[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie interesowało jej ani malarstwo, ani telewizja, ani kobiece pisma.Marzyła o chwili wewnętrznego spokoju i zwyczajnym wybuchu śmiechu.Dopókimilczała, dopóty doktor mógł kontrolować sytuację.Od powrotu z Lublina Szobernie wypił nawet kieliszka alkoholu.Cierpiał, ale dostosował się do sytuacji.Wiedział, że musi znalezć nowego dawcę twarzy, że po raz kolejny będzie musiałzabić.Nie wyobrażał sobie, że zostawi żonę na pastwę śmierci, a sam spróbujeuciec.Czasami przebiegała mu taka myśl przez głowę, ale natychmiast gasił ją iusiłował zapomnieć.Zapuścił brodę i zaczął nosić okulary.Wierzył, że brakzameldowania uniemożliwi jakiekolwiek poszukiwania.Pieniądze, którezgromadził przez kilkanaście lat pracy, wypłacił z konta, aby wpłacić je ponowniena okaziciela.Wszędzie, gdzie mógł, zacierał za sobą ślady.Trzecia twarz Patrycji należała wcześniej do studentki trzeciego roku historii.Aadnej i niezwykle gadatliwej.Szober poznał ją w biurze jednej z linii lotniczych,kiedy rezerwował bilety do Rzymu.Mimo wypitego alkoholu nadal wyglądałinteresująco i przyciągał uwagę kobiet.Teraz miał powodzenie u tych, które lubiłybrody i pozory niechlujstwa.Zdecydował przypadek.Dziewczyna zostawiła nastoliku portfel z dokumentami, który on znalazł i postanowił jej oddać.Wyszedł zanią, nie załatwiwszy biletów, i dogonił sto metrów dalej.Kiedy ją złapał za ramię,odwróciła się wyraznie przestraszona.- Czy pani przypadkiem czegoś nie zgubiła? - zapytał, starając się zachowywaćdelikatnie.Czar zadziałał.Dziewczyna sięgnęła do torebki i zbladła.- Nie mam portfela.- wyszeptała zbielałymi ze zdenerwowania wargami.- Ma pani szczęście - zaśmiał się sympatycznie, ale nie za bardzo wylewnie.-Mam go w samochodzie.Nie wyobrażałem sobie, że rozpoznam panią na ulicy.To prawdziwy cud.Miałem odesłać wszystko pocztą.- mówił szybko i kierował się w stronę samochodu.- %7łona powinna je mieć wtorebce.W samochodzie doktor udał zaskoczenie.Rozłożył teatralnie ręce i westchnął:- Boże, jeszcze tego brakowało.Nie ma jej.Jak pani widzi, moja żona niewytrzymała i wyszła do jakiegoś sklepu.Musimy zaczekać.Otworzył drzwi i usiadł za kierownicą.Dał znak dziewczynie, żeby usiadła obok.Kiedy znalazła się w środku, zrobił odkrywczą minę i powiedział:- Wie pani co, chyba jednak mamy szczęście.Pod pani siedzeniem widzękawałek portfela.Wysiłek, z jakim pochylił się, żeby zajrzeć pod fotel był tak przekonujący, żedziewczyna zdecydowała się mu pomóc.- Spróbuję go wyjąć.- odezwała się po raz pierwszy.Skuliła się i pomiędzyswoimi nogami usiłowała zajrzeć pod siedzenie.W tym momencie lewa ręka doktora przytrzymała jej głowę, a prawa wbiłastrzykawkę.Młode ciało szarpnęło się jak ptak schwytany w siatkę, po czymzwiotczało i opadło luzno na drzwi.Nikt niczego nie zauważył.Był ładny dzień iprzechodnie patrzyli przed siebie.Samochód ruszył i roztrzepana studentkadołączyła do policyjnej listy zaginionych bez wieści.Szober wjechał do lasu isprawnie przepakował ciało do bagażnika.Usiadł w samochodzie i zapalił.Odkiedy nie pił, częściej kupował papierosy niż czekoladowe paluszki.Musiał odcze-kać kilka godzin, aby w ciemnościach włożyć zwłoki do składanej torby nakółkach i nie wzbudzając podejrzeń, przetransportować je do mieszkania.Moment,w którym przekładał ciało do bagażnika, był najniebezpieczniejszy w całejoperacji.Nie chciał jednak ryzykować, że ktoś nagle zajrzy do samochodu inabierze podejrzeń.Szober wierzył w przypadki i obawiał się niepowołanych oczu.W lesie było to zawsze możliwe.Jedne oczy mogły wszystko zepsuć.W nocy żona doktora Szobera otrzymała nową twarz.Mniej więcej w tym samymczasie inspektor Marian Sygier zorientował się, że sytuacja coraz bardziej siękomplikuje.Zdjęcie wykonane przez aspirantaLisa zawierało tajemnicę, której nie mogli wyjaśnić lekarze znający doktoraSzobera.Jego rozpoznali natychmiast, natomiast kobieta nie kojarzyła im się znikim.Widzieli ją pierwszy raz.Sygier zdecydował się pokazać fotografię wagencji, w której pracowała zamordowana Katarzyna Raiss.Punktualnie o ósmejwszedł do eleganckiego budynku i wjechał windą na szóste piętro.W drodze bawiłsię zdjęciem, jakby chciał sprowokować kogoś do zdziwienia.Kiedy przywitał sięze współpracownikami ofiary, zauważył, że patrzą na niego ze strachem.Obejrzałsię, sprawdzając, co znajduje się za jego plecami, ale wszystko wyglądałonormalnie.Szklane drzwi, kolorowe ściany między pokojami, kilka abstrakcyjnychobrazów i poskręcane ozdobne lampy.Miły nastrój i tak samo przyjemni ludzie.- Chyba wszystkich tutaj trochę przestraszyłem - zaczął ostrożnie.- Niemiałem takiego zamiaru, ale sprawa śmierci państwa koleżanki rzeczywiście niewygląda jasno.Wyczuwam, że o czymś nie wiem.Niska blondynka z szerokimi biodrami i zadartym nosem spojrzała na koleżanki ikolegów, po czym widząc ich wyczekujące oczy, powiedziała:- To zdjęcie - pokazała palcem - jest dziwne.- Nie rozumiem - inspektor sprężył się.- No, wie pan.- dziewczyna wahała się, wyraznie brakowało jej słów, co w jejzawodzie zdarzało się niezwykle rzadko.Policjant pozwolił jej zebrać myśli i nie naciskał.- Na tym zdjęciu jest doktor Szober, ten chirurg.- odezwał się mężczyzna wokularach z grubymi szkłami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]