[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzymała rzeznicki nóż, mając cofniętą rękę, aostrze zwrócone w jego kierunku.To było niewątpliwie ostre narzędzie.Mógłby je odebrać, alejedno z nich mogłoby się przy okazji pokaleczyć, stał więc w miejscu.Poza tym był ciekaw, co onazrobi.- Powiedz mi, co tu robisz? Dlaczego podszedłeś do mnie w Twierdzy Artykułów Spożywczych?Dlaczego mnie śledzisz?- Wolałbym ci jeszcze tego nie mówić.Nie spodziewałem się, że mnie zauważysz.Dawniej,kiedy chciałem pozostać w ukryciu, to nikt mnie nie widział.Widać było, że jest zły - nie na nią, tylko na siebie.Miała ochotę się uśmiechnąć, ale zacisnęłatylko palce na rękojeści noża.- Powiedz mi teraz.- No dobrze.Przyjechałem tu, żeby prowadzić badania na temat kobiet, które farbują włosy.Omal nie rzuciła się na niego z nożem.Była tak wściekła, że prawie zapomniała, jak bardzo jestprzerażona.- A teraz, cwaniaku, połóż się na ziemi i schowaj ręce pod siebie.I to zaraz.- Nie mogę.Mam nową kurtkę i nie chcę jej pobrudzić.Nie sądzisz, że wyglądam w niej całkiemseksownie? Słyszałem, że kobiety lubią czarny kolor. - Dzwoniłam do szeryfa Gaffneya.Zaraz tu będzie.- Na to mnie nie nabierzesz.Szeryf jest ostatnią osobą, którą chciałabyś tu widzieć.Gdybympowiedział mu, kim jesteś, musiałby zaraz dzwonić do nowojorskiej policji i do FBI.Adam bał się, że Becky zaraz zemdleje - była taka blada i roztrzęsiona.Na szczęście po chwilidoszła do siebie.- Więc wszystko wiesz - powiedziała.- Nie sądzę, żebyś był moim prześladowcą - masz innygłos i jesteś za wysoki -ale wiesz o nim wszystko, prawda?- Tak.Teraz posłuchaj mnie, Becky.Nie przyjechałem tu po to, żeby cię skrzywdzić.Jestem tu,żeby.Traktuj mnie jak swojego osobistego anioła stróża.- Jesteś taki ciemny, że bardziej przypominasz diabła, ale jesteś chyba od niego wyższy.Pozatym, w przeciwieństwie do diabła, nie masz za grosz wdzięku.Nie jesteś żadnym aniołem stróżem.Jesteś reporterem albo paparazzi, prawda?- Obrażasz mnie.Omal się nie roześmiała, pamiętała jednak, że on jest niebezpieczny i bardzo szybki.Dzięki Bogu,że nie zatrzymał pistoletu.Stał zbyt daleko, żeby wykopać jej nóż z ręki.Musi jednak pamiętać, jakijest szybki.Ma długie nogi.Dla pewności cofnęła się jeszcze o krok.- Mam tego dosyć! - Pogroziła mu nożem.- Powiedz mi, kim jesteś.I to zaraz, bo mogę cięskrzywdzić.Nie lekceważ mnie.Jestem silna.Już się nie boję, nie mam nic do stracenia.Popatrzył na nią - była potwornie zestresowana.- %7łeby zrobić mi krzywdę, musiałabyś podejść bliżej -powiedział wolno i spokojnie.- A tego niezrobisz.Tak, jesteś silna, nie chciałbym cię spotkać w ciemnej ulicy, ale robisz jeden wielki błąd.Każdy ma coś do stracenia, ty też.Twoje sprawy wymknęły się spod kontroli.- Wymknęły się spod kontroli - powtórzyła i wybuchnęła niewesołym śmiechem.- Sam nie wiesz,co mówisz.W uniesionej ręce wciąż trzymała nóż, chociaż czuła już skurcz mięśni.Patrzyła na niego izastanawiała się, czy może mu zaufać.- Wiem, co mówię.Chciałem powiedzieć, że prasa i media rzuciły się na ciebie pełną parą, ale tupowinnaś być bezpieczna.- Ty mnie znalazłeś.- Tak, ale ja jestem tak dobry, że czasami sam się temu dziwię.Uniosła nóż trochę wyżej.Słońce grzało ją w plecy.Taki piękny dzień, a wszystko było takbardzo pogmatwane.To ma być jej anioł stróż?Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale widząc wyraz jej twarzy, zrezygnował.Oboje zamarli naswoich miejscach.Potem zrobiła coś zadziwiającego.Rzuciła nóż na ziemię i podeszła do niego.Zatrzymała się niecałe pół metra przed nim, obrzuciła go uważnym spojrzeniem i wyciągnęła rękę.Zdezorientowany, potrząsnął nią.- Jeśli jesteś moim aniołem stróżem - powiedziała - to zadzwoń do patologa w Auguście idowiedz się, jak długo ta biedna kobieta, która wypadła ze ściany w mojej suterenie, była tamzamurowana.Była wysoka, nie musiał zanadto patrzeć w dół.Wciąż trzymał jej dłoń.- Dobrze.- Ot, tak? - Strzeliła mu palcami przed nosem.- Jesteś taki ważny, że możesz się tak szybkowszystkiego dowiedzieć? - W tym wypadku tak.Nie jesteś zbyt podobna do matki.Czuł, że jej dłoń sztywnieje, ale jej niewyrwała.- Nie, nie jestem.Mama mówiła mi zawsze, że jestem bardzo podobna do ojca.Mój tato - miał naimię Thomas -zginął w Wietnamie.Był bohaterem.Mama bardzo go kochała, chyba za bardzo.- Tak - powiedział.- Wszystko to wiem.- Skąd?- To nie jest teraz ważne.Uwierz mi.Nie wierzyła mu, ale nie upierała się przy tym.- Widziałam jego starą fotografię.Wyglądał tak młodo i szczęśliwie.Był bardzo przystojny,wysmukły, wysoki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •