[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwilÄ™ potem, podczas gdy jeden z nich wiosÅ‚owaÅ‚, drugi nahaku spuszczonym do wody wyciÄ…gaÅ‚ na powierzchniÄ™ jakiÅ› ciężar i już go miaÅ‚ umieÅ›cić na Å‚odzi, gdyprzy porÄ™czy mostu ukazaÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiek w czerwonym kapeluszu i gÅ‚osem silnym, a ponurym wymówiÅ‚uroczyste sÅ‚owa: Niech siÄ™ speÅ‚niÄ… sprawiedliwe wyroki króla!.WioÅ›larz zadrżaÅ‚ i mimo próśb towarzysza rzuciÅ‚ ciaÅ‚o kawalera de Bourdon do rzeki.IIIOkoÅ‚o szeÅ›ciu miesiÄ™cy upÅ‚ynęło od opisanego wypadku.Noc zapadaÅ‚a nad wielkim miastem i zwierzchoÅ‚ka bramy Saint Germain widzieć można byÅ‚o, jak w miarÄ™ zbliżania siÄ™ północy niknęły wmroku dzwonnice i wieże, którymi jeżyÅ‚ siÄ™ Paryż w 1417 roku; wkrótce wszystko utonęło we mgle,która wznosiÅ‚a siÄ™ z Sekwany falujÄ…c i podrywajÄ…c siÄ™ na wietrze.Przez chwilÄ™ jeszcze dojrzeć możnabyÅ‚o stary Louvre z kolumnadÄ… wież, katedrÄ™ Notre Dame i wysmukÅ‚Ä… dzwonnicÄ™ Saint Chapelle; potemcieÅ„ rzuciÅ‚ siÄ™ na uniwersytet, okryÅ‚ wieże Saint Germain, doÅ›cignÄ…Å‚ Sorbony, spoczÄ…Å‚ chwilÄ™ na dachachdomów, spuÅ›ciÅ‚ siÄ™ na ulicÄ™, przestÄ…piÅ‚ waÅ‚y, rozpostarÅ‚ siÄ™ na caÅ‚ej przestrzeni, a idÄ…c dalej, zatarÅ‚ nahoryzoncie czerwonawÄ… liniÄ™, jakÄ… pozostawiÅ‚o zachodzÄ…ce sÅ‚oÅ„ce, niby ostatnie pożegnanie ziemi, naktórej kilka minut przedtem odznaczaÅ‚y siÄ™ jeszcze czarne sylwetki trzech dzwonnic opactwa SaintGermain des Prés.Jednakże na linii murów, obejmujÄ…cych jakby pasem uÅ›pionego olbrzyma, rozróżnić można rozsta-wione warty, majÄ…ce strzec jego bezpieczeÅ„stwa.Miarowy i monotonny odgÅ‚os kroków tych wart po-równać by można do pulsacji krwi w żyÅ‚ach tego olbrzyma, Å›wiadczÄ…cych że życie w nim wre, chociażchwilowo pokryte pozorami Å›mierci.Od czasu do czasu okrzyki:  Baczność! Czuwajcie, straże!  dajÄ…siÄ™ sÅ‚yszeć w jednym punkcie i jak echo przebiegajÄ… stopniowo caÅ‚y okrÄ…g murów i wałów miasta, i po-wracajÄ… znowu do miejsca, z którego wyszÅ‚y.Pod cieniem, padajÄ…cym od bramy Saint Germain, wznoszÄ…cej siÄ™ wysoko nad mury, przechadzasiÄ™ strażnik smutniejszy i cichszy od innych.Po ubiorze jego na pół wojskowym, a na pół mieszczaÅ„skimÅ‚atwo odgadnąć, że jakkolwiek chwilowo peÅ‚niÄ…cy obowiÄ…zki żoÅ‚nierza, czÅ‚owiek ten należy raczej dokorporacji rzemieÅ›lników, która na rozkaz marszaÅ‚ka d Armagnac dostarczyÅ‚a piÄ™ciuset ludzi do strażymiasta.Od czasu do czasu zatrzymuje siÄ™ on, opiera na ciężkiej halabardzie, w którÄ… jest uzbrojony, za-puszcza niepewne spojrzenie w przestrzeÅ„, potem z westchnieniem na nowo zaczyna siÄ™ przechadzać.Wtem zwróciÅ‚ jego uwagÄ™ gÅ‚os czÅ‚owieka, znajdujÄ…cego siÄ™ z zewnÄ™trznej strony okopów, proszÄ…cy ootworzenie bramy Saint Germain.Osobistość opózniajÄ…ca siÄ™ liczyÅ‚a widocznie na uprzejmość wartow-nika, który na wÅ‚asnÄ… odpowiedzialność mógÅ‚ po godzinie dziewiÄ…tej wpuÅ›cić przybysza.Przypuszczaćnależy, że nie myliÅ‚ siÄ™ co do wpÅ‚ywu jaki posiadaÅ‚, gdyż mÅ‚ody wartownik zaledwie gÅ‚os posÅ‚yszaÅ‚,zszedÅ‚ po wewnÄ™trznej spadzistoÅ›ci waÅ‚u fortecznego i zapukaÅ‚ do maÅ‚ego okienka, przez które przedzie-raÅ‚o siÄ™ Å›wiateÅ‚ko lampy, woÅ‚ajÄ…c dość gÅ‚oÅ›no, aby go można byÅ‚o usÅ‚yszeć wewnÄ…trz: Ojcze, wstaÅ„cie prÄ™dko i otwórzcie bramÄ™ panu Juvénalovi des Ursins.80 Zmiana kierunku Å›wiatÅ‚a dowodziÅ‚a, że wyrazy te dosÅ‚yszane zostaÅ‚y; strarzec, z lampÄ… w jednej ipÄ™kiem kluczy w drugiej rÄ™ce, wyszedÅ‚ z domu i zbliżaÅ‚ siÄ™ w towarzystwie mÅ‚odziana, który go woÅ‚aÅ‚,pod sklepienie wznoszÄ…ce siÄ™ nad ciężkÄ…, w żelazo okutÄ… bramÄ….Jednakże, przed wÅ‚ożeniem klucza wzamek, jakby zapewnienie syna byÅ‚o niedostateczne, starzec zapytaÅ‚ czÅ‚owieka, stojÄ…cego z przeciwnejstrony i pukajÄ…cego nogÄ… o bramÄ™. Kto tam? Otwórzcie, ojcze Leclerc, jestem Jan Juvénal des Ursins, radca parlamentu pana naszego i króla.ZapózniÅ‚em siÄ™ u przeora opactwa Saint Germain des Prés; ponieważ jednak jesteÅ›my starzy znajomi,wiÄ™c liczyÅ‚em na waszÄ… uprzejmość. Tak, tak  mruknÄ…Å‚ Leclerc  jesteÅ›my starzy znajomi, jakkolwiek jam starzec, a wy dziecko pra-wie jeszcze.Ojciec twój, mÅ‚odzieÅ„cze, miaÅ‚ prawo mówić do mnie w ten sposób, gdyż obydwaj rodzili-Å›my siÄ™ w mieÅ›cie Troyes, w 1350 roku, a znajomość nasza sześćdziesiÄ™ciooÅ›mioletnia zasÅ‚ugiwaÅ‚a namiano dawnej i trwaÅ‚ej.WymawiajÄ…c te sÅ‚owa, dozorca zakrÄ™ciÅ‚ dwa razy klucz w zamku, obróciÅ‚ na osi ciężkÄ… sztabÄ™ żela-znÄ…, zamykajÄ…cÄ… bramÄ™, w ten sposób, aby przyjęła kierunek pionowy, a jednÄ… rÄ™kÄ… popychajÄ…c, drugÄ…ciÄ…gnÄ…c ku sobie, uchyliÅ‚ dwie poÅ‚owy olbrzymich drzwi, dajÄ…c przejÅ›cie mÅ‚odemu czÅ‚owiekowi, mogÄ…-cemu liczyć od dwudziestu szeÅ›ciu do dwudziestu oÅ›miu lat. DziÄ™kujÄ™ wam, ojciec Leclerc  rzekÅ‚ mÅ‚odzian, uderzajÄ…c po ramieniu starca gestem wyrażajÄ…-cym szacunek i życzliwość  dziÄ™kujÄ™, a przy sposobnoÅ›ci liczcie na mnie, jak ja obecnie liczyÅ‚em nawas. Panie Juvénal  rzekÅ‚ mÅ‚ody żoÅ‚nierz  w usÅ‚udze, jakÄ… wam ojciec mój wyÅ›wiadczyÅ‚ i ja teżudziaÅ‚ braÅ‚em, gdyż gdybym go nie zawiadomiÅ‚, mógÅ‚byÅ› pan z Å‚atwoÅ›ciÄ… przepÄ™dzić noc po drugiejstronie wałów. Ach! to ty, Perrinecie! Cóż ty robisz w tym ubraniu i o tak pózniej porze? Jestem na warcie z rozkazu marszaÅ‚ka, a ponieważ wolno mi byÅ‚o obrać sobie stanowisko, przy-szedÅ‚em na obiad do mego starego ojca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •