[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A skoro istnieje jakaÅ› szansa, że znów bÄ™dziemy mieli okazjÄ™ siÄ™ nim zająć,radziÅ‚bym poczekać.-- WiÄ™c nie ma pan zamiaru powiadomić policji?-- Nie.-- NaprawdÄ™ chce pan ponosi ć odpowiedzialność za to, że Benson w czasie atakumoże znów kogoÅ› ciężko pobić, zamiast wrócić do szpitala? -- Ja już ponoszÄ™ za to odpowiedzialność -- odparÅ‚ McPherson, uÅ›miechajÄ…c siÄ™niepewnie.ByÅ‚a piÄ…ta rano. 6Wszyscy odczuwali już zmÄ™czenie, ale nikomu nie chciaÅ‚o siÄ™ spać.Siedzieli wpokoju TELEKOMP-u, obserwujÄ…c, jak migajÄ…cy kursor wspina siÄ™ wzdÅ‚uż wyznaczonejkrzywej.Minęła piÄ…ta trzydzieÅ›ci, nastÄ™pnie za kwadrans szósta.Ellis wypaliÅ‚ caÅ‚Ä… paczkÄ™ papierosów i wyszedÅ‚ kupić sobie nastÄ™pnÄ….Morris wbijaÅ‚wzrok w otwarte czasopismo, ale nawet nie udawa Å‚, że czyta.Tylko od czasu do czasuzerkaÅ‚ na Å›cienny zegar.Ross przechadzaÅ‚a siÄ™ nerwowo, wyglÄ…dajÄ…c przez okno na wstajÄ…cy Å›wit.Niebo nawschodzie jaÅ›niaÅ‚o z wolna, a ró żowawy brzask z trudem przebija Å‚ siÄ™ przez warstwÄ™brunatnego smogu.WróciÅ‚ Ellis z papierosami.Gerhard oderwaÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ od komputera, żeby zaparzyć Å›wieżej kawy.MorriswstaÅ‚ z krzesÅ‚a i poszedÅ‚ za nim; nie odzywaÅ‚ siÄ™ jednak, nie pomagaÅ‚ mu, tylko staÅ‚ ipatrzyÅ‚.Janet zwróciÅ‚a uwagÄ™ na gÅ‚oÅ›ne cykanie zegara.ZdziwiÅ‚o jÄ…, że do tej pory tego niezauważyÅ‚a, gdyż zegar Å›cienny chodziÅ‚ naprawdÄ™ gÅ‚oÅ›no.W dodatku co minutÄ™rozbrzmiewaÅ‚ jeszcze gÅ‚oÅ›niejszy stuk, gdy przesuwaÅ‚a siÄ™ wskazówka minutowa.DenerwowaÅ‚y jÄ… te dzwiÄ™ki, zaczęła siÄ™ skupiać na cykaniu, wyczekujÄ…c tegogÅ‚oÅ›niejszego uderzenia, które obwieszczaÅ‚o kolejnÄ… peÅ‚nÄ… minutÄ™.DostajÄ™ obsesji,pomyÅ›laÅ‚a.Zaraz też przypomniaÅ‚y jej siÄ™ inne zaburzenia psychiczne, jakieobserwowaÅ‚a u siebie w przeszÅ‚oÅ›ci -- déjà vu, czyli wrażenie, że już kiedyÅ› byÅ‚o siÄ™ wdanym miejscu; depersonalizacja, zÅ‚udzenie postrzegania siebie poÅ›ród ludzi jakgdyby z zewnÄ…trz; różne omamy sÅ‚uchowe, urojenia i fobie.Nie istniaÅ‚a żadna granicapomiÄ™dzy zdrowiem psychicznym a chorobÄ…, pomiÄ™dzy normalnoÅ›ciÄ… i odchyleniami.Wszystkie elementy tworzyÅ‚y ciÄ…gÅ‚e spektrum i każdy czÅ‚owiek zajmowaÅ‚ okreÅ›lonemiejsce na tej skali.Ze swojego punktu widzenia uwa żaÅ‚o siÄ™ innych za dziwaków.Dlanich wszystkich Benson byÅ‚ nienormalny, ale bez wÄ…tpienia on ich również traktowaÅ‚jak stukniÄ™tych.Kiedy zegar wybiÅ‚ szóstÄ…, zapanowaÅ‚o napiÄ™cie -- wszyscy w milczeniu spoglÄ…dali na cyferblat, ale nie wydarzyÅ‚o siÄ™ nic szczególnego.-- Może stanie siÄ™ to dokÅ‚adnie o szóstej cztery -- mruknÄ…Å‚ Gerhard.Czekali dalej.Zegar pokazaÅ‚ w koÅ„cu szóstÄ… cztery.Nadal nic siÄ™ nie dziaÅ‚o: nie dzwoniÅ‚ telefon,nie przybywali posÅ‚aÅ„cy z wiadomoÅ›ciÄ….Wciąż panowaÅ‚ spokój.Ellis powoli zerwaÅ‚ celofanowÄ… osÅ‚onÄ™ z paczki papierosów i zmiÄ…Å‚ jÄ… w dÅ‚oni.Janetten dzwiÄ™k omal nie doprowadziÅ‚ do szaleÅ„stwa.Ellis bez przerwy to zgniataÅ‚opakowanie, to rozprostowywaÅ‚ je w palcach, lecz Ross tylko gÅ‚oÅ›no zgrzytnęła zÄ™bami.Wskazówki przesunęły siÄ™ na szóstÄ… dziesięć, pózniej na szóstÄ… piÄ™tnaÅ›cie.Wreszciedo pokoju zajrzaÅ‚ McPherson.-- Na razie wszystko w porzÄ…dku -- rzekÅ‚, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ niewyraznie, po czymszybko zamknÄ…Å‚ drzwi.Zgromadzeni w sali TELEKOMP-u popatrzyli na siebie nawzajem.Minęło kolejnych pięć minut.-- Sam już nie wiem -- oznajmiÅ‚ Gerhard, wpatrujÄ…c siÄ™ w ekran.-- Może wynikiekstrapolacji sÄ… do niczego? W koÅ„cu mieliÅ›my tylko trzy punkty pomiarowe.SpróbujÄ™wyznaczyć innÄ… krzywÄ….UsiadÅ‚ przed komputerem i zaczai wciskać klawisze.Na ekranie, jaskrawymi biaÅ‚ymiliniami na zielonym tle, ukazywaÅ‚y siÄ™ krzywe innego typu.Kiedy obliczenia dobieg Å‚ykoÅ„ca, Gerhard oznajmiÅ‚:-- Nie, pierwsza krzywa najlepiej pasuje do rozmieszczenia punktów, współczynnikkorelacji jest najwyższy.-- Zatem wychodzi na to, że komputer siÄ™ myli -- odparÅ‚ Morris.-- Już prawie wpół dosiódmej, kawiarnia powinna być otwarta.Czy ktoÅ› ma ochotÄ™ na Å›niadanie?-- NiezÅ‚y pomysÅ‚ -- odezwaÅ‚ siÄ™ Ellis, wstajÄ…c z krzesÅ‚a.-- Idziesz, Janet?Ross pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….-- Zaczekam jeszcze trochÄ™.-- Nie sÄ…dzÄ™, żeby cokolwiek siÄ™ wydarzyÅ‚o -- powiedziaÅ‚ Morris.-- Lepiej byÅ› coÅ›zjadÅ‚a.-- Zaczekam tutaj! -- syknęła z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, po części wbrew woli.-- Dobrze, w porzÄ…dku -- mruknÄ…Å‚ Morris, unoszÄ…c obie rÄ™ce.SpojrzaÅ‚ porozumiewawczo na Ellisa i obaj wyszli.Janet zostaÅ‚a sam na sam zGerhardem.-- Czy wyznaczaÅ‚eÅ› przedziaÅ‚ ufnoÅ›ci dla tej krzywej?-- Tak, ale to niczego nie zmienia.Już wyszliÅ›my poza przedziaÅ‚ ufnoÅ›ci.KomputerokreÅ›liÅ‚ go na plus minus dwie minuty z prawdopodobieÅ„stwem dziewięćdziesiÄ™ciu dziewiÄ™ciu procent.-- To znaczy, że zaÅ‚amanie powinno wystÄ…pić miÄ™dzy szóstÄ… dwie a szóstÄ… sześć?-- Tak, dokÅ‚adnie.-- WzruszyÅ‚ ramionami.-- Ale, jak widać, nic takiego siÄ™ nie staÅ‚o.-- Możliwe, że jedynie niczego jeszcze nie wykryto.-- To prawda.-- Gerhard pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, ale sprawiaÅ‚ wrażenie niezbyt przekonanego.Janet obejrzaÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ okna.SÅ‚oÅ„ce staÅ‚o już dość wysoko, zalewajÄ…c krajobrazczerwonawym blaskiem.Dlaczego wschody sÅ‚oÅ„ca sÄ… zawsze mniej efektowne, jakgdyby przytÅ‚umione w porównaniu z zachodami? -- pomyÅ›laÅ‚a.Przecież powinny byćidentyczne.Za jej plecami rozlegÅ‚ siÄ™ nieprzyjemny, mechaniczny pisk.-- Oho -- mruknÄ…Å‚ Gerhard.Janet odwróciÅ‚a siÄ™.-- Co to za sygnaÅ‚?WskazaÅ‚ jej niewielkÄ… skrzynkÄ™ umieszczonÄ… nad półkÄ… w rogu pokoju, poÅ‚Ä…czonÄ…kablem z aparatem telefonicznym.Na jej obudowie Å›wieciÅ‚a zielona lampka.-- Co to jest? -- zapytaÅ‚a.-- Linia specjalna, dziaÅ‚ajÄ…ca przez okrÄ…gÅ‚Ä… dobÄ™.Automat udziela instrukcji podnumerem wybitym na wszystkich znaczkach ostrzegawczych.Ross podeszÅ‚a szybko i zdjęła sÅ‚uchawkÄ™ z wideÅ‚ek.ZasÅ‚uchaÅ‚a siÄ™ w monotonny,dzwiÄ™czny gÅ‚os odtwarzany z taÅ›my:--.należy zaznaczyć, że ciaÅ‚o nie może być poddane kremacji ani pochówkowi,dopóki nie zostanie usuniÄ™ty wszczepiony pod skórÄ™ materiaÅ‚ radioaktywny.Jakiekolwiek zaniedbania grożą poważnym skażeniem promieniotwórczym.Szczegółowe informacje.ObejrzaÅ‚a siÄ™ na Gerharda.-- Czy można to wyÅ‚Ä…czyć?Ten wcisnÄ…Å‚ klawisz na obudowie skrzynki i monotonny gÅ‚os zamilkÅ‚.-- Halo! -- zawoÅ‚aÅ‚a Janet.Przez chwilÄ™ panowaÅ‚a cisza, wreszcie w sÅ‚uchawce rozlegÅ‚ siÄ™ mÄ™ski gÅ‚os.-- Kto mówi?-- Tu doktor Ross.-- Czy pani pracuje na.oddziale badawczym neuropsychiatrii?-- Tak.-- Zatem proszÄ™ wziąć coÅ› do pisania, podyktujÄ™ pani adres [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •