[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic więc dziw­ne­go, że po­my­lił jego na­zwi­sko i przed­sta­wił swo­je­go mi­ni­stra jako… Lut­kie­wi­cza.Zupełnie przy­pad­ko­wy i nie­pa­sujący do de­kla­ro­wa­nej zmia­ny kur­su był też następca Lut­kow-skie­go, An­drzej Ole­chow­ski.Po jego re­zy­gna­cji rząd Ol­szew­skie­go kończył już w ogóle bez mi­ni­stra fi­nansów.Nie da się też wska­zać żad­nej pro­so­cjal­nej czy pro­pra­cow­ni-czej ini­cja­ty­wy podjętej przez ten ga­bi­net.I w su­mie nic w tym dziw­ne­go, bo rząd Ol­szew­skie­go wszyst­kie swo­je na­bo­je wy­strze­lał prze­cież na zupełnie in­nych fron­tach – po­dej­mując nie­uda­ne próby czysz­cze­nia apa­ra­tu siłowe­go z funk­cjo­na­riu­szy daw­ne­go reżimu oraz prze­pro­wa­dze­nia lu­stra­cji.Zakończyło się to spek­ta­ku­lar­nym ha­ra­ki­ri rządu w trak­cie słyn­nej nocy te­czek.Wałęsę i Ol­szew­skie­go roz­grze­sza trochę to, że oni sami nig­dy ra­czej nie de­fi­nio­wa­li sie­bie jako le­wi­cy.Me­ga­lo­man Wałęsa w cza­sie pre­zy­den­tu­ry świa­do­mie próbował usta­wiać się wręcz w roli nowe­go mar­szałka Piłsudskie­go, ojca na­ro­du, który jest po­nad ta­ki­mi drob­nost­ka­mi jak tra­dy­cyj­ne po­działy ide­owe.Ol­szew­ski zaś (a jesz­cze bar­dziej jego za­ple­cze) uważał się po pro­stu za pra­wicę.W tym sen­sie dużo więcej, aby po­grze­bać re­al­ne po­stu­la­ty so­cjal­ne, zro­biły ugru­po­wa­nia, które same mówiły o so­bie „le­wi­ca”.Na tym polu od początku ry­wa­li­zo­wały dwa tra­dy­cyj­ne śro­do­wi­ska.Z jed­nej stro­ny PZPR-owscy apa­rat­czy­cy, szu­kający dla sie­bie miej­sca w no­wej rze­czy­wi­stości po­li­tycz­nej, z dru­giej zaś odwołująca się do pięknej kar­ty opo­zy­cyj­nej i an­ty­ko­mu­ni­stycz­nej Unia Pra­cy.Za­cznij­my właśnie od niej.Ka­dry miała niezłe.Zna­leźli się tu lu­dzie w śro­do­wi­skach opo­zy­cyj­nych cieszący się wręcz es­tymą nie mniejszą niż Mich­nik, Kuroń i Ma­zo­wiec­ki.Sym­bo­le – Zbi­gniew Bu­jak i Ka­rol Mo­dze­lew­ski, a także moc­no za­an­gażowa­ni eko­no­miści Ry­szard Bu­gaj i Ta­de­usz Ko­wa­lik.Był też po­pu­lar­ny bon vi­vant Alek­san­der Małachow­ski.W jed­nym UP trze­ba oddać spra­wie­dli­wość.Jako je­dy­na znacząca pol­ska siła po­li­tycz­na po 1989 r.kon­se­kwent­nie sta­wiała po­stu­la­ty eko­no­miczno-so­cjal­ne na pierw­szym miej­scu wśród swo­ich po­li­tycz­nych prio­ry­tetów.Po­pie­rała np.wzmoc­nie­nie i ochronę pra­co­biorców.Sprze­ci­wiała się pry­wa­ty­za­cji (zwłasz­cza for­so­wa­ne­mu przez śro­do­wi­ska li­be­ral­ne pro­gra­mo­wi po­wszech­nej pry­wa­ty­za­cji) czy ko­mer­cja­li­za­cji usług pu­blicz­nych.Pro­ble­my tej par­tii były jed­nak dwa.„Je­den to nasz zbyt­ni ide­alizm.Uważaliśmy, że wy­star­czy mieć rację, a lu­dzie po pro­stu za nami pójdą.Dru­gi powód na­sze­go upad­ku był pro­za­icz­ny.W star­ciu z SLD byliśmy par­tią biedną i po­zba­wioną źródeł finansowa­nia.I dla­te­go prze­gra­liśmy” – mówił mi kie­dyś Woj­ciech Bo­ro­wik, w la­tach 90.je­den z wpływo­wych działaczy Unii Pra­cy.Dra­mat (i co tu kryć, również nie­udol­ność) par­tii ujaw­nił się w pełni w mo­men­cie wiel­kie­go suk­ce­su, a więc w 1993 r., gdy udało jej się wpro­wa­dzić do Sej­mu 41 posłów.Unia otrzy­mała wte­dy pro­po­zycję wejścia do rządu SLD-PSL.„Jak możemy wcho­dzić do rządu z SLD? Nie dość, że to ko­mu­na, to jesz­cze… pra­wi­co­wa” – la­men­to­wał wte­dy na par­tyj­nym zjeździe Alek­san­der Małachow­ski.Na­to­miast eko­no­mi­sta Ta­de­usz Ko­wa­lik nie mógł wy­ba­czyć SLD, że jesz­cze nie przejął władzy, a już pusz­cza oko do Między­na­ro­do­we­go Fun­du­szu Wa­lu­to­we­go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •