[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ka\dy dzień rozpoczyna się cudem, pomyślał nagle.Pasma rozrastały się, z sekundy na sekundę zmieniając kolory.Czymkolwiek jest Bóg, dziękuję Bogu za ten dzień.Tak mu się spodobały te słowa, \e wypowiedział je głośno. Czymkolwiek jest Bóg, dziękuję Bogu za ten dzień.Ukazały się pierwsze końskie łby, spiczaste uszy rysujące się na tle świtu.Zobaczył tak\e głowę Indianina.Pewnie to chłopiec, który bez przerwy się śmieje.Znalazł Cisca bez większych kłopotów.Bułanek zar\ał na widok zbli\ającego się panai serce wezbrało w poruczniku.Koń poło\ył miękki pysk na piersi Dunbara i obaj stali przezdłu\szą chwilę w bezruchu, dając się osnuć porannemu chłodowi.Porucznik łagodnie uniósłszczękę Cisca i chuchnął mu w oba nozdrza.Zdjęte ciekawością, pozostałe konie zaczęły się tłoczyć dookoła nich, ale zanim stałysię dokuczliwe, porucznik Dunbar zało\ył Ciscowi uzdę i ruszył z powrotem do obozu.Jazda w powrotnym kierunku wywierała nie mniejsze wra\enie ni\ spacer w tę stronę.Tymczasowa wioska była doskonale dostrojona do zegara natury i budziła się do \yciapowoli, jak dzień.Rozpalono kilka ognisk i robiła wra\enie, jakby w ciągu krótkiego czasu, któryupłynął od jego wyjścia, wszyscy ju\ wstali.W miarę jak robiło się jaśniej, jakby ktośpodkręcał stopniowo knot lampy, jaśniejsze robiły się tak\e poruszające się po oboziesylwetki.- Có\ za harmonia - powiedział stłumionym głosem porucznik, idąc z rękąprzewieszoną przez kłąb Cisca.A potem pogrą\ył się w zawiłej serii głębokich i abstrakcyjnych myśli dotyczącychzalet harmonii, które nie opuszczały go przez cały czas śniadania.2Tego ranka wyruszyli ponownie i Dunbar zabił następnego bizona.Tym razemutrzymał Cisca w ryzach podczas szar\y i zamiast rzucić się w środek stada, przepatrzył jegoskraj w poszukiwaniu stosownego zwierzęcia, po czym je przegonił.Choć mierzył bardzostarannie, za pierwszym strzałem przeniósł za wysoko i trzeba było drugiej kuli, bydokończyć roboty.Wzięta na cel krowa była du\a i został pochwalony za dobry wybór przez dziesiątkiwojowników, którzy podjechali, \eby przyjrzeć się zdobyczy.Nie było ju\ tego podniecenia,które towarzyszyło łowom w pierwszym dniu.Tego dnia nie jadł ju\ świe\ej wątroby, ale wewszystkim, co robił, czuł się bardziej kompetentny.Raz jeszcze kobiety i dzieci wysypały się na równinę, by oprawić zwierzęta, i póznympopołudniem tymczasowy obóz był zapchany mięsem.Niezliczone kozły do suszeniauginające się pod cię\arem tysięcy funtów mięsa wyrastały jak grzyby po deszczu i dalejucztowano, zjadając świe\o upieczone przysmaki. Wkrótce po powrocie do obozu młodsi wojownicy i pewna liczba chłopców,niezdolnych jeszcze do wstąpienia na wojenną ście\kę, zorganizowali turniej wyścigówkonnych.Serce rosło w Tym Który Du\o Się Zmieje, gdy\ jechał na Ciscu.Swoją prośbęprzedstawił z takim szacunkiem, \e porucznik nie potrafił mu odmówić i musiało minąć kilkagonitw, zanim uświadomił sobie ze zgrozą, \e zwycięzcy obdarowywani są końmipokonanych.Oburącz trzymał kciuki za Tego Który Du\o Się Zmieje i szczęśliwie dlaporucznika chłopiec wygrał wszystkie swoje trzy gonitwy.Potem oddano się hazardowi i Wiatr W Jego Włosach wciągnął porucznika do gry.Zwyjątkiem tego, \e grano kośćmi, była dlań zupełnie nieznana i nauka jej arkanów kosztowałaDunbara cały zapas tytoniu.Niektórzy gracze zainteresowani byli spodniami z \ółtymilampasami, ale przehandlowawszy ju\ kapelusz i kaftan, porucznik pomyślał, \e powinienprzynajmniej utrzymać jakieś pozory noszenia munduru.Ponadto, przy takim obrocie spraw, straciłby spodnie i nie miałby w czym chodzić.Podobał im się tak\e napierśnik, ale i on był poza stawką.Zaoferował parę starychbutów, które miał na sobie, ale dla Indian nie przedstawiała ona \adnej wartości.Wreszcieporucznik postawił swoją strzelbę i gracze jednomyślnie ją zaakceptowali.Zakład o strzelbęwywołał du\e poruszenie i gra natychmiast poszła o wysokie stawki, przyciągając wielukibiców.Teraz porucznik wiedział ju\, co robi, i w miarę jak toczyła się gra, szczęście się doniego uśmiechnęło.Miał dobrą passę, a kiedy opadł kurz po jego kolejce rzutów, nie tylkozachował strzelbę, ale stał się teraz nowym właścicielem trzech doskonałych kuców.Przegrani oddali swoje skarby z takim wdziękiem i humorem, \e Dunbar czuł sięzobowiązany odpowiedzieć tym samym.Największego i najsilniejszego z kuców podarowałWiatrowi W Jego Włosach.Potem ciągnąc za sobą w orszaku całą chmarę ciekawskich,przeprowadził pozostałe dwa konie przez obóz i dotarłszy do wigwamu Wierzgającego Ptaka,wręczył cugle czarownikowi.Wierzgający Ptak był uradowany, ale i zakłopotany.Gdy ktoś wytłumaczył mu, skądwzięły się konie, rozejrzał się, odszukał wzrokiem Tę Która Stoi Z Pięścią i zawołał ją,pokazując, \e chce, by porozmawiała w jego imieniu.Stojąc i słuchając czarownika,przedstawiała okropny widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •