[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, pani Lauro, męża pani Irena niekochaÅ‚a, za to syna jedynego jak najbardziej.- Konrada?- Ach, jak rozpaczaÅ‚a, kiedy uciekÅ‚ z domu! Jej je­ dyne umiÅ‚owanie.Niby to nie wiedziaÅ‚a, co siÄ™ z nimdzieje, jednak potajemnie utrzymywaÅ‚a z nim porozu­mienie.I kiedy ten jej stary poszedÅ‚ zabawiać siÄ™ z tÄ…AlfredÄ…, pani Irena raz, dwa dzwoniÅ‚a do swego jedy­nego dziecka i mówiÅ‚a, jak w tym filmie o porzuconejmatce: Wróć kochanie, bo serce moje krwawi.A on jejcoÅ› tak odpowiedziaÅ‚, że zaraz musiaÅ‚a usiąść.- Pani Irena?- Nie, ta w tym filmie, Yolanda, co to jÄ… opuÅ›ciÅ‚ojedyne dziecko.TytuÅ‚ wyleciaÅ‚ mi z gÅ‚owy, ale to byÅ‚otakie cudne.- Pani Ewo, sÅ‚yszaÅ‚a pani gÅ‚osy, o których wspomi­naÅ‚a ciotka?- Te, co niby tego.w tych Å›cianach?- Te same.- Jasne, moja pani, żem sÅ‚yszaÅ‚a.-I nie przestraszyÅ‚a siÄ™ pani?- Pani droga, ja nie taka strachliwa, ja kobieta dzi­siejsza i swój rozum mam.Dlatego jak żem pierwszyraz usÅ‚yszaÅ‚a te gÅ‚osy, zaraz wyszÅ‚am na schody i przy­Å‚ożyÅ‚am filiżankÄ™ do Å›ciany, a ucho do filiżanki, bo towtedy lepiej sÅ‚ychać.I tak powoli szÅ‚am do góry.Nibyta.stonoga.- Z filiżankÄ… przy uchu?- A jak! Może i ja prosta dziewucha, ale nie w cie­miÄ™ bita.Jak ktoÅ› jeden mówi, to drugi musi sÅ‚uchać,nie? Przecież nie bÄ™dzie gadaÅ‚ po próżnicy.WiÄ™c idÄ™i nasÅ‚uchujÄ™, może tu, może tam. - SzÅ‚a pani za gÅ‚osem wieczorem po schodach?- Tak gdzieÅ› byÅ‚o koÅ‚o.dwudziestej trzeciej.Albonawet ciut pózniej.Wszyscy już byli w swoich poko­jach.A bo to muszÄ™ pani kochanej powiedzieć, że koÅ„­czyÅ‚am robotÄ™ sama w kuchni, kiedy rozlegÅ‚ siÄ™ ten gÅ‚os.- Daniela go nie sÅ‚yszaÅ‚a?- Daniela już spaÅ‚a, a ja nie pojechaÅ‚am do domu,bo straszne roztopy i nijak dojść do autobusu, a pozatym przed poÅ‚udniem w niedzielÄ™ pani spodziewaÅ‚a siÄ™nowych goÅ›ci i trzeba byÅ‚o przewlec poÅ›ciel.- Co mówiÅ‚ ten gÅ‚os?-  Idz na górÄ™, raz, dwa, trzy, idz na górÄ™.- SÅ‚yszaÅ‚a go pani w Å›cianie?- Ciekawa byÅ‚am, skÄ…d wychodzi.Cichy, ale dośćwyrazny.Normalnie w kuchni nie byÅ‚oby go sÅ‚ychać,bo albo coÅ› siÄ™ prychci, albo Daniela puszcza radio nacaÅ‚y gÅ‚os.ObeszÅ‚am kuchniÄ™ dookoÅ‚a i wie pani co? ZatapetÄ…, tuż przy drzwiach sÅ‚ychać byÅ‚o najwyrazniej.- I co pan zrobiÅ‚a?- PoszÅ‚am na górÄ™.Na parterze ten gÅ‚os nieco ucichÅ‚,ale ja badaÅ‚am z filiżankÄ… przy uchu, skÄ…d siÄ™ niesie.Totu, to tam, od Å›ciany do Å›ciany lataÅ‚am jak jaka ćma.-I ustaliÅ‚a pani?- Nie.WiÄ™c poszÅ‚am piÄ™tro wyżej.- Odważna pani.- A czego tu siÄ™ bać?! Dobrze go byÅ‚o sÅ‚ychać koÅ‚okontaktu, ale potem jakby siÄ™ rozchodziÅ‚ i znowu:  Raz,dwa, trzy, na górÄ™ wychodz ty.No to żem poszÅ‚a na drugie piÄ™tro.PatrzÄ™, a tu nikogo nie ma, ale ktoÅ› wyżejidzie po schodach, noga za nogÄ….Jakby jakiÅ› taki, cochodzi przy księżycu: czÅ‚ap, czÅ‚ap.czÅ‚ap, czÅ‚ap.- Lunatyk?- O, z ust mi to pani wyjęłaÅ›.Lunatyk.Tam na samejgórze jest strych.W jednej poÅ‚owie trzymamy klamo-ty, co to ich nie daÅ‚o siÄ™ upchnąć w pokoju starej Falc-manki.A w drugiej poÅ‚owie pani Irena kazaÅ‚a urzÄ…dzićpokój z Å‚azienkÄ….Dla synusia, dla Konradka! Mój Boże,myÅ›laÅ‚a, biedactwo, że synuÅ› wróci, uÅ›ciska jÄ… i zapÅ‚a­cze rzewnie na jej Å‚onie, jak w tym cudnym filmie.psiakrew, zapomniaÅ‚am tytuÅ‚u, bo jakiÅ› taki pokrÄ™tny.Ale on siÄ™ w każdym razie zaparÅ‚, ten synuÅ›: nie i już.A wszystko przez jej męża, co miaÅ‚ ogieÅ„ na czole i wy­gnaÅ‚ dziecko z domu na poniewierkÄ™.- Jest pani pewna, że to wujek Piotr.- A kto, moja pani, jak nie on? Wygodniej byÅ‚o mugzić siÄ™ z tÄ… AlfredÄ… na strychu, bo to peÅ‚ne odosobnie­nie i w ogóle.ChciaÅ‚ kochankÄ™ przeprowadzić do tegopokoju przy graciarni, ale pani mu powiedziaÅ‚a: %7Å‚ame!Po moim trupie.Jakby nieszczÄ™sna przewidziaÅ‚a swójlos.Mój Boże, zupeÅ‚nie jak w tym filmie o porzuconejYolandzie, co to jÄ… ten czarnuch zbaÅ‚amuciÅ‚.To byÅ‚otakie cudne! OglÄ…daÅ‚a pani? Po prostu.maÅ‚mazja.- Pani Ewo, jak pani weszÅ‚a na strych, to kogoÅ› panitam zobaczyÅ‚a?- A jak! Moja pani, ja mam wzrok jeszcze dobry.- Kogo? - Pana Juliana.Ale on mnie nie widziaÅ‚, bo wcisnÄ™­Å‚am siÄ™ w sam kÄ…t jak ta szara myszka.Julian poruszyÅ‚kilka razy klamkÄ… od pokoju, powoli zszedÅ‚ po scho­dach i zapukaÅ‚ do swoich drzwi.A ja za nim.StanÄ™­Å‚am pod Å›cianÄ…, zamarÅ‚am.Siostra otworzyÅ‚a.A onodwróciÅ‚ siÄ™ powoli.MyÅ›laÅ‚am, że bÄ™dÄ™ krzyczeć, bowzrok miaÅ‚ caÅ‚kiem obÅ‚Ä™dny.Ale ja nic, milczaÅ‚am jaktrusia.Ino siÄ™ caÅ‚a wzdrygÅ‚am, kiedy tak cicho zamknÄ…Å‚drzwi.- Nikomu pani o tym nie powiedziaÅ‚a?- Nikomu.- Dlaczego?- Bo nikt mnie o to nie pytaÅ‚.Rozmowa 25- Panie Julianie.- yle siÄ™ czujÄ™.- Panie Julianie, muszÄ™ z panem porozmawiać- Nie spaÅ‚em caÅ‚Ä… noc.- Pięć minut.- ChodziÅ‚em.ChodziÅ‚em bez przerwy w tÄ™ i wew tÄ™.Wreszcie wyszedÅ‚em z pokoju.- Do kogo pan poszedÅ‚?- Jestem nikim, wiÄ™c idÄ™ donikÄ…d.- Panie Julianie, tak nie można.Jest pan przystoj­nym, mÅ‚odym czÅ‚owiekiem.-CzÅ‚owiekiem.Tak, to straszne, straszne byćczÅ‚owiekiem.CzÅ‚owiek, to brzmi przerażajÄ…co.Moja siostra uważa, że jestem jej chorym braciszkiem.- Dlatego pana leczy.- Ona wie, kiedy i jakie pastylki mam zażywać.TebiaÅ‚e, po pół od rana, te różowe po dwie przed obia­dem, te niebieskie.Sam nie wiem.Bez niej nie daÅ‚­bym rady.- A pani Karolina de FalÄ™man? Nie leczy pana?- Karolina?.- Ta mocno starsza pani z parteru.- A.Mademoiselle AurorÄ™! Ona mnie podtrzymu­je przy życiu.- W jaki sposób, panie Julianie? Niech pan miwszystko opowie-Nie mogÄ™, nie mogÄ™.PrzysiÄ™gÅ‚em, tajemnica.Gdybym pani powiedziaÅ‚, straciÅ‚aby moc.- Kto?!- Mademoiselle AurorÄ™.Moja poÅ›redniczka miÄ™dzyÅ›wiatem martwych żyjÄ…cych, a Å›wiatem żywych mar­twiÄ…cych siÄ™.ZsyÅ‚ajÄ… na mnie zÅ‚e sny.- Na pana? Dlaczego?!- Bo mi zazdroszczÄ…, że jestem martwy wÅ›ród ży­wych, a oni chcieliby już umrzeć, a ciÄ…gle jeszcze żyjÄ….We mnie.- Dlatego zsyÅ‚ajÄ… na pana zÅ‚e sny?- %7Å‚yjÄ… w mych snach.%7Å‚ywiÄ… siÄ™ mnÄ….WyżerajÄ…mnie od Å›rodka.%7Å‚erujÄ… na mojej Å›mierci.Bo gÅ‚odni sÄ…mej martwicy.- Kto, panie Julianie? - NarzekajÄ… po nocach, wyzuci ze swych ciaÅ‚.- Duchy?.ProszÄ™ mi powiedzieć.- Mademoiselle AurorÄ™ mówi, że to emanacje.Ekto-plazmatyczne fantomy.WyglÄ…dajÄ… jak żywi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •