[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież gdyby byławojna, strzelałbym do was.Kiedy usłyszałem to z ust tego poczciwiny, który nie potrafił na nas nigdynawet krzyknąć i którego dlatego właśnie przeniesiono potem gdzie indziej,zrozumiałem, że nić wiążąca mnie z partią i towarzyszami bezpowrotniewymknęła mi się z ręki.Zostałem zepchnięty ze swojej życiowej drogi.6Tak, wszystkie nici zostały zerwane.Zniweczone studia, udział w ruchu, praca, stosunki z przyjaciółmi, zni-weczony cały pełen treści tok życia.Pozostał mi tylko czas.Poznałem go za to takdogłębnie jak nigdy przedtem.Nie był to już czas, który znałem dawniej, czasprzeobrażony w pracę, miłość, wszelkiego rodzaju wysiłki, czas, którego niedostrzegałem, ponieważ nie był natrętny i pozostawał dyskretnie ukryty pozamoim własnym działaniem.Teraz przyszedł do mnie obnażony, sam jako taki, wswojej pierwotnej i autentycznej postaci, i zmusił mnie, bym nazwał goprawdziwym imieniem (ponieważ teraz żyłem samym tylko czasem, zwykłym,pustym czasem), bym ani na chwilę o nim nie zapominał, abym ciągle o nimmyślał i ustawicznie czuł jego brzemię.Kiedy gra muzyka, słyszymy melodię, zapominając, że to tylko jedna z formczasu; gdy orkiestra milknie, słyszymy czas; sam czas.%7łyłem w pauzie.Oczywiście nie w pauzie orkiestralnej (której czas trwania jest definitywnieokreślony znaczkiem w nutach), lecz w pauzie bez określonego końca.Niemogliśmy (jak to robią we wszystkich innych jednostkach) odcinać po kawałku zkrawieckiego centymetra, żeby widzieć, jak dzień po dniu ubywa z naszejobowiązkowej służby; czarni bowiem mogli być trzymani w wojsku dowolniedługo.Czterdziestoletni Ambroży z drugiej kompanii był tu już czwarty rok.Służyć wówczas w wojsku, mając w domu żonę lub narzeczoną, było rzecząbardzo gorzką; oznaczało to ustawiczne i daremne czuwanie w duchu nad ichtrybem życia, którego upilnować nie sposób, ustawiczne drżenie o ich niestałość.Ale oznaczało to również ustawiczną radość z ich rzadkich przyjazdów iustawiczną obawę, czy komendant nie cofnie przyrzeczonej na ten dzieńprzepustki i czy żona nie zjawi się pod bramą koszar na próżno.Opowiadanowśród czarnych (z czarnym humorem), że oficerowie tylko czekają na takieniezaspokojone żony żołnierzy, asystują im i zbierają owoce tęsknoty, któreprzypaść miały żołnierzom zatrzymanym w koszarach.A jednak żołnierze, którzy mieli w domu jakąś kobietę, snuli w swojej pauzie nić, może cienką, może rozpaczliwie cieniutką i słabą, ale jednak jakąśnić.Ja takiej nici nie miałem: z Małgorzatą zerwałem wszelkie kontakty, a jeśliprzychodziły do mnie jakieś listy, to jedynie od matki.A co, czy to nie jest nić?Nie, to nie jest nić; jeżeli to jest jedynie dom moich rodziców, to nie jestżadna nić; to tylko przeszłość: listy od rodziców to wieści z lądu, od którego sięoddalasz; ba, taki list uprzytamnia ci jedynie twoje wykolejenie przypomnieniemportu, z którego wypłynąłeś w warunkach tak rzetelnie, tak obiecującoprzygotowanych; tak, mówi tego rodzaju list, port stale tu jeszcze jest, jeszczetrwa, bezpieczny i piękny w swojej dawności, ale podróż, podróż przepadła!Przyzwyczaiłem się więc powoli do tego, że moje życie utraciło swojąciągłość, że wymknęło mi się z rąk i że nie pozostanie mi w końcu nic innego, jakrównież pod względem psychicznym znalezć się tam, gdzie rzeczywiście inieodwołalnie się znajduję.Tak zatem i wzrok mój przywykał stopniowo doowego mroku ubezdusznienia i zacząłem dostrzegać ludzi wokół siebie; pózniejwprawdzie niż inni, ale na szczęście nie tak pózno, by stać się wśród nich kimśzupełnie obcym.Z tego mroku wynurzył się najpierw (tak jak pierwszy wynurza się z mojejpamięci) Janek, brnianin (mówił niezrozumiałym niemal żargonem zprzedmieścia), który dostał się do czarnych za pobicie milicjanta.Pobił godlatego, że był to dawny jego szkolny kolega i o coś się pokłócili, ale sąd nie dałsobie tego wytłumaczyć.Janek odsiedział pół roku w więzieniu i przyszedłstamtąd prosto do nas.Był wykwalifikowanym monterem i było mu najwyrazniejobojętne, czy będzie kiedyś znowu monterem czy czymś innym; do niczego niebył przywiązany, wobec tego, co go czeka, przejawiał całkowitą obojętność, którastanowiła zródło jego bezczelnej i beztroskiej niezależności.Rzadko spotykanym poczuciem wolności mógł z Jankiem rywalizować tylkoFryderyk, największy oryginał naszej dwudziestoosobowej izby; dostał się do nasdopiero w dwa miesiące po regularnym poborze wrześniowym, ponieważ poszedłpoczątkowo do piechoty, gdzie jednak uparcie odmawiał wzięcia broni do ręki,było to bowiem sprzeczne z jego osobistymi przekonaniami i surowymi zasadamireligijnymi; nie mogli dać sobie z nim rady, zwłaszcza kiedy przechwycili jegolisty, adresowane do Trumana i Stalina, w których z emfazą wzywał obu mężówstanu, by w imię socjalistycznego zbratania rozpuścili wszystkie armie; niewiedząc, co robić, pozwolono mu z początku, by brał udział w musztrze, tak żespośród wszystkich żołnierzy on jeden nie miał broni, i rozkazy na ramię broń i do nogi broń wykonywał bez zarzutu, ale z pustymi rękami.Brał także udział wpierwszych szkoleniach politycznych, gdzie gorliwie zabierał głos w dyskusjach igardłował przeciwko imperialistycznym podżegaczom wojennym.Kiedy jednak nawłasną zgubę wykonał i powiesił w koszarach plakat wzywający do złożeniawszelkiej broni, prokurator wojskowy oskarżył go o bunt.Wysoki sąd tak byłjednak skołowany jego pokojowymi wypowiedziami, że kazał go zbadaćpsychiatrom i po dłuższym wahaniu cofnął oskarżenie i wysłał do nas.Fryderykbył z tego zadowolony; to właśnie zwracało na niego uwagę; był jedynym, który zwłasnej woli wywalczył sobie czarne wyłogi, i był szczęśliwy, że je ma.Dlategoczuł się tutaj wolny chociaż ta jego wolność nie przejawiała się, tak jak uJanka, bezczelnością wprost przeciwnie, spokojnym zdyscyplinowaniem i pełnązadowolenia pracowitością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]