[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chcesz z nim pogadać, nika?  zapytał Sefer. Jemu zależy na czymś szczególnym.Jacob znów powiedział coś do Nerima.Starszy mężczyzna cofnął się o krok, aby z nimporozmawiać.Wzięli się pod ramiona jak zżyci z sobą druhowie.Jacob zagryzł wargę.Nerimnie wyglądał na uszczęśliwionego, Jacob odsunął się od niego  bez gniewu, tylko zesmutkiem na twarzy.Zbliżył się do Kela.Wyciągnął przyjaznie dłonie, a potem bardzo wolnodobył krótkiego miecza i sztyletu.Ostrza błyszczały w promieniach słońca.W progu rzezniTek wyprostował się i mruknął coś pod nosem, kładąc rękę na rękojeści noża.Jacob jednaksię pochylił i położył broń na ziemi. Myślę, że chce cię przekonać co do swoich pokojowych zamiarów, nika  rzekł Sefer. Pogadam z nim. Kel spojrzał na Jacoba. Każ mu podnieść miecz i sztylet. Kiedy Nerim przetłumaczył jego słowa, na obliczu Jacoba zagościł wyraz ogromnej ulgi.Skrzętnie wytarł broń o płaszcz i schował do futerałów. Nie możemy rozmawiać na ulicy  stwierdził Kel. Może pójdziemy do tandżo?  podsunęła myśl Tamaris.Kel rozważył jej pomysł. Czemu nie.Sefer. Zerknął na kochanka. Pójdziesz z nami?Sefer miał smętną minę. Nie powinienem, nika.Pół miasta czeka na nowiny.Trzeba powiedzieć ludziom, co siędzieje.Będą zadawać pytania.Zabierz z sobą Kerrisa, jeśli uważasz, że przyda ci się ktoś zdarem wewnętrznej mowy.Kel dotknął brata w ramię. Pomożesz mi, czelito?Kerris nie spodziewał się, że ktoś go o to poprosi. Jeśli tego pragniesz.Kel odwrócił się do Asechów. Pójdziemy do szkoły, gdzie byliśmy wczoraj. Skinął na Teka. Możesz chwilępopilnować koni?Krzepki zarządca stajni kiwnął głową na znak zgody. Lalli! Sosha!  ryknął.Dwójka dzieci przybiegła zza rogu rzezni, jakby czekały tam tylko na rozkazy.Lalliprzyskoczyła do wierzchowca Jacoba  ognistego karosza z jedną białą pęciną.PrzypominałKerrisowi Magritę.Nerim posiadał deresza.Sosha przerzucił mu cugle nad głową.Koń liznąłgo swym olbrzymim jęzorem.***Usiedli w trawie przy posągu strażnika.Rysy Jacoba stężały.Paciorkowe kwiaty wiły sięwokół jego tułowia i zdobiły rękawy.Nerim odezwał się doń tonem uspokojenia, choć samwyglądał na spiętego.Kerris zastanawiał się, czy są kochankami, czy tylko przyjaciółmi.Usiadł zeskrzyżowanymi nogami.Czuł się nieswojo.Nie wiedział, czego będzie wymagał od niegoKel.Może zaproszono go tu jedynie po to, żeby obie strony były równie liczne.Rozejrzał się po czarującym ogrodzie.W progu wielkich rzezbionych drzwi dostrzegłjakiś cień.Wytężył wzrok.Cień znajdował się tam, gdzie właściwie powinno padać słońce.Kerris sięgnął tam myślą.Wyczuł ciekawość, podniecenie, lęk.Poczekaj, powiem Tazi!Uśmiechnął się i trącił Kela w łokieć. Zobacz, kto stoi w drzwiach.Kel skierował wzrok we wskazanym kierunku.Nawet Asechowie się odwrócili. Nie chowaj się! Wyłaz!  zawołał Kel.Korit wyszedł na trawnik wolno, powłócząc nogami.Szerokim łukiem ominął jezdzców.W jego oczach malowała się trwoga.Ukłonił się niezręcznie Kelowi. Skedżin, ja tylko. Szpiegowałem, tak?  wpadł mu w słowo Kel.Patrzył surowo na chłopca, w czymnaśladował go Kerris. Ty jesteś Korit, siostrzeniec Sefera? Chłopak kiwnął głową.W brązowym ubraniu jeszcze bardziej niż zwykle przypominałwydrę. To właśnie kazano ci robić? Szpiegować?Korit pokręcił przecząco głową. Gadaj! Nie, skedżin.Usta Kela zadrżały. No cóż, skoro już tu jesteś. Wskazał ręką gości. To Nerim, a to Jacob. Jezdzcomprzedstawił Korita.Nerim mruknął coś do swego towarzysza.Obaj się uśmiechnęli Patrzyli ciepło nachłopaka. Ponieważ już przyjrzałeś się jezdzcom z pustyni, możesz odejść do codziennych zajęć.Korit odwrócił się zawstydzony. Zaczekaj!  Chłopiec obrócił się na pięcie. Podnosiszprzedmioty, prawda? Tak, skedżin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •