[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie Bóg nas wysłuchał, bo pomodliłyśmy się w samą porę.Bagażowy nie czekał na napiwek,tylko szybko cofnął głowę.W pociągu było dosyć tłoczno.Tuż za naszymi plecami jakaś kobieta bez przerwy i bardzo hałaśliwie paplała.Spróbowałam znowu tej sztuczki z modlitwą i znowu się udało: istnycud, bo kobieta powiedziała:- Chyba sobie teraz trochę pomilczę.I dzięki Bogu tak właśnie zrobiła.Ostatnią część podróży odbyłyśmy taksówką, przywołanąprzez naszą nieustraszoną londyńską siostrę; przejechałyśmy obok kilku słynnych obiektów, o których wcześniej słyszałyśmy: Pall Mail, katedra Westminsterska, mosty nad Tamizą, osławiona Tower, zmiana warty przed pałacem.Wieleudało nam się dostrzec mimo reguły nakazującej, by oczybyły spuszczone.Ale przecież niepatrzenie z pewnością bardziej by nas rozpraszało duchowo niż zerkanie przez oknotaksówki? Wszędzie mieniły się kolorami tulipany, jakby tobyła Holandia.Dojechałyśmy.Pierwszym pomieszczeniem, jakie każdaz nas potrzebowała znalezć, była toaleta.W londyńskimklasztorze znajdowała się szkoła dla starszych dziewcząt.Jeżeli choć trochę dopisze nam szczęście, uda się nam skorzystać z najbliższej toalety, zanim wpadną do niej dziewczętaw czasie przerwy.Ale szczęście nie dopisało; cztery z nas zostały przyłapane.Co za dylemat! Nie miałyśmy pojęcia, co robić.%7ładnaz nas nie odezwała się ani nie wydała dzwięku; wszystkie marzyłyśmy, by się rozpłynąć w powietrzu.Kiedy po minucie czydwóch nic takiego nie nastąpiło, wszystkie razem własnymciężarem zablokowałyśmy drzwi do toalety, żeby się nieotworzyły.Dziewczęta po drugiej stronie pchały ze wszystkich sił, a my pchałyśmy tak samo od swojej strony! Myślały,że to jakiś kawał, nie wiedząc, kto jest za drzwiami.W końcu nie było rady; musiałyśmy wypić piwo, któregonawarzyłyśmy, i przyznać się nie tylko do tego, że jesteśmyludzmi i czasami musimy opróżniać pęcherze, ale i do tego,że wstydzimy się to robić.Wychynęłyśmy ze spuszczonymioczami, nie odzywając się słowem.Dziewczętom dech zaparło.- Przepraszamy, siostry! - Zachowały się z wielką przyzwoitością, bo przeprosiły, zamiast wybuchnąć śmiechem.Tomy powinnyśmy były przeprosić! Często zastanawiałam się,jakie wnioski mogły te dziewczęta wyciągnąć z naszego dziwnego zachowania: może-takie, że bycie człowiekiem jestczymś haniebnym? Albo że zakonnice nie powinny oddawaćmoczu i się wypróżniać?Po lunchu pojechałyśmy autobusem do klasztoru w Broad-stairs w Kent - do Stella Maris, domu wielebnej matki generalnej.Była w tym momencie nieobecna, ale i tak ogromnewrażenie zrobiło na nas skupisko rozkwitłych pięknie na wiosnę ogrodów i budynków.Tulipany wydawały się wyrastać nakażdym kroku jak chwasty.Drzewa owocowe stały w kwiatach, na topolach pokazywały się pierwsze listki, a setki żonkili obrzeżały wąskie ścieżki ogrodowe.Jeden z budynkówbył starym nowicjatem.Miałyśmy się tam po południu napićherbaty, a spać w małej okrągłej sypialni w Knoll.Charakterystyczne mury Knoll z czerwonej cegły wznosiłysię na wysokość czterech pięter, zwężając się u góry do jednego pokoju, który stał się sypialnią dla trzech osób.Pozwolononam pospać następnego ranka i o ósmej trzydzieści obudzono mnie w niezwykle przyjemny sposób, śniadaniem podanym do łóżka! Taka życzliwość była niesłychana.Jakaś siostrzyczka, która zauważyła, jaki malutki kawałeczek mydłazostał mi po podróży przez ocean, obdarowała mnie nawetnową kostką, ale kiedy pokazałam jej moją kolekcję kawałeczków, zlepionych w jeden większy kawałek, natychmiastwycofała się ze swoją propozycją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]