[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Odprowadzę Noaha i Oscara i chciałabym zajrzeć do sklepu zezdrową żywnością po warzywa na zupę  informuje Zoe. Ugotowaćwięcej dla ciebie i Jamesa? Dziękuję  odpowiadam, podejrzewając, że poda ją zwłasnoręcznie upieczonym chlebem. Brzmi wspaniale, ale nie jestempewna, czy chłopcy&  Zerkam na blizniaki.Wylizują talerze. Hm,nie zaszkodzi spróbować, prawda?  Silę się na wesoły ton, ale dałabymgłowę, że Oscar i Noah oszaleją na punkcie domowej zupy Zoe.Ani sięobejrzę, jak zaczną hodować warzywa i sami ją gotować.W drodze do pracy mam czas do namysłu.Stoję w korku iświadomość własnego egoizmu wali mnie jak obuchem.Przecież tegochciałam, tak? Idealnego życia rodzinnego.Czy moje dziecięce marzeniesię nie spełniło? Mam męża, który mnie kocha, dwóch synów, którzyzaakceptowali mnie jako matkę, świetną pracę i wkrótce będę miałacóreczkę.Mam dom jak z katalogu, a nawet nianię, która zaledwie pojednym dniu okazała się bezcenna.Z pewnością przyda mi się wdrużynie, jeśli moje życie będzie dalej układać się choćby po części tak,jak przez ostatnie lata.Gdy składałam wizytę dwóm osieroconym przez matkę chłopcom, nie mogłam przypuszczać, że koniec końców wyjdę za ich ojca.Niemogę uwierzyć, że tak miało być.Jakby ktoś z góry to zaplanował.W biurze zastaję tylko Marka, chociaż jestem spózniona.Jakoszefowa zespołu mam pięcioro bezpośrednich podwładnych iodpowiadam za współpracę z działem opieki i rozwoju.Kiedy wchodzędo środka, resztki wątpliwości ustępują miejsca nawałowi sprawwymagających interwencji.Równe rzędy segregatorów zawierajązwichnięte życiorysy dzieci.Do czego by się posunęły, aby stać sięczęścią mojego życia, moimi dziećmi, moją rodziną.Często się nad tymzastanawiam.Wieszam płaszcz, odpędzając poczucie winy.Bezsensowna myśl.Przecież nie mogłabym wszystkich przygarnąć. Dobry. Mark nie podnosi wzroku znad komputera.Siedzimy na otwartej przestrzeni, ale każde przy swoim biurku  niema boksów, żeby lepiej się nawzajem widzieć w czasie sprzeczek irozmów na temat spraw, telewizji oraz wakacyjnych planów.Czujępodniecenie na myśl o naszej kolejnej rodzinnej wyprawie.Latem mojadziewczynka będzie miała około ośmiu miesięcy. Dobry  odpowiadam, ale jakoś bez przekonania. Gdzie Tina? Jej opiekunka zachorowała.Musi zajechać po drodze do mamy,więc się spózni  mówi obojętnie Mark.Nie ma dzieci i nic nie wskazujena to, by w najbliższym czasie założył rodzinę.Odkąd go znam, jestsam. A to feler.Miała ze mną jechać do Lowe ów. W takim razie znów jesteś zdana na mnie. Mark dopija kawę.Pijeokoło dziesięciu filiżanek dziennie. Samej cię nie puszczę.Nie wtwoim stanie. Teraz, gdy Christine Lowe wyszła z dzieckiem zeszpitala, musimy tam zaglądać codziennie.W przeszłości bywałaagresywna.Poznałam ją tuż po tym, jak urodziła drugie dziecko.W ciągutygodnia od porodu wszczęliśmy procedurę odebrania jej obojgamaluchów.Chłopczyka, jeśli dobrze pamiętam, i dwuletniejdziewczynki.Noworodek miał gęstą czuprynę i fioletowe siniaki nanogach.Mała wyglądała podobnie.To było trzynaście lat temu.Od tamtej pory co dwa lata rodzi kolejne dziecko i zaraz je traci. Oglądałaś wiadomości?  pyta Mark.Widzę, że przełyka wobawie, że się zagalopował. Słyszałaś o tej biednej kobiecie w ciąży? Której biednej kobiecie w ciąży?  A niech się chłopak pomęczy.Uśmiecham się lekko na znak, że żartuję, oczywiście, że słyszałam. Straszna sprawa.Jak ktoś mógł& ?  Nie wie, na ile może sobiepozwolić.Myśli, że się rozkleję, czy co? Mówicie o tej zamordowanej ciężarnej?  Diane, jak zwykle czujna,niesie na tacy kubki z kawą. Nie mogłam w to uwierzyć.I wiecie co?Moja mama zna matkę tej biednej dziewczyny.Chodziły razem doszkoły i utrzymują kontakt.Kiedy pokazali w telewizji zdjęciezamordowanej, jej matka była w tle i moja mama ją rozpoznała.Nazwisko potwierdziło jej przypuszczenia:  Frith jest dosyćcharakterystyczne, nie?  Rozdaje kubki; na moim widnieje napis: Ogórka kiszonego POPROSZ!.Nikt nie wie, co powiedzieć.Dosyćsię naoglądamy ludzkich tragedii w życiu codziennym. Mną się nie przejmujcie  mówię. Czuję dokładnie to samo cowy.Ciąża nie wyłącza mnie z rzeczywistości!  Wzruszam ramionami istaram się nie myśleć o tym, co ta kobieta przeszła przed śmiercią.Dważycia na marne. Czy policja już kogoś aresztowała?  Mark siorbie kawę i wraca dokomputera. Chyba nie  odpowiada Diane.Zakłada ciemny kosmyk za ucho igryzie herbatnika.Obraca się z krzesłem do biurka. Moja mama chcedo nich pózniej zajrzeć.Spytać, czy czegoś nie potrzebują. Stuka wklawiaturę.Mamy pierwszy telefon.Lekarz rodzinny martwi się o młodąpacjentkę.Nastolatka ma problemy, a ja muszę pomóc je rozwiązać.Christine Lowe niewiele się zmieniła przez lata.Mimo licznych ciąż,konkubentów spod ciemnej gwiazdy, odebrania jej wszystkich dziecioraz nałogu, który zdumiałby najbardziej zatwardziałych ćpunów, jestdzisiaj spokojną, pogodzoną z losem i niemal dobrze wychowanąkobietą.  Wejdzcie  zaprasza.Papieros wisi jej w kąciku ust.W mieszkaniu cuchnie mniej niż zazwyczaj i wygląda na to, żezdobyła się na pewien wysiłek, żeby trochę ogarnąć.Przed piecykiemgazowym leżą dwa owczarki niemieckie.Obok nich na podłodze stoisfatygowany wiklinowy koszyk z dzieckiem.Christine na nasz widokprzestała się awanturować. Kogo my tu mamy?  pytam. Nathana  mówi z rezygnacją. Czy babcia może go zobaczyć,zanim go zabierzecie? Jest w szpitalu. Szarpie za obrożę psa, któryprzysunął się leniwie, aby obwąchać buzię noworodka.Czuję, żezwierzę nie zrobiłoby dziecku krzywdy, poza tym Christine niezareagowałaby pewnie, gdyby nie nasza obecność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •