[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzył oczy ponownie, bardzo delikatniewyswobodził się spod dotyku Cordelii i obejrzał się na nią.- Zechce pani usiąść obok mnie?Z bijącym sercem, ogromnie pragnąc usłyszeć jego dobrą opinię, podeszła i za-jęła miejsce w fotelu naprzeciw.- Wyuczyła się pani doskonale - zaczął.- Uważam, że ma pani niezwykle wy-czulony zmysł obserwacji i gratuluję: tak się składa, że istotnie mam spory talentdo liczb.RLTUśmiechnął się do niej.Wozy jak zwykle przejeżdżały z turkotem ulicą, a zkościoła naprzeciwko dobiegło bicie wieczornych dzwonów.- Lecz czy mogę powiedzieć coś, co być może panią zaskoczy? Skinęła głową.Rillie, zafascynowana, przerwała grę.- Cordelio.jeśli mogę tak się do pani zwracać.wydaje mi się, że pani dotykjest nazbyt.osobisty.Mimo obaw natychmiast zrozumiała, o co mu chodzi.Pamiętała wstrząs tam-tego pierwszego dnia, badanie pierwszej klientki: gdy dotykała głowy pannyNeville, w jakiś sposób w bolesnym rozbłysku pamięci powróciło do niej coś, cotak gorliwie starała się zapomnieć.Wiedziała, że czasem, trzymając dłonie nagłowach odwiedzających, pozwala sobie pomyśleć o Morganie i o tym, jak bar-dzo potrzebował, by go pocieszyć i uspokoić.Jej twarz oblała się mocnym ru-mieńcem.Mężczyzna zauważył to i ciągnął dalej bardzo łagodnie i życzliwie:- Dotyk pani dłoni jest bardzo wdzięczny i wielu ludzi znajduje go kojącym.Lecz to nie mesmeryzm.Ani frenologia.Istnieje zapewne inny rodzaj energii,który może pani odnalezć, bijący z tego samego zródła w pani wnętrzu i tegosamego współczucia, lecz bardziej - z wielką starannością dobierał słowa - obo-jętny.Wierzę również, iż frenologia i mesmeryzm są od siebie całkiem odrębne.I w swojej najdoskonalszej formie.za sprawą wielkiej mocy sprawiania dobralub zła.są bezosobowymi filozofiami.Tak samo jak być nią musi medycyna.Cordelia skinęła głową, niezdolna wypowiedzieć słowo.Monsieur Roland zro-bił ruch, jakby chciał wstać.- Nie, proszę! - szepnęła.- Zrobię herbaty - zaproponowała Rillie, lecz starzec się sprzeciwił.- Wystarczy na jeden dzień - oznajmił.- Rozmawiamy o nieskończenie złożo-nych, nieskończenie trudnych i subtelnych kwestiach.Podniósł kapelusz.Rillie odprowadziła go do wyjścia; szmer ich głosów niósłsię przez zmierzch.Po powrocie zastała przyjaciółkę zgiętą wpół, jakby zrobiło jej się niedobrze.- Tak bardzo za nimi tęsknię.- Płakała.- Czasem to jak nóż przeszywającyserce i obracający się w ranie, w chwili gdy najmniej się tego spodziewam.- Azyściekały na jej szale, na suknię.- Oni tutaj - niezbornym gestem wskazała pokój -to jedyne głowy, jakie gładziłam od wyjazdu z Walii.i.czasem.tylko nachwilę.pozwalam sobie wspomnieć tamte dni.A on wiedział! Wiedział! To ta-kie zawstydzające, że się domyślił!RLTRillie wzięła Cordelię w ramiona.Kiedy wrócił następnego dnia póznym popołudniem, jak ustalili z Rillie, Cor-delia była blada, lecz opanowana.- Dziękuję - powiedziała cicho.Był poważny i uprzejmy, nie wspomniał o poprzedniej wizycie.- Czy dziś po południu, Cordelio, spróbowałaby mnie pani zme-smeryzować?Przyjaciółki spojrzały na siebie.- Jak panu wiadomo, udało mi się zaledwie raz, monsieur.To rzecz, którejnie.rozumiem, i zastanawiałam się także, czy być może jedynie kobiety podda-ją się mesmeryzacji.Pozostał poważny i uprzejmy.- Gdyby mesmeryzm miał działać tylko w wypadku dam o nerwowym usposo-bieniu, poddających się sugestii przy pierwszej o niej wzmiance, byłby oszu-stwem.Ogłasza pani swe usługi również jako magnetyzerka, musi więc panispróbować pojąć, co to dokładnie jest.- Nadal jednak mówił łagodnie.- Jestemstarym człowiekiem.Jak pani widzi, poruszam się bardzo wolno.Zobaczmy, czychoć w niewielkim stopniu zdoła pani złagodzić ból w moim krzyżu.- Ale ja.udzielam wskazówek ludziom, którzy mają się pobrać.Ja.właści-wie nie potrzebuję mesmeryzmu.- Mimo to - powtórzył.Zauważył jej zdenerwowanie.- Chcę, by pani zrozu-miała - wyjaśnił życzliwie, lecz stanowczo - że w mojej przynajmniej opiniimesmeryzm nie jest sztuczką, złudzeniem ani magią! Da się go wyjaśnić na dro-dze rozumu i obserwacji.Wierzę, że opiera się na przesyłaniu energii.Twierdzipani, że przynajmniej raz odniosła sukces.Przekonajmy się, czy zdoła go panipowtórzyć.Ten mężczyzna kochał moją drogą ciocię Hester.- Dobrze - zgodziła się ulegle.Stanęła przed monsieur Rolandem zarumieniona i niespokojna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]