[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko nie próbuj znów uciekać.- Mmm.- Nie otworzyła oczu, ale się uśmiechnęła.- Musiałabym być w staniechodzić.Rozpierała go taka duma, że miał ochotę walić się pięściami w pierś i wrzeszczeć naznak zwycięstwa.To głupie, ale tak właśnie się czuł.Pocałował ją w skroń.- To dobrze.Wtuliła się w jego tors i objęła go w pasie.- Obiecuję, że nie zniknę bez pożegnania.Wydawało się prawdopodobne, że wykrzyczy to pożegnanie przez ramię, wybiegającza drzwi, dlatego przyjął tę obietnicę z przymrużeniem oka.Ale i tak była to jak do tej porynajdalej idąca deklaracja z jej strony.Próbując kuć żelazo, póki gorące, Ian zagrał swoją kartąatutową.- Zostań, a zrobię ci rano śniadanie.- Gotujesz? - Ziewnęła.- Lubię jajecznicę z dodatkiem orgazmu.Roześmiał się i ułożył wygodnie, coraz bardziej senny.- Myślę, że da się zrobić.- Wiedziałam, że cię lubię.Nie była to deklaracja dozgonnego oddania ani żadna obietnica na przyszłość, ale i takzrobiło mu się ciepło na sercu.- Ja też cię lubię.Ian obudził się z piękną, nagą kobietą w ramionach i uśmiechem na twarzy.Gdyby tood niego zależało, mógłby się tak budzić już zawsze.Przestał się uśmiechać dopiero, gdyRoxanne przeciągnęła się, przez co prześcieradło zjechało w dół, odsłaniając jej piersi.- Powinnam już iść.Roześmiała się, gdy ściągnął je jeszcze niżej i podążył w ślad za nim ustami.- Nie sądzę.- Ty zwierzaku, nie wypuścisz mnie? - Rozsunęła nogi i leciutko pchnęła czubek jegogłowy w dół.- Mam kilka spraw do załatwienia.- Zabawne, to samo sobie pomyślałem.- Usiadł, a potem wstał.Kiedy zaprotestowała,złapał ją za kostkę i przyciągnął na brzeg łóżka.A potem uniósł i przerzucił sobie przezramię.- Boże, co ty wyrabiasz?! - Klepnęła go w pupę.- Choć po namyśle.rób to dalej.Uważając na jej głowę, ostrożnie wszedł do łazienki i posadził ją na blacie.- Byłaś brudną dziewczynką.Czas się umyć.Przewróciła oczami.- Nie wierzę, że to powiedziałeś.Kiedy teraz o tym myślał, faktycznie zabrzmiało to głupkowato.Roześmiał się.- W grę wchodzi seks pod prysznicem.Na pewno chcesz mnie krytykować?Przechyliła głowę w bok, jakby się zastanawiała.- Masz rację, byłam baaardzo brudna, z pewnością przydałoby mi się porządne mycie.Na szczęście wydajesz się odpowiednią osobą do tego zadania.- Cieszę się, że się zgadzamy.Odsunął się, żeby odkręcić prysznic i sprawdzić, czy woda jest wystarczająco ciepła.Nic nie studziło zmysłów równie skutecznie jak lodowaty prysznic, choć nie był pewien, czynawet to byłoby w stanie odciągnąć go od tej kobiety.Nie kiedy siedziała na blacie,zgrywając damulkę - całkiem niezle, jeśli pominąć fakt, że była naga.- Próbuję rozgryzć, dlaczego tak się na mnie patrzysz?Jego wzrok przesunął się powoli po krzywiznach jej ciała i w końcu spoczął natwarzy.Za coś takiego można było dostać w gębę, jeśli nie było się wystarczająco ostrożnym.Mimo to zapytał:- Jak patrzę?- Jakbyś nie był pewny, czy zdołamy przejść te dwa kroki, które dzielą nas odprysznica.- Zsunęła się z blatu.- To zabawne, bo czuję to samo.Więcej zachęty nie potrzebował.Obrócił ją tyłem i nachylił nad blatem.W tej pozycjimógł obserwować w lustrze każdy jej grymas, gdy będzie się w nią wbijał.Rozsunął jej lekko nogi i wdarł się w nią.Nie był pewien, czy wierzy w niebo, alejeśli istniało, właśnie się w nim znalazł.Obserwowała jego odbicie i to, jak na nią patrzył.Zielone oczy miała przymglone z rozkoszy, zębami przygryzała dolną wargę, przy każdympchnięciu z jej ust wyrywał się cichy jęk.Przeciągnął dłonią wzdłuż jej kręgosłupa,przyprawiając ją o dreszcz.Aż jęknął.Chryste, jeśli jeszcze raz tak zadrży, zaraz dojdzie.Nachylił się nad nią i sięgnął w dół brzucha, żeby potrzeć łechtaczkę, jednocześniecałując ją w kark.Roxanne oszalała pod nim, falując bezradnie biodrami i jęcząc jego imię.- Ian! O Boże, Ian! Nie przestawaj.Proszę, nie przestawaj!Nie potrafił jej czegokolwiek odmówić, kiedy błagała takim tonem.Ostatnie pchnięciei oboje doszli równocześnie w jednym z tych perfekcyjnych momentów, które - mógłbyprzysiąc - nie istniały.Wciąż obejmował ją w talii, ale nie był pewien, czy boi się, że nogiugną się pod nią, czy pod nim.Westchnęła cicho.- Jeśli planujesz zmusić mnie seksem do uległości, nie powiem, że to działa, ale niepowiem też, że nie działa.- Dobrze wiedzieć.- Wypuścił ją, żeby sprawdzić temperaturę wody, po czym odsunąłzasłonkę.- Panie przodem.- Zwir.- Ale złapała go za rękę i pozwoliła, żeby pomógł jej wejść pod prysznic.Natychmiast zanurkowała pod strumieniem wody i odgarnęła włosy do tyłu.Kiedy odwróciłasię przodem do niego, Ian zagapił się na wodę spływającą po jej ciele.Roześmiała się.-Kochanie, właśnie uprawialiśmy seks.Dlaczego wciąż tak na mnie patrzysz?Nie mógł się powstrzymać.Ujął jej piersi w dłonie i przesunął kciukami po sutkach.Były tak wrażliwe, że natychmiast się wyprężyły.- Nic na to nie poradzę.Znów wybuchnęła śmiechem, ale tym razem jakby nieco wymuszonym.- Nie powinieneś domagać się kanapki i uciąć sobie drzemki?Z jakimi idiotami zadawała się do tej pory? Nie zamierzał przepuścić żadnej okazji dodotykania jej, pokazania, jak bardzo jej pragnie.Ale Roxanne była bardziej płochliwa niż dzikie zwierzątko.Zamykała się przed nimza każdym razem, gdy tylko wspomniał o przyszłości, planach czy czymkolwiek, co nieodnosiło się wyłącznie do chwili obecnej.Nie był pewien, jak sobie z tym poradzić.Do licha,może jednak mógłby zmusić ją do uległości seksem?Choć przemknęło mu to przez myśl, wiedział, że nic z tego.Roxanne używała seksujak broni, jak mechanizmu obronnego.Nie oznaczało to, że jest obojętna - w żadnymwypadku nie była aż tak zdystansowana, jak udawała, inaczej nie zareagowałaby takżywiołowo na propozycję randki - ale nie była jeszcze gotowa, żeby się przed nim otworzyć.- Ian?- Tak? - Opasał ją ramionami w talii i oparł podbródek na jej głowie.- Przerażasz mnie.Obrócił ją i pocałował lekko, starając się przekazać jej, co czuje, tak aby niepowiedzieć za wiele i nie wystraszyć jej jeszcze bardziej.Kiedy się odsunął, jej zielone oczybyły wielkie ze zdumienia.- Nie ma się czego bać.Nie mógłbym cię zranić.Sięgnął po żel pod prysznic za jej plecami.- Co robisz?- Przypomniało mi się, że domagałaś się bardzo dokładnego mycia.Roześmiała się i tym razem zabrzmiało to naturalniej.- Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale po prostu cię podrywałam.- Odpręż się, kobieto, i pozwól się namydlić.Uniosła brew, ale w jej spojrzenie znów wkradł się cień bezbronności.- Jeśli chcesz mi się dobrać do majtek, nie musisz stosować takich gierek.No jasne, nie mogła tak tego zostawić.Musiała znów wspomnieć o seksie.- Roxanne, nie masz na sobie majtek.- Kiedy stała dalej nieruchomo, westchnął.-Naprawdę byłbym wdzięczny, gdybyś pozwoliła mi się namydlić.- Masz się przy czym upierać.Miała rację, ale z jakiegoś powodu było to dla niego ważne.Częściowo dlatego, żewymagało z jej strony poczucia bezpieczeństwa, które nie miało nic wspólnego z seksem, aleprzede wszystkim chciał przeciągnąć tę chwilę spokoju między nimi.Uniósł namydlone ręce.- No i?- Okej.Wygrałeś.- Nie chodzi o wygraną.Chciałem być bliżej ciebie.Ian nie czekał, aż Roxanne zmieni zdanie.Odwrócił ją i przyciągnął do siebie.Dziękitemu mógł ją dokładnie namydlić z przodu, lecz choć miał ochotę przedłużyć pieszczotę, niedążył do seksu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]