[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielki, chudy, oczy jak u Rasputina, a ręce jak z obrazów Modiglianiego.Ubrany na zielono  nawetsznurówki miał zielone, a na palcu wielki pierścień ze szmaragdem.Nie powiedział ani dokąd, ani poco się wybiera.Nazywa się John  to wszystko, co wiem.Fleurs pisnęła cicho, a Red nacisnął piezoelektryczny czujnik potwierdzając odbiór ostrzeżenia.**Czy twoje bierne a usłużne ciało zaspokoiło ogrom jego pożądania?.(tłum.Ewa Kierszys)**Odpowiedz, trupie sprośny! (tłum.Ewa Kierszys)  Szczerze mówiąc, ulżyło mi, jak sobie poszedł.Nie zachowywał się groznie, ani nawetniegrzecznie, ale.czułem się przy nim jakoś dziwnie.Red pociągnął łyk piwa. Zostawiłem swoją szklankę w środku.Może przyłączysz się do nas? Tam jest chłodniej.Red pokręcił głową. Podziwiam widoki.W każdym razie, dziękuję.Laval wzruszył ramionami i wszedł do budynku.Red uniósł Fleurs. Tak, zauważyłem  mruknął. Myślę, że to może być ten facet. Nie o to chodzi, chociaż może masz rację.Rzecz w tym, że rozpoczęłam nasłuch.Postanowiłam sprawdzać okresowo wszystkie czujniki samochodu przy użyciu mikrofal.I właśnie cośznalazłam. Co? Aktywność elektrostatyczną związaną z obiektem zbliżającym się z południowego zachodu.W tej spokojnej okolicy nie było trudno go wykryć.Porusza się dosyć szybko. Czy to coś dużego? Jeszcze nie można ocenić.Red pociągnął łyk. Jakieś wnioski? Zalecenia? Idz po strzelbę i nie rozstawaj się z nią.Może jeszcze granat? Nie wiem, co tam masz.Wysłałam już wiadomość do lekarza, którego spotkaliśmy. A, więc jednak sądzisz, że to TEN facet. Musisz przyznać, że wszystko na to wskazuje.Nie możemy ryzykować. Nie zamierzam się kłócić.Red odstawił kufel i odwrócił się ku ciężarówce. Ooo, psia.Fleurs.Coś tu leci  oznajmił. I to nie jest ptak. Namierzam.To właśnie to.Jeśli się pospieszysz, to może zdążysz po strzelbę. Och, do diabła  powiedział Red odwijając nowe cygaro. Tylko by przeszkadzała.Ale tymogłabyś wypróbować swoje nowe wyposażenie.Sięgnął po piwo i usadowił się na barierce werandy. Mam potwierdzenie od doktora.Jest niedaleko i jedzie do nas. Wspaniale.Otworzył Fleurs i przeczytał kilka wersów. Muszę przyznać, że masz do tego filozoficzne podejście. No cóż, czy nie powinno się odchodzić w ten sposób  z drinkiem, cygarem i dobrą książką wręce? Te przygotowania nie są chyba zupełnie odpowiednie. Może to jest moje miejsce.Oto i oni.Nad parkingiem zwalniając lot ukazał się robot.Na jego grzbiecie siedział mężczyzna, tymrazem ubrany na żółto.Maszyna zwolniła, przybrała pozycję pionową i opuściła się łagodnie naziemię, jakieś piętnaście metrów od werandy.Red dopił piwo i odstawił kufel.Wstał i, uśmiechając się, postąpił krok do przodu. Cześć, Mondy  powiedział. Kim jest twój przyjaciel? Red. zaczął Mondamay. Cisza!  powiedział John schodząc na ziemię i prostując się.Pierścienie z topazami błysnęływ słońcu. Zostań na miejscu! Włącz systemy bojowe!Zrobił krok do przodu i złożył głęboki ukłon. John  to wystarczy.A ty, jak sądzę, jesteś Red Dorakeen? Dokładnie.Czy mogę coś dla ciebie zrobić? Owszem.Możesz umrzeć.Mondamay. Chwileczkę.Czy mogę zapytać o powód?John zastygł, potem krótko skinął głową. Dobrze.Zapewniam, że nie chodzi o nic osobistego.Wypełniam zadanie, by otrzymaćznaczną sumę pieniędzy, które będą mi potrzebne do realizacji różnych osobistych celów.Wynająłmnie człowiek o nazwisku Chadwick.O, kiwasz głową! Więc już sam zgadłeś, prawda? Dawniprzyjaciele bywają najgorszymi wrogami.Przykre, ale tak już jest.Nie będę prawił morałów.I tak niemiałbyś już z nich żadnego pożytku.  A więc przyjąłeś zlecenie, określiłeś, dokąd zmierzam i znalazłeś ten skomplikowanymechanizm, żeby się nim wyręczyć? Tak to można streścić.Chadwick skierował mnie na właściwą drogę. Zastanawiam się, czy posługiwanie się robotem nie świadczy o tchórzostwie? O tchórzostwie? Nie bardziej niż wynajęcie mnie przez Chadwicka.To bardzo zajętyczłowiek.Chciał zatrudnić kogoś skutecznego, więc wybrał mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •