[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie rozumiem.Dlaczego myślałaś, że może wrócić?Zagryzając wargę, Julia toczyła beznadziejną walkę ze swoimsumieniem.232ouslaandcs - Jest coś, o czym ci nie powiedziałam.Kilka dni temu, podwieczór, widziałam go znowu, skradającego się w pobliżu szkoły.Gdy mnie zobaczył, uciekł.Zmarszczył ciemne brwi, a na jego twarzy pojawił się grymas.Podszedł kilka kroków, by stanąć z nią twarzą w twarz.- I nie powiedziałaś mi o tym? Mój Boże, Julio! Co ty sobiemyślałaś?Nieprzyzwyczajona do bycia pouczaną, utkwiła w nimspojrzenie.- Myślałam, że to nie twoja sprawa.To wszystko.Elfrida i jazdecydowałyśmy się pełnić wartę.Ona wzięła wcześniejszą zmianę, japózniejszą.- A więc wtajemniczyłaś Elfridę, a nie mnie.Przypuszczam, żechciałyście przegonić uzbrojonego włamywacza tym cholernympogrzebaczem.Jeśli tak to ująć, rzeczywiście brzmiało absurdalnie.Ale jegosarkazm wzbudził w niej jedynie złość.- Skąd miałam wiedzieć, że ma przy sobie pistolet? I jeślizamierzasz na mnie krzyczeć, możesz od razu wrócić do swegopokoju.Julia usiadła na sofie, otulając się mocno szlafrokiem.A niechgo diabli! Nie musiał jej prawić kazań.I tak nosiła w sobie ciężarwiny.Chodząc po pokoju, Jack przeczesał palcami włosy, powodując,że kilka kosmyków opadło mu na czoło.Potem usiadł obok niej nasofie.233ouslaandcs - Wybacz mi, milady - powiedział wymuszonym tonem.- Alepamiętaj o okolicznościach.Dzisiaj dowiedziałem się, że drańprzyszedł tutaj już trzeci raz.A dzisiaj uciekł mi przez mur i wmiędzyczasie kopnął w głowę.Słysząc jego słowa, Julia zapomniała o gniewie.Wzięła do rękilampę, aby przyjrzeć się guzowi.Zaczerwienienie powoli bladło.- Myślałam, że się pośliznąłeś na rakietce.Jack odsunął jej rękę, trzymając ją delikatnie za nadgarstek.- Obie rzeczy miały miejsce.Teraz opowiedz mi o tym drugimspotkaniu.Możesz go opisać?- Zmierzchało już i nie przyjrzałam mu się za dobrze.- Musiałaś coś widzieć.Był wysoki czy niski? Krępy czy chudy?Miał ciemne czy jasne włosy?- Był przygarbiony, miał na sobie szynel i kapelusz.- Czując ponapiętych palcach Jacka wzrastającą w nim frustrację, dodała: - Byłraczej średniego lub wysokiego wzrostu.I odjechał na koniu.Uniósł brew.- Arystokrata.Tak myślałem, sądząc po głosie.- Rozmawiał z tobą?- Tylko gdy kazał mi się zatrzymać, w przeciwnym razie mówił,że będzie strzelał.Wyprostowała się.- Posłuchałeś go oczywiście, prawda?Na ustach Jacka pojawił się uśmiech, który sprawiał, że w ogólenie przypominał zwykłego nauczyciela matematyki.234ouslaandcs - Niezbyt dobrze znoszę rozkazy.Powinnaś to wiedzieć.Pozatym, pistolet nie wypalił, pamiętasz?- Ale mógł! Pogłaskał jej dłoń.- Odbiegamy od tematu.- Zniżając głos spojrzał jej głęboko woczy.- I muszę przyznać, że trochę tego nie rozumiem.Dlaczegoarystokrata miałby włamywać się do szkoły? Nie trzymasz tu przecieżżadnych kosztowności.Zaschło jej w ustach.- Nie.- Czego mógł więc szukać w twoim biurku za pierwszym razem,jak myślisz? Musiało to być dla niego coś bardzo ważnego, skoropróbował jeszcze dwa razy.- Nie mam pojęcia.Jego kciuk błądził delikatnie po jej kłykciach.- Powiedz mi, Julio.Coś tutaj nie gra.Chcę ci pomóc,niezależnie od tego, w jakie tarapaty wpadłaś.Jego dotyk uspokajał i pobudzał jednocześnie.Jack prosił ją, abymu zaufała.Pragnęła tego całym sercem.Emanował siłą idoświadczeniem, a w razie niepomyślnego obrotu spraw mogłabymieć potężnego sprzymierzeńca.Jej wzrok powędrował ku pistoletowi, którego długa lufabłyszczała w świetle kominka.Jack mógł zostać dzisiaj zabity.Chociaż z tego powodu jest mu winna prawdę.Tłumiąc swoje obawy, Julia wstała z sofy.- Poczekaj tutaj - szepnęła.- Jest coś, co chciałabym ci pokazać.235ouslaandcs XVPodczas zawodów, jakie pan B.F.urządził sobie ze swymikoleżkami, wypił całą karafkę brandy.Krótko potem, próbującwsiąść na konia, wylądował w krzakach bukszpanu niedaleko klubu.Kurier TowarzyskiJack przypatrywał się jej, gdy szła przez ciemny pokój w stronębiurka.Mimo niepokojącej sprawy z włamywaczem, zdał sobiesprawę, że przygląda się kołysaniu jej bioder.To wystarczyło, abyzapomniał o tępym pulsowaniu w skroniach.Od chwili, gdy Julia pojawiła się, biegnąc na ogrodowej ścieżce,był świadomy jej nagości pod cienką koszulą nocną i szlafrokiem.Włosy miała długie, lekko splecione, a delikatne brązowe lokitworzyły piękną ramę dla jej twarzy.Cholera, kogo, u diabła, obchodziło demaskowanie intruza?Jedyną tajemnicą, którą chciał rozwiązać, była Julia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •