[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziękuję! Dziękuję! Aż trudno mi w to uwierzyć.- Uważaj - ostrzegł ją.- Wiem, wiem, te szczegóły.I jeszcze dwa projekty.Ale niesądziłam, że dojdę aż tak daleko.Nawet nie wiesz, co to dla mnieznaczy.- Myślę, że wiem - westchnął, próbując wyrwać się z jej ramion.- Wydaje mi się, że powinniśmy jednak wejść do domu.Jenna potrząsnęła głową i odskoczyła od niego na dwa kroki.- O, nie! Przecież nie mogę teraz pójść z tobą do łóżka.Bobbypoczuł się potwornie rozczarowany.Dlaczego tego nie przewidział?344Anulausoldanasc Przecież sam doskonale wiedział o tym, że nie należy mieszaćosobistego życia z prowadzeniem interesów.Nigdy.- Nie możesz? - powtórzył.- Nie, to nie byłoby w porządku.Przecież sam powiedziałeś, żepojawią się plotki na temat tego, jak dostałam tę pracę.Bobby westchnął ciężko.Mógł winić tylko siebie za to, co sięstało.Wiedział, że spędzi cały ranek, rozpamiętując, co stracił.Powinien trzymać buzię na kłódkę.Bycie uczciwym wcale się nieopłaca.- Nie zmienisz już zdania, prawda? - spytał z nieszczęśliwąminą.Spojrzał w stronę wozu.Pewnie za chwilę pojedzie nim w stronęprzystani, ścigany westchnieniami Sue i Frannie.Jednak ichrozczarowanie nie mogło się nawet równać z jego.Jenna dotknęła lekko policzka Bobby'ego.Tak, jakby pocieszałamałego chłopca.- Na razie nie - rzuciła.- Poza tym muszę zająć się obliczeniemkosztów.To teraz najważniejsze.Bobby wciąż pamiętał obietnicę, która kryła się w oczach Jenny.Nawet koło piątej po południu, kiedy wybrał się do Ann-Marie.Dzwonił do niej wcześniej i była narzeczona zapewniła go, że zastanieLonniego i że będą mogli omówić we troje powstały problem.Kiedy jednak stanął przed domem, nie zauważył w pobliżu wozuLonniego.Mimo to zadzwonił do drzwi.Gdy pojawiła się w nich345Anulausoldanasc Ann-Marie, zauważył, że ma na sobie wyjątkowo krótkie szorty i top,który odsłaniał cały jej brzuch i opinał ciasno piersi.Kiedyś pewnie poczułby się podniecony, ale w tej chwili jedyniewpadł' w popłoch.- Cześć, gdzie Lonnie? - zapytał, nie przekraczając progu.-Mówiłaś, że będzie.- Coś zatrzymało go w pracy.Wejdz do środka.Otworzyłambutelkę wina.Takiego francuskiego, jak lubisz.Bobby nawet nie drgnął.- Co to ma znaczyć, Ann-Marie? Przecież doskonale wiesz, że tonie towarzyska wizyta.- Przecież możemy zacząć bez Lonniego - rzekła z niewinnąminą.- Tak naprawdę chodzi tylko o nas.- Nie - zaprotestował.- Przecież wmieszałaś w to Lonniego nasamym początku.Dlatego uważam, że ma prawo wziąć udział w tejrozmowie.Możemy umówić się na inny termin.Prawdę mówiąc,będzie lepiej, jeśli sam do niego zadzwonię.Powiedziałaś muprzynajmniej o dzisiejszym spotkaniu?Ann-Marie cała poczerwieniała.- Co chcesz przez to powiedzieć? - Zaczęła się dąsać.Niewyglądała przy tym jednak tak atrakcyjnie jak dziesięć lat temu.- Pójdę już - mruknął.- Zostań, proszę.Przecież musimy porozmawiać.Spojrzał nanią z niesmakiem.346Anulausoldanasc - Powinniśmy byli porozmawiać, zanim mnie opuściłaś -stwierdził.- Teraz Lonnie ma prawo wiedzieć, o czym rozmawiamy.Imoże jeszcze jacyś prawnicy, żeby sprawa była do końca jasna.Odwrócił się i ruszył do furtki.Usłyszał za sobą jeszcze odgłoszatrzaskiwanych z furią drzwi.Być może King miał rację, pomyślał,wsiadając do samochodu.Może domyślił się, jaką kobietą jest Ann-Marie, podczas gdy Bobby dał się zupełnie zaślepić pożądaniu.Ponieważ wieczór zaczął się fatalnie i nic w zasadzie niepowinno go bardziej popsuć, postanowił, że pojedzie do Cedar Hill.Na spotkanie z ojcem.To była następna rozmowa, którą chciał miećza sobą.King siedział na ganku ze szklaneczką bourbona w jednej dłoni iprzenośnym telefonem w drugiej.Powiedział coś do telefonu, alekiedy zobaczył syna na podjezdzie, szybko się rozłączył.Następnierzucił aparat na stolik.- Coś się stało? - spytał Bobby.- Ta idiotka jeszcze nie wróciła z Maine, prawda - wyjaśniłKing.- Ciekawe, co tam robi.Bobby starał się ukryć uśmiech, który pojawił się na jegowargach.- Mówisz o Frances?- A o kim innym?- Powiedziałeś jej, że za nią tęsknisz?- A jak mam to, prawda, zrobić? Przecież nie mam z niąkontaktu.347Anulausoldanasc - Tato, kiedy nagrywałeś się jej właśnie na sekretarkę -zauważyłBobby - trzeba było powiedzieć coś miłego, wysilić się na kilkakomplementów.King zgromił go wzrokiem.- Będę słuchał twoich rad, jak uporządkujesz własne życie- mruknął.- No, siadaj, prawda.Bobby opadł na swój ulubiony fotel na biegunach i zaczaj siębujać.Tam i z powrotem.Tam i z powrotem.- To już niedługo - rzucił od niechcenia.- No, to chyba mogę nalać ci bourbona, prawda.Ostatniozapomniałem, że jesteś pełnoletni.- King zerknął na syna.- Towspaniała kobieta, co?- Cudowna - zgodził się Bobby.Ojciec po chwili wrócił i postawił drugą szklaneczkę zalkoholem na stoliku.- Tyle że miała pecha - zauważył ojciec, siadając na swoimmiejscu.Bobby zatrzymał fotel.- A właśnie - rzucił, patrząc ojcu prosto w oczy.- Jak to było zJ.C, tato? Co sobie wtedy wyobrażałeś?Ojciec nawet nie usiłował udawać, że nie wie, o co chodzisynowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •