[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po krótkiej rozmowie ubłagałem chłopca, żeby pozwolił mi zajrzeć do ucha.Głęboko w przewodzie słuchowym dojrzałem coś ciemnego, co wyglądało jak rodzynka albo kamyk.Dziadek nie znał żadnego laryngologa, więc wybrałem ze spisu lekarzy kogoś o nazwisku Cushing i zadzwoniłem do niego.- Doktorze Cushing, tu mówi doktor Peters z nagłych wypadków.Mam tu czteroletniego chłopca z jakimś obcym ciałem w uchu.- Jak się nazywa?- Williams.Nazwisko ojca brzmi Harold Williams.- Czy są ubezpieczeni?- Proszę?- Czy są ubezpieczeni?- Nie mam pojęcia.- Proszę sprawdzić, młodzieńcze.Ale numer, pomyślałem, gdy wracałem do gabinetu laryngologicznego.Kupa czekających pacjentów, a ja mam sprawdzić ubezpieczenie.Dziadek powiedział, że nie mają ubezpieczenia.- Nie, nie mają ubezpieczenia, doktorze Cushing.- Niech pan się zorientuje, czy rodzice pracują.Znów wróciłem do gabinetu, żeby spytać dziadka.Właściwie zbieranie tych informacji było łatwiejszym zadaniem niż wydzwanianie po lekarzach, aż znajdę kogoś, komu nie zależałoby tak bardzo na wynagrodzeniu - było to nieludzkie i rażące, na jedno wychodzi.- Oboje rodzice pracują.- Dobrze.To na czym polega problem?- Mały Dawid Williams ma coś czarnego w uchu.- Czy może pan to wyjąć, Peters?- Chyba tak; spróbuję.- Świetnie.Niech wpadną do mnie w poniedziałek.Gdyby miał pan kłopoty, proszę zadzwonić.- Chwileczkę, doktorze Cushing.- Tak?- Rano była tu dziewczynka z zakażeniem obu uszu środkowych.Jeden bębenek był przerwany, a drugi wybrzuszony.Czy powinienem był go przekłuć?- Chyba tak.- Jak to się robi?- Potrzebne jest specjalne narzędzie, tak zwany nóż do nacinania błony bębenkowej.Robi się nacięcie w dolnej, tylnej części błony.Prościzna; pacjent od razu czuje ulgę.- Dziękuję panu.- Drobiazg, Peters.Dzięki za nic, doktorze Cushing.Po tej całej bezsensownej gadaninie musiałem sam wygrzebać to coś z ucha.Urwało się, gdy wyciągnąłem szczypce.Obejrzałem to, co wyjąłem, i nie mogłem uwierzyć własnym oczom.Była to tylna część karalucha.Chłopczyk pochlipywał, gdy wybierałem to paskudztwo po kawałku.Żal mi było malucha i chciałem już też mieć to za sobą, bo zbierało mi się na wymioty.Ostatnie fragmenty wyleciały wraz ze strugą cieczy.Płacz chłopca stopniowo ucichł.Wytarłem ucho watą ze środkiem odkażającym.Wszystko było w porządku, ale ja byłem bliski omdlenia.Podczas końcówki tego zabiegu pielęgniarka już czekała ze zniecierpliwieniem.Powiedziała, dość ozięble, że Morris ciągle przebywa w gabinecie ortopedii.Czasami te siostry mnie dobijały, szczególnie w nocy.Miałem poczucie winy w stosunku do Morrisa, ale był tu już przez dwanaście godzin i moja wina nałożyła się na złość na pielęgniarkę.Gość spał, więc i tak mu nie zależało.Gips był już suchy.Musiałem zbudzić kłopotliwego pacjenta, żeby przymocować cały ten opatrunek bandażem do korpusu.Nasłuchałem się przy okazji wiązanki przekleństw, chociaż lżejszego kalibru niż zwykle.Martwiło mnie trochę, czy Morris będzie mógł poruszać barkiem, mając rękę przymocowaną do klatki piersiowej.Zrobiłem wszystko według książki, ale gdyby było coś nie tak, to w poniedziałek poprawią w przychodni.Wracając na główną salę NW, powiedziałem tej nerwowej strzykawie, że Morris może iść do domu, gdy tylko ona znajdzie chwilę czasu między kolejnymi kawami na zrobienie mu zastrzyku przeciw tężcowi.Około dwudziestej drugiej zrobił się prawdziwy kocioł i tłok.W miarę upływu czasu kolejka wydłużyła się do dwunastu osób.Na samym środku poczekalni stała spokojnie kobieta, która chciała, żeby zbadać jej małą rankę na grzbiecie nosa, którą zrobiła sobie sekatorem osiem godzin temu.Nazywała się Josephs.Nie wiedziałem, dlaczego czekała tak długo, ale w każdym razie jej lekarz wysłał ją na NW na zastrzyk przeciw tężcowi.Niech i tak będzie.Anatoksyna wspomaga tylko organizm przy wytwarzaniu odporności, ale działa powoli.Dobrze jest uzupełnić zastrzyk przeciwtężcowy przeciwciałami dla czasowej ochrony, szczególnie przy zranieniach sprzed ponad ośmiu godzin.Dostaliśmy ostatnio dostawę świetnej surowicy o nazwie hypertet, ale nie mogłem jej tego podać bez konsultacji z jej lekarzem, niejakim doktorem Sungiem.Był on znany z ostrego języka i staroświeckiej medycyny, którą wyznawał.Wykręciłem jego numer z drżeniem serca.- Doktorze Sung, tu doktor Peters z NW.Jest tu pani Josephs i mam zamiar dać jej zastrzyk przeciwtężcowy.Sądzę, że powinna dostać coś, co zadziała wcześniej.- Racja, Peters
[ Pobierz całość w formacie PDF ]