[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Energia z fal radiowych wzbudzała cewkę, któraemitowała unikatowy sygnał o konkretnej częstotliwości.Bardzo wygodnatechnologia, bo umożliwiała ciągłą pracę bez zasilania z baterii.Zgodnie ze standardem ISO 15693 opracowanym na potrzeby systemówRFID, kart i płatności zbliżeniowych bransoletka powinna pracować naczęstotliwości 13,56 megaherca - czyli częstotliwości komercyjnej.Philips była kiedyś na konferencji, gdzie prezentowano osiągnięcia gruphakerów.Udało się im stworzyć system przechwytujący sygnały RFID iemitujący dowolnie zmodulowane znaczniki.Pytanie tylko, czy w tychwarunkach udałoby się jej odtworzyć ten wynalazek.Gdyby myśleli, żejest w domu, mogłaby wyjść i pokrzyżować im plany.We wszystkich pomieszczeniach znajdowały się urządzenia elektronikiużytkowej, ale znikoma ich część wykorzystywała transmisjębezprzewodową.Zebrała wszystkie, które udało jej się znalezć, i zabrałasię do sprawdzania ich naklejek znamionowych.Jeden telefon bezprzewodowy z bazą do ładowania słuchawki.1,9gigaherca DECT.Nieprzydatny.Tak samo piloty do telewizorów i wieżstereo, bo pracowały na podczerwień.Znalazła transmiter Wi-Fi dolaptopa, ale ten znów pracował na standardowej częstotliwości 2,4gigaherca.%7ładne z tych urządzeń nie miało szans na zakłócenie sygnału bransoletki.Przypomniała sobie, że miała jeszcze pilot do swojego autaacura TL, który pracował pomiędzy 300 a 400 megaherca, a przy nimnosiła służbową kartę zbliżeniową RFID do płacenia za paliwo.Rozłożyłago szybkoi znalazła w środku zwój miedzianego drutu i malutki układ scalony.Działał na prawidłowej częstotliwości, ale też się nie nadawał, botransmitowany kod został zapisany w dołączonym układzie i byłunikatowy.Nie miała też narzędzi, żeby go zmienić.Podniosła wzrok i spojrzała na ekran.Wiadomości informowały, że pozazamieszkami i niepokojami społecznymi mieszkańców StanówZjednoczonych spotykała jeszcze jedna katastrofa - kilka bardzopoważnych awarii, odcinających znaczną część kraju od Internetu.Tak wkażdym razie twierdziły media.Dziennikarze i wypowiadający się nażywo oficjele winę za awarię przypisywali sabotażystom.Krajowiterroryści wysadzali serwerownie i węzły sieci światłowodowych, żebysiać chaos.Wszystko, co się działo, było doskonałym usprawiedliwieniemdo wprowadzania coraz bardziej surowych środków kontroli.Na każdymkanale i w każdych wiadomościach dominowały obrazy prywatnych siłzbrojnych i jednostek ochroniarskich uwalniających opanowane przezrebeliantów miasta i przywracające porządek i spokój.Jak to możliwe? Jakto możliwe, że nikt nie widział, jaka jest prawda?Philips westchnęła.i zamarła.Na ścianie obok pojawił się napis zprojektora laserowego. Pokój na podsłuchu".Nóż do masła, który planowała wykorzystać jako śrubokręt, wypadł jej zdłoni i z głośnym brzękiem wylądował na stole.Wiadomość się zmieniła.  Otwórz tylne drzwi i nic nie mów".Odwróciła się.Przy drzwiach stał mężczyzna ubrany w czarnykombinezon bojowy, kamizelkę kuloodporną i uprząż taktyczną.Spodkominiarki widać było jedynie nowoczesne gogle noktowizyjne.W rękutrzymał niewielki projektor laserowy skierowany na ścianę za nią.Otrząsnęła się z szoku i po chwili wahania złapała za klamkę i otworzyłatylne drzwi.Nieznajomy minął ją i bezgłośnie wszedł głębiej, przyciskając palec doust.Wyciągnął podłużny metalowy przedmiot i zaczął nim sprawdzać ściany,kontakty, włączniki świateł, oprawki żarówek i meble.Philips patrzyła, słuchając jednym uchem wiadomości.Niekończąca sięlitania narzekania na upadającą gospodarkę i niepokoje społeczne.Złapałapilota i podgłośniła telewizor.Na ekranie pojawiła się Anji Anderson.Zachowywała się zadziwiającoprofesjonalnie i autorytatywnie jak na kogoś, kto do niedawna pracowałgłównie jako komentator pokazów mody i podobnych imprez. Ludzie nie mogą winić innych za swoje problemy.Zbliża się dzień, kiedybędą musieli wziąć się w garść i zacząć działać na własny rachunek, choćnajwyrazniej sporo jest tych, którym się to nie uśmiecha.Walczą o prawokorzystania z owoców pracy innych, tłumacząc to, posługując się ichsłowami - sprawiedliwością społeczną".Tymczasem nieznajomy wyciągał z podstawki lampki nocnej niewielkieurządzenie elektroniczne.Bez słowa pokazał je Natalie, a potem schowałw metalowym pudełku z kilkunastoma przegródkami.Philips ruszyła za nim, kiedy szukał dalszych pluskiew. Po około dwudziestu minutach zlokalizował osiem urządzeńpodsłuchowych w całym domu.Usiadł zmęczony na ławce przy łóżku izdjął kominiarkę i gogle.Jon Ross odetchnął i uśmiechnął się.- No to możemy w końcu porozmawiać.- Jon! - Przypadła do niego i dotknęła jego twarzy.Tak bardzo tęskniłaza tymi drobnymi zmarszczkami w kącikach oczu, kiedy się uśmiechał.Zanim zastanowiła się, co robi, przylgnęła ustami do jego ust.Na chwilęodsunęła głowę i spojrzała mu w oczy.Uśmiechnął się i przyciągnął ją z powrotem do siebie.Nie wzbraniał sięprzed pocałunkami, ba, nie dawał jej nabrać oddechu.W końcu uwolniła się z jego objęć.- Myślałem, że się już nie zobaczymy.- Jak mnie tu znalazłeś?Wskazał na srebrny łańcuszek na jej szyi z wisiorkiem, który dla niejzrobił.Nie mogła w to uwierzyć.- Dałeś mi lokalizator? Chryste, jakie to romantyczne.- To raczej amulet, który miał cię chronić.- Bronić przed czym?- Przed Lokim.I ludzmi takimi jak on.Nie chciałem, żeby jegomaszyny zrobiły ci krzywdę.Przez chwilę wpatrywała się w wisiorek, a potem podniosła wzrok.- Jesteś pewien, że nas nie słyszą? - zapytała, wskazując na metalowepudełko na stoliku obok.Ross przytaknął.- Pułapka na pluskwy.Tak to się nazywa.Emituje dzwięki towarzyszące ludzkiemu życiu codziennemu.No wiesz, kroki, telewizja.Będą myśleli, że pluskwy są na miejscu.- A jak udało ci się przemknąć między ich patrolami? To miejsce jeststrzeżone przez najlepsze systemy elektroniczne, jakie istnieją!- Fakt, korzystają z najnowszej technologii.System Beholder UnifiedSurveillance zaprojektowany przez Haverford Systems.Najlepszy.Uniosła brwi.- Powiedzmy, że komponenty wykorzystane przy jego budowie mająpewne drobne błędy.Podobno Chińczycy maczali w tym palce.Usiadła obok niego.- Bałam się, że coś ci się stanie.Dlaczego tak głupio ryzykujesz?- Przyszedłem, żeby zabrać cię ze sobą, Nat.- A dlaczego myślisz, że potrzebuję ratunku? Teraz powinnam byćwłaśnie tu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •