[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo władczej postawy skłoniłasię przed ostatnią osobą, jaka wyłoniła się z włazu.Choć ze swojego miejsca nie mógł dostrzec twarzy, Jake wiedział, że to Xi Xiang.Ubrany w pełny pancerz wykonany z powiązanych spiżowych płyt, na ramionach miał olbrzymiezłote epolety.Kita długich, złotych włosów opadała z czubka szpiczastego hełmu, który zdjął,podobnie jak rękawice kolcze.Rozejrzał się po przystani.Dwoje zdrowych oczu patrzyło w jednąstronę, trzecie, zdeformowane, łypało w inną.Przyprószona różem twarz zatraciła gdzieś swójłobuzerski wyraz, zastąpiony teraz marsową miną.Xi Xiang odwrócił się nagle i grzechoczączbroją, zniknął w przejściu na końcu pomostu, rozjarzonym światłem, które Jake i Topaz widzieliz zewnątrz.Jego niania ruszyła za nim.W tej samej chwili jeden z żołnierzy padł na kolanai zwymiotował.Fang obejrzała się i krzyknęła na pozostałych, którzy wzięli go pod ręcei powlekli za nią.Mała przystań znów opustoszała.Jake obejrzał się na wrota, przez które przedostali się do środka.Przemknęło mu przezgłowę, że być może powinni uciekać z tego miejsca, zanim będzie za pózno, wiedział jednak, żeodwrót nie wchodzi w grę.Jeżeli Filip jest gdzieś na tej wyspie, stanowi to wystarczający powód,by zostać. W porządku?  spytała Topaz.Skinął głową. Ruszajmy.Wygramolili się z wody, przypasali miecze i wkroczyli do sklepionego przejścia, zaktórym znalezli schody prowadzące w dół, w głąb ziemi.Pobiegli po stopniach jasnooświetlonych blaskiem gazowych lamp, aż dotarli do obszernej komory.Jej ściany byłyozdobione freskami przedstawiającymi sceny z historii Chin  armie przeprawiające się przezrzeki, wspinające się na góry i karczujące lasy.Na każdym malowidle żołnierzy prowadziłprzywódca w zdobnej cesarskiej szacie. To Qin Shi Huang, pierwszy cesarz  szepnęła podekscytowana Topaz. Spójrz nadaty. Wskazała na cyfry umieszczone w rogu każdego malowidła. Dwieście jedenasty rokprzed naszą erą.Rok przed jego śmiercią. To ten cesarz, który kazał się pochować z armią glinianych żołnierzy? Pierwszywłaściciel Lazurytowego Węża?  spytał Jake.Ale Topaz patrzyła już na coś innego. Ce& ce n est pas possible  wyjąkała.Wyciągnęła dłoń w stronę końca komory, skąd kolejne, o wiele wspanialsze schodyopuszczały się spiralną wstęgą złożoną z szerokich odcinków, połączonych poziomymipodestami. Wchodzą prosto& do morza  powiedział Jake, wstrząśnięty.Były to najbardziej spektakularne schody, jakie kiedykolwiek widział.Biegły wewnątrz obszernego tunelu, którego romboidalne okna wpuszczały do wnętrza przyćmioną, błękitnawąpoświatę.Zszedł kilka stopni w dół, aby wyjrzeć przez jedno z okien, i zobaczył podmorskikrajobraz, a daleko na samym dnie& pałac!Zapadła już noc, ale ogromny budynek rozświetlał okolicę miękkim blaskiem,promieniejącym z jego licznych okien.Jake powiódł wzrokiem wzdłuż tunelu ze schodami, któryniczym ogromny wąż otaczał podstawę góry.Pałac był jednocześnie majestatyczny i złowrogi,zbudowany w orientalnym stylu, okryty wielopoziomowymi dachami o podwiniętych ku górzenarożach.Otaczały go liczne mniejsze budynki, połączone siecią biegnących po dnie tuneli.Byłytam nawet podmorskie ogrody, falujące kępami ogromnych wodorostów.Ale najbardziejuderzający był kolor budynku, połyskliwie błękitny, jakby miliony przykrywających godachówek wykonano z lazurytu.Nagle na Jake a spłynęło olśnienie. Lazurytowy Wąż  powiedział cicho. To on.Wielki klejnot cesarza!Topaz westchnęła z zachwytu.Odkąd zaciągnął się do Straży Historii, Jake widział już rozmaite tajne schody.Podczasjego pierwszej wizyty w londyńskim biurze spiralna wstęga stopni zaprowadziła go do podziemipod Monumentem.Ukryte schody znajdowały się pod laboratorium Zeldta w Wenecji, a kolejnepod Forum Romanum w starożytnym Rzymie.Ale te  pomyślał Jake  były jak dotądnajbardziej niezwykłe ze wszystkich.W połowie drogi na dół, daleko przed sobą, ujrzeli nagle żołnierza w starożytnej zbroi.Potem, w miarę jak zakręt odsłaniał przed nimi kolejne odcinki tunelu, pojawiali się następni&Jake i Topaz zatrzymali się i dobyli mieczy. Strażnicy z łodzi?  wyszeptał Jake.Topaz potrząsnęła głową. To chyba posągi.Ostrożnie wyjrzała za zakręt tunelu.Postacie trwały w absolutnym bezruchu.Topazodbezpieczyła rewolwerową kuszę i posłała bełt w stronę najbliższego żołnierza.Pocisk odbił sięod niego z metalicznym brzękiem i upadł na schody.Topaz i Jake podeszli, aby przyjrzeć się figurom.Na podeście stało sześć niezwyklerealistycznych posągów.Wojownicy byli uzbrojeni i stali w naturalnych pozach, jakby gawędzilize sobą, jednocześnie mając oko na intruzów.Jake i Topaz okrążyli ich i ruszyli dalej w dółschodów.Rosnące ciśnienie uciskało bębenki i musieli co chwila przełykać ślinę, aby odetkaćuszy.Wreszcie, u stóp schodów, dotarli do sklepionego holu otoczonego drzwiami  wszystkiebyły zamknięte z wyjątkiem wielkich wrót na środku.Te prowadziły do obszernej sali.Zbliżającsię do nich, Jake i Topaz ujrzeli cztery martwe ciała, leżące na posadzce tuż za progiem.Byli tożołnierze z łodzi podwodnej.Jake nie zauważył tego od razu  było dość ciemno, a zwłoki leżały w stercie, zwalonejedne na drugie  ale mężczyzni nie mieli wcale głów. 21Kraniec mórzZamarli, wpatrując się ze zgrozą w zdekapitowane ciała.Jake odruchowo obejrzał się naschody, znów opierając się nagłej chętce ucieczki.Topaz zajrzała za próg. Kolejne posągi.Całe tuziny  szepnęła.Trzymając rewolwerową kuszę w jednej ręce, drugą dobyła miecza i weszła do środka.Jake poszedł w jej ślady. Co to za miejsce?  mruknął.Znalezli się w wysoko sklepionej, okrągłej komnacie, wypełnionej kamiennymi ludzminaturalnej wielkości.Ich szklane oczy połyskiwały jak żywe.Jedna grupa tłoczyła się na niskimpodeście, jakby debatując nad czymś ukradkiem, ze wzrokiem utkwionym w punkcie na środkusali.Po drugiej stronie, za długim stołem, siedziało dwunastu mężczyzn o surowych obliczach,patrzących prosto przed siebie.Pomiędzy tymi dwiema grupami, na podwyższeniu, siedziałmężczyzna w dostojnych szatach, znacznie okazalszych niż odzienie pozostałych.On takżewpatrywał się posępnie w centralny punkt komnaty. To sąd  powiedziała Topaz. Rozprawa.Wyciągnęła palec, wskazując kolejno na grupy posągów. Publiczność, ławnicy, sędzia.W jednej z książek od Yoyo czytałam, że w chińskiejmitologii, kiedy ktoś umiera, trafia przed sąd piekielny.Jeśli jego grzechy nie mogą zostaćwybaczone, ponosi karę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •