[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego poszedł do lovittów.Chciał im dać moralność i za to został zabity. Z nieba gwiazdzistego nade mną  ład moralny we mnie  powiedziała w za-dumie Claire. To ładna hipoteza.Matyldo, ale tylko hipoteza.Sama o tym dobrzewiesz. O czym oni mówią?  szepnęła Candy do Daniela. Nie mieliśmy tego na za-jęciach. Chyba mówią o jakiś zabobonach  rzekł ostrożnie i dodał zniecierpliwiony: Zresztą, nie znam się na tym! Chce mi się spać.To był naprawdę wyczerpujący dzień.Idziemy? Mhm. skinęła głową.Wymknęli się z jadalni i poszli do pokoju, w którym Alma przygotowała im posła-nia.Candy myła się długo, jakby chciała spłukać z siebie przeżycia ostatnich dni.Danieljuż zaczął się niecierpliwić, gdy usłyszał, że plusk wody ustał i Candy go woła. Słucham!  krzyknął pod drzwiami łazienki. Podaj mi piżamę. Chwileczkę!  Wrócił do pokoju, wziął piżamę jednorazowego użytku i wszedłdo łazienki.Candy, ociekająca wodą, wyszła właśnie spod prysznica i owijała się dużymręcznikiem kąpielowym.Daniel poczuł, że wszystkie dotychczasowe blokady zniknęłybez śladu i że jej pragnie, teraz, już, natychmiast.Rzucił piżamę na taboret, podszedłdo niej i zdjął z niej ręcznik.Spojrzała na niego zdumiona, ale nie zdążyła nic powie-dzieć, gdyż zamknął jej usta pocałunkiem.Pod palcami czuł jej wilgotne ciało.Wkrótceteż Candy poddała się jego nastrojowi.Rozpięła jego kombinezon, z którego wyzwo-lił się z łatwością.Jej ręce rozpoczęły stary, a jednak ciągle odnawiany i niepowtarzalnymiłosny taniec.Czuł je wszędzie, być może nawet tam, gdzie nie dotarły.Wszedł w niąbrutalnie, aż z jej ust wydobył się jęk.Nogi ugięły się pod nią i opadła na brzeg wan-ny.W tej dziwacznej pozycji zaczęła mu się wymykać, więc porwał ją na ręce i wówczaswpadli oboje w ten znany, a jednak niezmienny tajemniczy rytm, który prowadził ichaż do szczytu, gdzie czekał ów wszechogarniający, wibrujący dreszcz i krótkie, ale doj-mujące zespolenie w nierozerwalną zdawałoby się całość.Stało się to wszystko tak nagle, że jeszcze teraz, gdy oddechy ich stopniowo się uspo-kajały, gładzili się delikatnie, jakby nie wierząc, że już po wszystkim.Wreszcie Candyprzywarła całym ciałem do Daniela i powiedziała: Jesteś bardzo brutalny, zawodniku.Można się było tego po tobie spodziewać.Chyba będę musiała się znowu umyć. Ja też  stwierdził Daniel.Wskoczyli pod prysznic, a potem Daniel zaniósł ją do łóżka.Teraz już w ich wzajem-nych pragnieniach nie było pośpiechu.191 * * *Obudzili się pózno.Słońce stało wysoko, a zza drzwi dochodził gwar domowego ży-cia. Zdaje się, że zaspaliśmy  mruknęła Candy, przeciągnęła się i przytuliła doDaniela. Zdaje się. odpowiedział jeszcze na wpół senny. Przyniosę coś do jedzenia  poderwała się, ale Daniel przycisnął ją z powrotemdo poduszki i mruknął: Poleż jeszcze trochę. Chyba będę musiała zacząć ćwiczyć, bo mnie zupełnie sterroryzujesz  powie-dział zadziornie.Leżała przez chwilę nieruchomo, a potem wyśliznęła się nagle spodręki Daniela, wskoczyła na niego, obróciła go na wznak i przycisnęła obie jego ręce doposłania. Nie myśl sobie, że nie umiem walczyć!  powiedziała. Poddajesz się? Nie mam najmniejszych szans  stwierdził z pokorą. No!  wysapała zadowolona. Pamiętaj, że ze mną nie masz szans. Wyskoczyłaz łóżka, wrzuciła na siebie kombinezon i wyszła z pokoju.Daniel zwlókł się z łóżka, włą-czył telewizor i poszedł do łazienki.Ody wrócił, z ekranu mówiła do niego jakaś znajo-ma twarz.Przypomniał sobie: to był Wintage.Włączył fonię..minęły bezpowrotnie  mówił Wintage z namaszczeniem. To były kosz-marne czasy zniewolenia i zakłamania, łamania ludzkich charakterów i deptania god-ności.Sam wielokrotnie próbowałem się temu przeciwstawiać, ale cóż może jednost-ka.Ale miara cierpliwości się przebrała.Dzisiaj, dzięki lovittom, z których i ja się wy-wodzę, możemy mówić pełnym głosem o wszystkim, co nas boli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •