[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście opacznie zrozumiała sytuację.Bo było coś, o czym nie miała pojęcia, a czego nie miałemzamiaru jej mówić ani teraz, ani prawdopodobnie nigdy w życiu - że zdała mój osobisty test poranka.To, że dziewczyna spędziła u mnie noc, to jedno.Luz.Ale to, że chciałem, by została ze mną też rano,to coś zupełnie innego.To oznacza, że jest dla mnie ważna.Bo prawdziwa intymność to wspólny posiłek.A moje współlokatorki doskonale o tym wiedziały.Przełożyłem jajka na talerz i zaniosłem na stół.Postanowiłem odbić piłeczkę, którą Carrie mi rzuciła.Usiadłem koło Niny i dotknąłem lekko jej nogi swoją.- No to jak? - rozejrzałem się dokoła.- Wczoraj tylko Ninie się poszczęściło czy wy też poznałyściejakiegoś fajnego faceta?Laura zarumieniła się na tyle, że było to widoczne nawet zza kubka, który trzymała przy ustach dwiemarękami.Ukrywała się za nim.- Laura poznała Boba, prawda? - Carrie szturchnęła ją w bok.Laura zarumieniła się jeszcze bardziej zakubkiem.- Gratulacje, kochana - pochwaliłem i kiedy odstawiła kubek, przybiłem z nią piątkę.Przy takim poparciu rozpromieniła się od razu.Naprawdę mnie to cieszyło ze względu na nią.Laura była najcichsza, najspokojniejsza z nichwszystkich i lepiej sprawdzała się w rozmowach twarzą w twarz niż na dużych imprezach z mnóstwemludzi.Może fakt, że impreza była u nas w domu, pomógł jej się otworzyć.Nieważne; coś się wydarzyłoostatniej nocy.- A gdzie on teraz jest? - zainteresowałem się i zajrzałem pod stół.- Ukrywasz go w szafie czy co? -zażartowałem.I nagle zdałem sobie sprawę, że wkraczam na niebezpieczny teren zarówno ze względu na nią, jak isamego siebie.Zamknąłem się i pod stołem odnalazłem dłoń Niny.Wzięła mnie za rękę i muskała moją dłońkciukiem.- On nie został na śniadaniu - podkreśliła Carrie.Skrzywiłem się.Kiedy Nina pójdzie, będę musiałpoważnie z nią porozmawiać.Spojrzałem na Laurę.- Przykro mi.Laura wcale się nie przejmowała.- Niepotrzebnie, Luke.- Wydawała się bardzo z siebie zadowolona.- Bo mnie wcale nie.I tak chodziłomi o co innego.Nie proponowałam mu śniadania, tylko kazałam uciekać! - rozpromieniła się.Najwyrazniejbyło to dla niej ważne.- No cóż, gratulacje w każdym razie! - roześmiałem się i po raz drugi przybiliśmy piątkę.- Jasne, i niech sam sobie robi śniadanie - prychnę-ła Carrie.Boże, nie dawała za wygraną.Mogłem mieć tylko nadzieję, że Nina nie ma pojęcia, do czego zmierzamoja współlokatorka.Bardzo się bałem, że Carrie palnie coś, co przekreśli z góry to, co być może rodziło się między mną aNiną.Byłem boleśnie świadomy, że oboje wkraczamy na nowe terytorium; czy Carrie nie pojmowała, żepotrzebne mi teraz każde wsparcie, na które mogę liczyć?Litości, Carrie.Zjadłem jajecznicę do końca i dopiłem resztkę soku.Nina też uporała się już ze śniadaniem.- No, dobra - uśmiechnąłem się.- Co powiesz na spacerek do stacji? - Odsunąłem krzesło od stołu iwstałem, więc Nina nie miała innego wyjścia, musiała iść w moje ślady.- Krótka piłka - mruknęła Carrie.Pokazałem jej język i wyprowadziłem Ninę z kuchni.Z ulgą.Naprawdę chciałem odetchnąć świeżym powietrzem.Spacer z Niną do stacji dobrze mi zrobi;odzyskam jasność myślenia i będziemy mieli chwilę, żebyporozmawiać w cztery oczy.Będę też miał okazję, by poprosić ją o numer telefonu.Założyliśmy kurtki, pożegnaliśmy się z dziewczynami i wyszliśmy z mieszkania.Zamykając drzwi,słyszałem śmiechy z kuchni.Znalezliśmy się na dworze.Szliśmy, trzymając się za ręce, gdy zobaczyłem kobietę opierającą się olatarnię naprzeciwko nas.Nie spuszczała nas z oka.Już to działało mi na nerwy, a kiedy po chwilizorientowałem się, że to znowu Karen, byłem o krok od wybuchu. Co do cholery?Nie wiem, co mnie opętało, ale coś kazało mi do niej podejść.Chyba chciałem przemówić jej dorozumu, żeby nigdy więcej nie kręciła się pod moim domem.I wtedy poczułem pod palcami dłoń Niny, przypomniałem sobie, co tu robię& i zatrzymałem się w półkroku.- Co jest? - zdziwiła się.Cholera, Karen, dlaczego akurat teraz?- Przepraszam cię, ale mam pewną sprawę do załatwienia.Wskazałem głową Karen, choć oczywiście nie powiedziałem Ninie, kim dla mnie jest.Tyle było spraw,których nie mógłbym jej nigdy powiedzieć, nawet gdybyśmy byli parą - choć sądząc po rozwoju wydarzeń,szanse na to były niewielkie.Załatwię to i zaczniemy jeszcze raz.Nina zmarszczyła brwi.Rozumiałem ją doskonale.Z jej punktu widzenia wyglądało to tak, jakbym miałinną, której nawet specjalnie nie ukrywałem, przecież stała tutaj, na ulicy.- To potrwa tylko chwilę, Nina, przysięgam - zaklinałem się.- Muszę porozmawiać z Karen.Idz,dogonię cię.Nina była w dobrym humorze i nastawiona wielkodusznie, jak to często bywa na początku czegoś, cozapowiada się na obiecujący związek, a mimo to, zanim odeszła, posłała mi mroczne spojrzenie z ukosa.Imiała do tego pełne prawo.Szedłem w stronę Karen przez trawnik.- Co ty tu robisz? - syknąłem.Spojrzała na mnie z wymuszoną beztroską, ale nie dałem się nabrać ani na chwilę.- Mówiłam ci przecież, że tu niedaleko mieszka moja przyjaciółka.To zbieg okoliczności, nic na to nieporadzę, że jest twoją sąsiadką.Akurat.Postanowiłem przyprzeć ją do muru.- Wiesz co? Poczekam na nią razem z tobą.To Caroline, o ile dobrze pamiętam? Takie pięknepopołudnie& dotrzymam ci towarzystwa.- Nonszalancko wzruszyłem ramionami.Karen znała reguły gry.- A twoja towarzyszka? - Skinęła głową w stronę, w którą odeszła Nina.Do tej pory Nina zapewne już doszła do głównej ulicy i za kilka minut będzie na stacji metra.Niechciałem sprawić Karen satysfakcji i okazać po sobie, że uderzyła w czuły punkt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •