[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z chłopaków, z którym nigdy wcześniej nie zamieniłam anisłowa, zignorował ostro wkurzonego demona i odezwał się do mnie:- Cześć, Theia.Chcieliśmy ci tylko powiedzieć, że po meczu idziemycałą ekipą do Hootenany's.Może do nas dołączysz?Zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś nie ukrył na korytarzu kamery.Nigdy wcześniej żaden gwiazdoś nie zapraszał mnie na imprezę.Czemunagle to się zmieniło?- Eee.- Theia ma już plany - dokończył za mnie Haden i objął mnieramieniem.- Ale postaram się wpaść na chwilę.- Uśmiechnęłam się promienniedo gwiazdosia, chociaż czułam, że Haden cały się gotuje.59Chłopak rozpromienił się, jakbym właśnie wręczyła mu tort.- Byłoby świetnie.- Zerknął na Hadena i zaproponował szybko: - Tyteż możesz przyjść, stary.Haden kiwnął zdawkowo głową, a kiedy chłopacy się oddalili,gwałtownie odwrócił mnie twarzą do siebie.- Co ty, do cholery, wyprawiasz? To nie jest śmieszne!Uderzył mnie jego ostry ton.Zanim zdążyłam cokolwiek wydukać,Haden mruknął, że zapomniał zabrać skądś jakąś książkę, i poszedłsobie.Ale ukłucie jego zazdrości pozostało i oplątało mnie jak drutkolczasty.W gardło wbiły mi się maleńkie igiełki przykrości, ale nie mogłampozwolić, żeby wydostały się na zewnątrz.Nie chciałam płakać, napewno nie na szkolnym korytarzu.W miejsce poczucia krzywdypojawiła się wściekłość, a w miarę jak narastała, rosła też mojaświadomość.Stałam w morzu uczniów, wokół każdego z nich lśniłaaura o nieco innym zabarwieniu, a im bardziej się zapieniałam, tymżywsze robiły się kolory.Ostrza głodu zaczęły mi rozdzieraćwnętrzności.Z drżeniem wciągnęłam powietrze i zaczęłam liczyć dodziesięciu, usiłując się uspokoić, bo emocje osiągały już we mnie punktwrzenia.Musiałam nad sobą zapanować, zanim zamienię się w takiegosamego potwora, jaki mnie stworzył.Haden nawet nie usiłował się ze mną zobaczyć czy chociażzadzwonić, żeby przeprosić za to, że zachował się jak dupek - jakby topowiedziała Donny.Nie zamierzałam już dłużej na niego czekać, więcpostanowiłam iść do Hootenany's.Zdawałam sobie oczywiście sprawę,że nie mam tam czego szukać.Nie kumplowałam się z gwiazdosiami, aHaden był zazdrosny o to, że jakiś chłopak mnie tam zaprosił - PeteMiller, jak dowiedziałam się z księgi pamiątkowej.Stwierdziłam jednak,że nie chcę, żeby moja relacja60z Hadenem zaczęła przypominać relację z ojcem.Sama będędecydować o tym, gdzie chodzić i z kim się przyjaznić.Hootenany's to knajpa, do której chodzi szkolna elita, żeby robić to,co robi szkolna elita.Może robili dokładnie to samo, co ja zprzyjaciółkami - no może poza czarowaniem i przyzywaniem demonów.Kiedy otwierałam drzwi, byłam tak zdenerwowana, że aż.kręciło misię w głowie.Kto by pomyślał, że kiedykolwiek zbiorę się na odwagę isama jedna wejdę do jaskini gwiazdosiów?Grała głośna muzyka, najmodniejsze kawałki.Muzyka szczęśliwychludzi, jak przypuszczałam.Weszłam do środka, nagle nie do końcaprzekonana, że to taki świetny pomysł.Jak miałam się zachować?Podejść do stolika i się przedstawić? Poczułam się strasznie malutka.Coja tu, do cholery, robię? Nie pasowałam do tych ludzi.Już zaczęłamzbierać się do wyjścia, kiedy ktoś zawołał mnie po imieniu.Pete chciał jak najszybciej do mnie dotrzeć i omal nie przewróciłkelnerki niosącej tacę z napojami.- Jesteś!Uśmiechnęłam się, słysząc jego entuzjazm, a na widok przyjaznejtwarzy odetchnęłam z ulgą.- Jak mecz?- Wygraliśmy! - Uśmiechnął się, a ja znów usłyszałam swoje imię.Dołączył do nas Mike z kolegą.- Aadnie wyglądasz - zauważył.Zrobiłam głupią minę skrępowana komplementem.Nie włożyłam nasiebie niczego specjalnego, a włosy miałam jak zwykle rozczochrane.Na pewno nie czułam się ładna.Ale reszta chłopaków przytaknęłagorliwie, a mnie zrobiło się aż dziwnie.Ktoś podał mi lemoniadę, Pete zaprowadził nas do stolika.Wszyscybyli zabawni, a przynajmniej bardzo się starali.Zaczęłam się rozluzniać,a w końcu nawet dobrze61bawić.Co jakiś czas ktoś zatrzymywał się przy naszym stoliku iatmosfera nie budziła już we mnie niepokoju, do którego powoli już sięprzyzwyczajałam w swoim prawdziwym życiu.- Drużyna piłkarska musiała dziś zrezygnować z gry -poinformowałmnie Pete.- Czemu?- Kilka osób nie przyszło do szkoły i nie mieli wystarczającej liczbyzawodników.To chyba grypa - wyjaśnił jakiś chłopak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]