[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak wiele miałeś przygód, że już nawet nie pamiętasz nazwiskmężczyzn, z których żonami.- Nie skończyła zdania.- Wyjaśnij mi, jak wtakich okolicznościach demonstrujesz swą honorową postawę? Dziarskosalutujesz i szepczesz  Za Boga i ojczyznę!", nim wskoczysz do kolejnegołóżka?!Zaczęła gwałtownie mrugać oczami, a potem zasłoniła je ręką.Justin spoglądał na nią w osłupieniu.Był przecież szpiegiem, nie jakimśprzeklętym rozpustnikiem.Powinna już to wiedzieć, do wszystkich diabłów! - A pan Underhill - dodała, pociągając głośno noskiem - jeśli cię tointeresuje, jest mężem damy, z której sypialni wymykałeś się dziesięć lat temu,kiedy cię przyłapałam na gorącym uczynku!Miał już tego dość! Od dawna przestało go bawić nieporozumienie,skutkiem którego Evie uznała go za  pożeracza serc".- Nigdy mnie nic nie łączyło z panią Underhill - oświadczył.- Ułożyłaśsobie bajeczkę na podstawie pewnego wydarzenia z dzieciństwa, które sobiecałkiem opacznie wytłumaczyłaś.I przypięłaś mi etykietkę, na którą sobieniczym nie zasłużyłem.Pani Underhill odgrywała rolę kuriera, przewożącszczególnie ważne informacje.Udałem się do jej pokoju, żeby je odebrać.Ot, icała prawda! - podsumował.Ciemne oczy Evelyn zwęziły się.- Biorąc pod uwagę, jak często mijasz się z prawdą, chyba nie sądzisz, żeuwierzę ci na słowo?Niech to szlag! Miała słuszność.Całe jego życie było jednym wielkimkłamstwem.Stał z rękoma zwieszonymi po bokach, zaciskając i rozwierającpięści.Wiedział, że wszystko, co powie, zostanie wykorzystane przeciw niemu.Nie powiedział więc nic.Z wyniosłą miną Evie przerzuciła sobie przez ramię róg prześcieradła.Zdumiewające, że ktoś może wyglądać idiotycznie, a zarazem niesłychaniepociągająco!.- Lepiej, żebyś sobie poszedł.- Nie!Otworzyła usta ze zdumienia, ale natychmiast je zamknęła.- Słucham?!- Nie mogę jeszcze stąd wyjść.Trzeba najpierw coś z tym zrobić.Nadalniczego nie rozumiesz, Evie! Powiem ci coś więcej.Zanim tu wszedłem, ktośotworzył większą skrzynię.Z pewnością zrobił to człowiek, na którego polująmoi zwierzchnicy.Jest więc w tym domu, może w charakterze gościa, może wroli służącego.I wie, że skrzynia znajduje się u ciebie.Coś w tonie głosu Justina uświadomiło jej powagę sytuacji.Zdławiła wsobie gniew i ból.Słuchała uważnie, gdyż nagle ogarnął ją strach, a instynkt podpowiadał, że Justin zrobi wszystko, co w jego mocy - a domyślała się już,jak wiele to oznacza - by ją ochronić.- Pomyśl tylko, Evie - zaczął Justin.- To szpieg.Wyjątkowo dobry.Niezwykle ostrożny.Moi zwierzchnicy z pewnością starannie obmyślilirzekome  przecieki" i ślady, które miały naprowadzić go na mój trop.- Czemu aż tak mu zależy na zdemaskowaniu ciebie? Dlaczego właśnieciebie uznano za idealną przynętę?- Nie licząc nagród, wyznaczonych przez niektóre rządy zazdemaskowanie groznego szpiega, czyli mnie, może pociąga go sława? Takisukces nie przeszedłby bez echa.- Jesteś aż taki ważny? I taki niebezpieczny? - spytała, obserwując gobacznie.Po raz pierwszy ujrzała go w całkiem nowym świetle.- Owszem.A ponieważ i ja, i mój przeciwnik jesteśmy profesjonalistamiwysokiej klasy, moi zwierzchnicy musieli być niesłychanie ostrożni,opracowując fałszywe tropy.Inaczej ich zwierzyna szybko by zwietrzyłapodstęp.Jeszcze nie rozumiesz, do czego zmierzam?- Nie.- Zrozum, Evie.On nie ma pewności, że to ja.Podejrzewa mnie,oczywiście, i nie spuszcza mnie z oka.Ale to ty, Evie.Rozumiesz? To tyzagarnęłaś skrzynię!W końcu do niej dotarło.- Ależ to było nieporozumienie! Z pewnością ten agent, kimkolwiek jest,zorientował się, że odbieranie wszelkich przesyłek wchodzi w zakres moichobowiązków!- Jedna pomyłka zawsze może się zdarzyć.Ale dwie?.A ty już po razdrugi przywłaszczasz sobie przesyłki z niekompletnym adresem.Co gorsza, wjednej z nich znajduje się bezcenny wynalazek.A w każdym razie tak sądzi naszprzeciwnik.Evelyn czuła zawrót głowy.Myśli jej się rwały, narastał w niej strach.- Ale jemu nie zależy na mnie! Tylko na skrzynce! - Zależy mu i na skrzynce, i na zdemaskowaniu szpiega.A podejrzewa,że możesz nim być ty.Justin spojrzał na nią niemal z litością.- Nie gap się na mnie w taki sposób! - zaprotestowała gwałtownie.- Zpewnością zachowałabym zimną krew, gdybym była szpiegiem jak ty.Ale niejestem!Zesztywniał nagle.- Możesz być pewna, że nie zamierzam stać z założonymi rękami! Jesteśnajbardziej inteligentna i przedsiębiorcza ze wszystkich kobiet, jakie znam.Więc może, zamiast obwiniać mnie o wszystko, zrobisz użytek ze swoichtalentów i pomożesz mi? Wspólnie rozwikłamy tę zagadkę i wydobędziemy sięz matni.Uświadomiła sobie, że Justin jest równie zagrożony jak ona.Taświadomość pomogła jej zwalczyć ogarniający ją strach.Justin docenił jejdoświadczenie, pomysłowość i konsekwencję.Zwrócił się do niej o pomoc.Niemogła mu odmówić!Odetchnęła głęboko.- W porządku! Nie możemy po prostu przybić wieka do mniejszejskrzynki i zostawić wszystkiego na łasce boskiej.Musimy założyć, że naszprzeciwnik wie, że jesteśmy tu, razem z przesyłką.Jeżeli uzyska dostęp do niej,otworzy wewnętrzną skrzynkę i zobaczy, że jest pusta, z pewnością uzna, żezostawiliśmy ją umyślnie, żeby go zmylić, a jej zawartość znajduje się już wnaszych rękach.Krążyła niespokojnie po pokoju.Myśli kłębiły się jej w głowie.- Musimy odkryć, kim on jest!.Ale jak?.- Powinniśmy oprzeć się na logicznych założeniach - odparł Justin.- Popierwsze: wiedział, gdzie ustawiono skrzynie przywiezione ze stacji przezBlumfielda.Orientował się, że inne dotychczasowe przesyłki zawierająwyłącznie przedmioty czy produkty niezbędne do przygotowania bankietuweselnego i zapewnienia wygód gościom.A zatem nasz szpieg albo samprzebywa w North Cross Abbey lub ma tu wolny wstęp, albo też ktoś ze służbyczy robotników donosi mu o wszystkim.Evelyn opadła na łóżko i zapatrzyła się w przestrzeń. - Ktoś z domowników? Ze służby?- Kimkolwiek jest, bez wątpienia bacznie obserwuje wszystko, co dziejesię w tym domu - mówił dalej Justin.- Jutro mamy uroczystości weselne.Naszszpieg liczy na to, że spróbujesz wywiezć skrzynkę, korzystając z ogólnegozamieszania.To rzeczywiście byłby odpowiedni moment.- Masz już jakiś plan? - domyśliła się.- Tak.Nie sprawimy mu zawodu! Jutro wymknę się podczas ceremoniiślubnej.Miejmy nadzieję, że mając przede wszystkim ciebie na oku, nie od razusię zorientuje, iż zniknąłem mu z pola widzenia.Potem straci trochę czasu, nimmnie dogoni.A kiedy mu się to uda, przekona się, że wiozę skrzynię.pełnącegieł.- Ale czy on.- zaczęła Evie i nagle twarz się jej rozjaśniła.- Rozumiem!Pomyśli, że to manewr mylący i że ktoś inny zwiał z zawartością skrzyni! Możeja?- Nie! - zagrzmiał Justin.Boże święty, ta kobieta robi co może, żebyporządnie oberwać! - Beverly pojedzie w przeciwnym kierunku.Przez chwilę obawiał się, że Evie zacznie się wykłócać o swoje prawa, aleostatecznie westchnęła z rezygnacją.- Prawda, mam ważniejsze sprawy na głowie.Zobowiązania wobec paniVandervoort, rozumiesz.Tłumaczyła się przed Justinem, jakby jej zarzucał, że nie doceniaproponowanej jej roli przynęty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •