[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez względu na to, ile mnie toSR będzie kosztowało.- Nagle, jakby pod wpływem jakiegoś impulsu,ukrył twarz w dłoniach i jęknął.- Boże! Boże! Nie mogę w touwierzyć.Jest taka delikatna, taka krucha, a mimo to potrafiła wyrzucićdziecko z łóżeczka.Betty westchnęła głęboko.- Nie zapominaj, że to nie było zwykłe dziecko i że.że ona jeurodziła.- Tym gorzej.- Podniósł na nią wzrok.- Nie rozumiesz, że totylko pogarsza sprawę? Ja byłem ojcem, a nie chciałem, żeby umarło.- Ale uważałeś, że lepiej, gdyby takie dziecko się nigdy nieurodziło.Chciałeś, żeby go nie było.Nie zaprzeczaj, Joe - uniosłarękę - bo ja sama czasami tego pragnęłam.I chyba się zgodzisz, żemam tu więcej do powiedzenia niż ty czy Elaine.Ta strasznabezradność małej powinna była wywołać we mnie uczucie miłości.Może tobie udało się ją pokochać, ale ja nie mogłam.Robiłam, comusiałam, a kiedy umarła, nie czułam nic z wyjątkiem ulgi.I ty pewnieczułeś to samo.W tej chwili nie ma dla mnie znaczenia, jak umarła.Patrzył na nią z lekko otwartymi ustami.- Myślałem.myślałem, że ją kochasz.- Och, Joe.Współczułam jej i litowałam się nad nią, dbałam o jejpotrzeby, lecz jeśli myślisz o miłości, to pozwól, że cię zapytam: Czyty ją kochałeś? Byłeś przecież jej ojcem.Spuścił głowę i natychmiast ją podniósł, kiedy usłyszał kich-nięcie.Zobaczył, że cała się trzęsie.- Przeziębiłaś się.SR Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się w stronę kominka idorzuciła kilka drew.Tak, czuła się chora.Była zziębnięta na kość.W tej chwilimarzyła, by znalezć się jak najdalej od tego domu, w pokoju, któryzawsze na nią czekał - u lady Mary.Miała dość wszystkiego iwszystkich.Co tu miała za życie? Tylko praca i niewdzięczność.Wdodatku, kiedy spojrzy teraz na siostrę, będzie widzieć, jak onaopuszcza siatkę, unosi materac i zrzuca to bezbronne dziecko napodłogę.Rozdział 23Chcesz powiedzieć, że jej nie potępiasz? - zapytał Joe.- Nie obwiniam, nie potępiam, wszystko jedno, jak to nazwiesz -powiedział Mike.- Jeśli chcesz znać moje zdanie, to jest to jedynadobra rzecz, jaką w życiu zrobiła.- Chyba żartujesz.- Nie żartuję, chłopcze.Urodziła potworka.Pomyśl, mógł żyć dodziś.Jak by teraz wyglądał? Ciało bez rozumu, bo nie miał przecieżrozumu.Jego umysł był jak biała kartka.Nie.- Potrząsnął energiczniegłową.- Nie zaskoczyłeś mnie swoimi nowinami, chłopcze.Posłuchajmojej rady i nie wywołuj wilka z lasu.Skoro z chłopcem ma byćwszystko w porządku, to powinieneś się tylko cieszyć.SR - Cieszyć? - powtórzył z goryczą Joe.- Cieszyć z tego, że mojażona jest zdolna do czegoś takiego?- Nigdy jej nie lubiłem - powiedział cicho Mike.- Doskonale otym wiesz.Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, pomyślałem sobie: MójBoże, jest inna od tej, która mnie oczarowała.Niestety okazało się, żejest taka sama.To replika twojej matki.I jak się wkrótce okazało,przypomina ją również charakterem.Czy twoja matka mogłaby opuścićsiatkę i wyrzucić kogoś na podłogę? Na Boga, tak.Nie mogępowiedzieć, że dzięki temu, co twoja żona zrobiła, zyskała mojąsympatię, lecz potrafię docenić jej odwagę.Kiedy będziesz ją potępiał,nie zapominaj, że drogo ją to kosztowało.Podejrzewam, że zapłaciła zato właśnie tym rozstrojem nerwowym.Dlaczego doszło do drugiegoataku, kiedy przyprowadziłeś do domu Elizabeth, jeden Bóg wie.Takczy owak stało się.Na twoim miejscu zostawiłbym sprawy swojemubiegowi.Innym wyjściem jest rozwód.Lecz to wstrętne słowo.Wdodatku nic na nią nie masz.- Nie byłbym tego taki pewny.Mike spojrzał na niego spod zmrużonych powiek.- Doprawdy?- Tak.Wierzysz, że jezdzi tak często do Londynu tylko po to, byzrobić zakupy i odwiedzić wuja? Nie przejmowałaby się tak tymstarym człowiekiem, gdyby nie miała w tym swojego interesu.A jawiem jaki.- Tak?- Jakieś dwa lata temu Marcus widział ją w restauracji zSR mężczyzną.- To jeszcze żaden dowód.- Zaczekaj chwilę.Był tam znowu na tygodniowej konferencji.To znaczy Marcus.Kiedy zobaczył ich po raz trzeci, po prostu do nichpodszedł i ona musiała go przedstawić temu facetowi.Zapomniałby owszystkim, gdyby nie powiedziała, że ten mężczyzna jest jej starymprzyjacielem i właśnie się spotkali.Mike westchnął głęboko.- Zawsze mówiłem, że przyjaciele są niezwykle użyteczni.- Nie mam pretensji do Marcusa, że mi powiedział.Zresztą nieprzejąłem się tym.- Spojrzał w bok.- Raczej tym, że zostałemwystrychnięty na dudka.Na moje uczucia to jednak wtedy niewpłynęło.Kiedyś powiedziałeś, że minie wiele czasu, nim przejrzę naoczy.Miałeś rację.Teraz jednak mam oczy szeroko otwarte i to odczasu, kiedy wpadły mi w ręce jego listy.- Wpadły ci w ręce?- Tak.Od jakiegoś czasu zaczęła zamykać na klucz szufladę wbiurku.Ale ja mam zapasowe klucze.Już same te listy wystarczyłybydo otrzymania rozwodu.- Kim jest ten gość? Znasz go?- Tak.Kiedyś mi go przedstawiła.Z tego, co wiem, mieli siępobrać.Myślę, że wyszła za mnie na złość tamtemu.Tak czy owakteraz jest żonaty i ma rodzinę.- Mój Boże, co się dzieje w tym domu.- Mike odwrócił twarz wstronę okna.- Wiesz, to nigdy nie był szczęśliwy dom, ale na swójSR sposób zawsze go kochałem.Jak własne dziecko.Zastanawiałem sięniedawno, jak długo jeszcze będziemy mogli tu zostać.- Odwrócił się ispojrzał na Joego.- Obawiam się, że wkrótce będziemy musieli się gopozbyć.- Och, nie dojdzie do tego.- Nie bądz taki pewny.Baxter i brak zamówień mogą naswykończyć.- Mamy jeszcze kapitał.- Który wkrótce stopnieje, kiedy trzeba będzie ratować upadającąfirmę.- Nie martw się.Nie dopuszczę do tego.Prędzej ją sprzedam.- Mój Boże! Do czego to doszło po tylu latach starań i wysiłków.Trudno w to uwierzyć.Ale wracajmy do naszych baranów.Cozamierzasz jej powiedzieć, kiedy wróci?- Muszę się nad tym zastanowić.- A więc zrób to, tylko na spokojnie.Tymczasem trzebapomyśleć o Betty.Mocno się przeziębiła.Zresztą trudno się dziwić.Jak, na Boga, udało jej się wyciągnąć cię na drogę i sprowadzić dodomu, nie wiem.- Ani ja.- Leży w łóżku?- Nie.Leży na kanapie w salonie.- Jeśli się jej nie polepszy, trzeba będzie zadzwonić po doktora.- Też o tym myślałem.Mike obrócił się w fotelu i spojrzał w ślad za wychodzącym zSR pokoju synem.- Następnym razem, kiedy postanowisz się upić, zamknij się wpokoju - powiedział cicho.- Tak zrobię.Może nawet dziś wieczorem - odpowiedział Joe.Doktor został wezwany do Betty we wtorek rano.Miałatrzydzieści dziewięć stopni gorączki i lekarz stwierdził u niej ciężkibronchit.W ciągu dnia jej stan się pogorszył i kiedy Joe wrócił dodomu, Mary powiedziała:- Z panienką jest bardzo zle.Myślę, że trzeba znowu wezwaćdoktora [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •