[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na trzy zadania dwa rozwiązałem na pewno,trzecie nie całkiem, ale dopuszczony zostałem do ustnego.Na ustnym odpowiedziałem nawszystkie pytania i dostałem czwórkę, co wywołało sensację.Robcio biegał po korytarzu ikrzyczał: - Jarciu z matmy dostał czwórkę! Koniec świata!Pani Górska podeszła do mnie.* Doktor Feliks Zenon Kanabus został w lutym 1953 roku skazany na parę lat więzienia.Jako lekarz pomógł wielu więzniom.Zrehabilitowany po Pazdzierniku 1956 roku, wyszedł nawolność ze zrujnowanym zdrowiem i dalej pracował w warszawskich szpitalach.Wielupamiętało, \e w czasie okupacji dokonał u siebie w domu kilkudziesięciu zabiegówprzedłu\enia napletka, ratując w ten sposób poddanych im śydów od zagłady.Na jegopogrzebie w 1978 roku \egnał go tłum kolegów i wdzięcznych pacjentów, którzy zjechali zcałej Polski.311 - Nie wiedziałam, \e z ciebie taki matematyk!- Ja te\ - odparłem.- Zmieniłeś się, jak w Jubileuszu Czechowa.Nie do poznania.Najbardziej cieszyli się moi zbawcy - pani Maria Zapasiewiczowa i profesor Aącki.Niesztuka bowiem nauczyć kogoś zdolnego, ale takiego tumana jak ja doprowadzić do czwórki,to pedagogiczny wyczyn, z którego mogli być dumni.Pani Liberowa rzekła czule:- Widzisz, synku.Niemo\liwe stało się mo\liwe.Jak\e się cieszę! -I wycałowała mnie serdecznie.Z polskiego wybrałem temat dotyczący postępowego nurtu w epoce stanisławowskiej.Otwórcach oświecenia wiedziałem więcej ni\ o poetach zaanga\owanych i rzeczowoomówiłem ich twórczość.Profesor Libera świe\o podarował mi swą pracę Jakub Jasińskipoeta jakobin, która bardzo mi pomogła.Wszystkie mądrości wpakowałem do wypracowaniai rozpisałem się na parę stron.Potem skupiłem się na bykach ortograficznych i dokładniesprawdzałem pisownię ka\dego słowa.Wątpliwe wyrazy zamieniałem na inne.Wreszcieprzepisałem całą pracę na czysto i wręczyłem komisji egzaminacyjnej.Czułem, \e poszło miniezle.Piątka to potwierdziła i zachęciła mnie ostatecznie do pójścia na polonistykę.Profesor Libera często wspominał o swym najzdolniejszym uczniu Bohdanie Wojdowskim,który dwa lata wcześniej robił maturę.Teraz, studiując na polonistyce, drukował w prasieliterackiej recenzje, podobnie jak drugi młodziutki krytyk Tadeusz Drewnowski.Obydwajbyli dla mnie wzorem szybkiej kariery literackiej na polonistyce i zapragnąłem pójść ichśladem.Fakt, \e w tym maju, z wojenną chmurą nad głową, zdałem maturę, wcią\ do mnie niedocierał.Nie wierzyłem, \e zrównałem się z tymi gigantami wiedzy, których takpodziwiałem.- Jestem absolwentem! - powtarzałem.Nie mogłem przywyknąć do nowejsytuacji.Całe \ycie była buda, a teraz nie ma.Nic nie zadali do domu.Człowiek wolny.Zradości wydałem ostatnią gazetkę szkolną.Zamieściłem w niej karykatury kolegów, któremachnąłem jeszcze na lekcjach.Zwłaszcza Marysia Wojciechowska i Leon Wajn wyszli midobrze.Uło\yłem dytyramb na cześć profesora Aąckiego.Był to pierwszy wiersz satyryczny,jaki w \yciu napisałem.Podrobiłem w nim jego język, umieściłem charakterystyczne,u\ywane przez niego zwroty:  Dobrze.Bardzo dobrze, kochasiu.I u mnie, w falenickiejszkole, taki osieł jak ty by nie wyrósł".Zwietnie udało mi się zmałpować jego rytmicznestaccato, tak \e w głośnym czytaniu wiersz był śmieszniej szy.Kiedy Aąka wszedł do klasy,ośmieliłem się mu go przeczytać.- Mówiłem ci, \e będzie z ciebie drugi Wirpsza! - zaśmiał się.- Toć312przecie poeta nie musi być zaraz osieł Porfirion.Przekonałeś się.Jak u mnie w falenickiejszkole.Znaczy z tego wnioskuję, \e idziesz na wy\szą matematykę, po tym sukcesie?- Nie.Skąd!- Dobrze.Bardzo dobrze.Znaczyś mądry.Nie przewróciło ci się w głowie.- Klepnął mnie po ojcowsku.- No to, panie redaktorze, muszę sięzrewan\ować - dodał.I na po\egnanie podarował mi swój podręcznik doalgebry, który właśnie świe\o wydał, z dedykacją:  Jarkowi.Na pamiątkęmatury, aby sobie rozwiązywał te zadania między wierszami - WincentyAącki".Próby mojej sztuki ruszyły pełną parą.Zdziwiłem się, \e tylu bohaterów spłodziłem.Byłoich tak wielu, \e Komar musiał dobrać kolegów z młodszych klas.Na tak olbrzymieprzedsięwzięcie tylko Leszek mógł się porwać.Musiał o wszystko walczyć.W sprawachdekoracji pomagał mu profesor robót ręcznych Jan Ptasiński, który z niczego potrafił zrobićcoś.Miał złotą rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •