[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I jestem pewny, że nie brakuje księdzu alibi ani usprawiedliwień.Jestksiądz młody, silny, ma szefów, którzy zapewniają dostatni wikt i opierunek, myślą zaksiędza i rzucają księdzu kości do obgryzienia.Idealny policjant możnegoprzedsiębiorstwa, które utrzymuje, że służy Bogu.Z pewnością nigdy ksiądz nie czułmiłości do żadnej kobiety, ani nienawiści do żadnego mężczyzny, ani współczucia dlażadnego nieszczęśnika.Nie ma biedaków, którzy błogosławiliby księdza za chleb, anichorych  za pociechę, ani grzeszników  za nadzieję na zbawienie.Robi ksiądz to,co mu każą, i to wszystko. Przestrzegam reguł  powiedział Quart i w tej samej chwili pożałował swoichsłów. Ksiądz ich przestrzega  proboszcz patrzył na niego z ostrą ironią. No togratuluję.To znaczy, że ocali ksiądz swoją duszę.Ci, co przestrzegają reguł, idą prostodo nieba  wykrzywił usta i podniósł palce do peta, którego wykończył ostatnimzaciągnięciem. I cieszą się bliskością Pana Boga.Wyrzucił niedopałek przez okno i śledził jego lot. Zastanawiam się  Quart spojrzał na niego twardo  czy ksiądz zachował jeszczewiarę. W jego ustach brzmiało to paradoksalnie i sam Quart był tego świadomy.Jegomisja nie wymagała stawiania tego rodzaju pytań, odpowiedniejszych dla czarnychpsów Zwiętego Oficjum.Jak powiedziałby arcybiskup Spada, w ISZ-cie nie pracujemynad przekonaniami ludzi, ale nad ich czynami.Ograniczmy się do tego, żeby byćdobrymi centurionami, i pozostawmy Jego Eminencji Jerzemu Iwaszkiewiczowiniebezpieczne zadanie grzebania w ludzkich sercach.Mimo wszystko Quart czekał na odpowiedz przez długą chwilę milczenia, jakiezapadło.Proboszcz powoli poruszał się przy teleskopie i cień czarnej postaci przesunąłsię wzdłuż błyszczącego mosiądzu. Jeszcze to okolicznik czasu.Odpowiedział wreszcie, pogrążony w swoich myślach, potem przez chwilę milczał,zastanawiając się nad czasem  lub nad innymi okolicznikami.Wydawało się, żepodąża tropem jakiegoś sekretnego wywodu. Ja odpuszczam grzechy  dodał po chwili, jakby to był wniosek. I pomagamumierać w spokoju.Można by powiedzieć, że to wyjaśniało wszystko, choć Quart wcale nie wiedział co.Poczuł pokusę, żeby być złośliwy. Nie ksiądz je odpuszcza  zaznaczył cierpko. Jedynie Bóg może to zrobić.Proboszcz spojrzał na niego, jakby zaskoczony, że ciągle tam stoi. Kiedy jeszcze byłem młodym księdzem  powiedział naraz  przeczytałem całąfilozofię antyku, od Sokratesa po świętego Augustyna.I zapomniałem wszystko, pozasłodko-kwaśnym smakiem melancholii i rozczarowania.Teraz, kiedy mamsześćdziesiąt cztery lata, o ludziach wiem tylko tyle, że mają wspomnienia, boją się iumierają.Quart musiał zrobić dziwną minę  między zdziwieniem a zakłopotaniem; ksiądzFerro pokiwał głową ze spojrzeniem czarnych i twardych oczu utkwionych w niego,jakby ten ruch miał przekonać rozmówcę do jego słów.Potem odwrócił się w stronęnieba.Samotna chmura  pewnie już nie ta sama  powędrowała w kierunkuzachodzącego słońca i teraz kładła czerwony blask na konturach odległych budynków. Przez długi czas  ciągnął proboszcz  szukałem Go tam w górze.Chciałbymmóc zamienić z Nim parę słów, wyrównać rachunki jak równy z równym.Widziałemmnóstwo ludzi cierpiących i umierających.Mój biskup i jego otoczenie zapomnieli omnie, żyłem w straszliwej samotności, z której wychodziłem tylko po to, żebyodprawić w każdą niedziele mszę w małym, niemal pustym kościele albo żeby podczasśnieżycy czy ulewy brnąć przez błotniste bezdroża, idąc z ostatnimi sakramentami dostarców, którzy tylko czekali na moje przyjście i zaraz umierali.I przez te ćwierćwieku, kiedy siedziałem u wezgłowia umierających, którzy chwytali się moich dłoni, bo byłem ich jedynym pocieszeniem, zawsze tylko ja mówiłem.Nigdy nie dostałemodpowiedzi.Przerwał, jakby dawał kolejną szansę, żeby pojawiła się odpowiedz; słychać jednakbyło jedynie odgłosy miasta, przytłumione odległością i gruchaniem gołębi na okapie.Odezwał się Quart. Albo rodzimy się i umieramy zgodnie z jakimś planem, albo rodzimy się iumieramy przez przypadek.Stary cytat teologiczny nie był ani stwierdzeniem, ani odpowiedzią.Raczejzaproszeniem do rozwinięcia przerwanego wywodu.Po raz pierwszy Quart zrozumiałczłowieka, który stał naprzeciwko niego, i widział, że ten zdaje sobie z tego sprawę.Błysk uznania złagodził spojrzenie starego kapłana. Jak zatem zachować  ciągnął proboszcz  przesłanie życia w świecienaznaczonym piętnem śmierci? Człowiek gaśnie, wie, że gaśnie, i w przeciwieństwiedo królów, papieży i generałów nie zostanie po nim nawet pamięć.Musi być coś pozatym, mówi sobie.Gdyby było inaczej, wszechświat byłby żartem w złym guście,chaosem pozbawionym sensu.I wiara staje się rodzajem nadziei, pocieszenia.Możedlatego nawet Ojciec Zwięty nie wierzy w Boga.Głośny śmiech Quarta poderwał dolotu gołębie. Dlatego broni ksiądz swojego kościoła zębami i pazurami. Jasne  ksiądz Ferro zmarszczył brwi ze złością. Co zmienia fakt, że wierzęalbo nie wierzę? Ci, którzy do mnie się zwracają, wierzą.I to aż nadto usprawiedliwiatrwanie Matki Boskiej Płaczącej.I nie jest przypadkiem, że chodzi o barokowy kościół to sztuka kontrreformacji, powstała nie po to, żeby myśleć, to zostawmy teologom,ale żeby ludzie podziwiali rzezby i złocenia, bogate ołtarze, stacje drogi krzyżowej, cood czasów Arystotelesa jest najważniejszym sposobem, żeby przyciągnąć masy.Ogłuszyć chwałą Pańską.Zbytnia analiza odziera z nadziei, odbiera respekt.Tylko mystanowimy stały ląd, na którym mogą się uratować pośród skłębionego nurtu.Prawdazabija przed czasem.Quart podniósł rękę. Mam jedno zastrzeżenie natury moralnej.To się nazywa alienacja.Jeśli w tensposób podchodzimy, kościół księdza to siedemnastowieczna telewizja. No to co?  proboszcz pogardliwie wzruszył ramionami. A czym byłabarokowa sztuka sakralna, jeśli nie próbą odebrania widowni Lutrowi i Kalwinowi?Poza tym, niech mi ksiądz powie, czym byłoby dziś papiestwo bez telewizji? Nagawiara nie potrafi się sama utrzymać.Ludzie potrzebują symboli, wśród którychmogliby się schronić, bo na zewnątrz panuje straszliwy chłód.Jesteśmyodpowiedzialni za naszych ostatnich naiwnych wiernych, tych, którzy zawsze namwierzyli, jak w Eksodusie, których przeprowadziliśmy przez morze, do domu.Moje stare kamienie, mój ołtarz i moja łacina mają w sobie więcej godności niż te piosenkinagłaśniane przez megafony, gigantyczne ekrany i msza święta zamieniona w spektakldla mas, ogłupionych elektroniką.Są tacy, którzy wierzą, że w ten sposób utrzymająklientelę, ale poniżają nas i popełniają błąd.Bitwa jest już przegrana, nadchodzi czasfałszywych proroków.Zamilkł i ze smutkiem spuścił głowę, uznając rozmowę za skończoną.Potemwychylił się przez okno i popatrzył w stronę rzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •