłam żałośnie. Okej.To ja ci powiem.Myślę, że się z nim pieprzyłaś.Prawda?Przyznaj się, Sheo.Pieprzyłaś się z nim. Nie. A właśnie że tak!  ryknął, potrząsając mną. Nie, Ryan  powtórzyłam, bliska płaczu. Nie.Przysięgam.Doniczego nie doszło.W tym momencie zza rogu wypadła Lucy.Spojrzała na nasz przerażeniem oczami wielkimi jak spodki. Co się dzieje?  zapytała, a wtedy Ryan wreszcie mnie puścił. Nic  odparł. Wychodzę.Odwrócił się i wypadł z baru. Co do diabła.?  zaczęła Lucy. Co tu się stało? Czy to z powoduMillera?Azy podeszły mi do gardła, ale udało mi się nie rozpłakać, gdyprzekazywałam jej nieco złagodzoną relację.Spojrzała na moje ramię, ale zdążyłam je schować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •