[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnio,kiedy tu nocowała, nie było tak ciepło.Ogrzewanie nie działało.Ze środka dobiegały głosy kobiet.Wydawały się niemal& radosne.A schroniska prze-ważnie nie są miejscami, w których panuje radość.Poczuła smakowite zapachy.Wciągnęła jegłębiej i zaburczało jej w brzuchu.Cokolwiek tu jedzono, pachniało pysznie.Weszła niepewnie dalej, puszczone drzwi zamknęły się za nią.Ciepło było tak rozkoszne,że przez dłuższą chwilę nie mogła się ruszyć; chciała, aby dopłynęło do jej rąk i stóp.Jednak ra-zem z nim poczuła ból. Bethany, to ty, moja droga?Gwałtownie podniosła głowę, marszcząc czoło.Chyba nigdy nie podała tu swojego imie-nia.Zaczęła szukać w pamięci, ale nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek powiedziałacoś o sobie pracującej tu ochotniczce.Kiwnęła jednak głową, bo nie chciała zmniejszać swoich szans na pozostanie w schroni-sku. Ojej, co ci się stało?  Kobieta wciągnęła powietrze z wrażenia, podchodząc do Betha-ny, która się skrzywiła, gdy zobaczyła jej minę. Nic mi nie jest  odpowiedziała cicho. Po prostu upadłam.Miałam nadzieję, że& Zcisnęło ją w gardle. Miałam nadzieję, że znajdzie się wolne łóżko na dzisiejszą noc.Kończąc to zdanie, przygotowała się na odpowiedz odmowną, choć nie mogła znieść myśli, że jąusłyszy.  Oczywiście, że tak, dziecko.Wejdz i usiądz.Przyniosę ci kubek gorącego kakao i kiedytylko się rozgrzejesz, dostaniesz coś do jedzenia.Ulga, którą poczuła, była obezwładniająca.Ogarnęła całe jej ciało, niemal pozbawiając jąresztek sił.Bethany dostrzegła w oczach kobiety serdeczność i dobroć i zalała ją fala radości.Było dla niej łóżko! Mogła przenocować w cieple.I coś zjeść! Ze szczęścia zebrało jej się napłacz.Powlokła się za ochotniczką i widząc lokatorki schroniska, ściągnęła brwi.Tego dnia byłoich chyba więcej niż ostatnim razem, gdy tu nocowała.A przecież wtedy zabrakło dla niej miej-sca.Czyżby rozszerzyli działalność? Zdobyli więcej pryczy? Jestem Kate  przedstawiła się kobieta, zatrzymując się przy stojącym przy ścianiekrześle. Usiądz tutaj.Przyniosę ci kakao, a potem dostaniesz jeść.I trzeba opatrzyć ci te skale-czenia. Dziękuję, Kate  odparła Bethany schrypniętym głosem. Naprawdę jestem pani bar-dzo wdzięczna.Starsza pani posadziła ją na krześle i poklepała po ręce. Zaraz wracam.Wszystko będzie dobrze, moja droga.Zdziwiona tą odpowiedzią, Bethany opadła bezwładnie na krzesło, bo opuściły ją wszyst-kie siły.Ręce jej się trzęsły, więc wsunęła je do rękawów, żeby szybciej się rozgrzały.Skalecze-nia piekły, ale nie były poważne.Odszukała wzrokiem Kate, która krzątała się po małej kuchni, przygotowując kakao.Jed-nocześnie rozmawiała przez telefon i było widać, że sprawa, w której dzwoniła, jest pilna.Pochwili kobieta schowała komórkę do kieszeni i wyjęła kubek z mikrofalówki.Zamieszała w nimi przyniosła go Bethany. Proszę, moja droga.Popijaj wolno  powiedziała, gdy dziewczyna trzymała już kubekw obu rękach. Jest gorące.Wszystko będzie dobrze.Nie martw się niczym.Zapewniła ją o tym już po raz drugi, ale Bethany była zbyt zmęczona, żeby zwrócić na touwagę.Gdyby nie była taka głodna, zwinęłaby się na jednej z prycz i spała przez następną dobę.Dopóki by jej stamtąd nie wyrzucili.***Jace siedział w swoim gabinecie i patrzył ponuro i niechętnie na stos dokumentów, któreleżały przed nim na biurku.Minęły już dwa tygodnie, od kiedy Bethany zniknęła, a on nie byłbliżej odnalezienia jej niż pierwszego ranka.I to nie dlatego, że nie próbował.Praca mu nie szła.Był w złym humorze.Większość pracowników wyraznie go unikała.Nawet Ash i Gabe starali się nie wchodzić mu w drogę.Na szczęście Mia była tak pochłoniętaprzygotowaniami do ślubu, że nie dostrzegała roztargnienia brata i jego opryskliwości.Do Bożego Narodzenia pozostał już tylko tydzień i Jace nie mógł znieść myśli, że Betha-ny jest gdzieś na zimnie, sama, głodna, bez dachu nad głową.Bez niczego.Zacisnął dłoń w pięść i miał ochotę wybić nią dziurę w blacie.Drzwi gabinetu się otworzyły i już miał odprawić tego, kto naruszył jego prywatność, gdyw progu zobaczył Asha.Coś w wyrazie twarzy przyjaciela powstrzymało go przed nieprzyja-znym warknięciem.Przeważnie Ash był& hm, był sobą.Niczym się nie przejmował.Miał wszystko gdzieś.Tego dnia jednak wydawał się& dziwnie poważny.Jakby coś go gnębiło. Co, rodzina męczy cię w związku ze świętami?  spytał Jace.Asha mogło wytrącić z równowagi tylko jedno.Jego rodzina.Większość czasu  noi święta  spędzał z Jace em i Mią.Kilka tygodni wcześniej zabrali razem Mię w Zwięto Dziękczynienia na Karaiby, żeby doszła do siebie po tym, jak Gabe ją od siebie odepchnął choć, na szczęście, nie było to długie zerwanie.Nie dało się zaprzeczyć, że Ash przebywał więcejz Gabe em, Mią i Jace em niż ze swoimi krewnymi. Powinieneś coś zobaczyć  oznajmił spokojnie Ash z nietypową dla siebie grobowąminą.Jace poczuł niepokój. Czy to coś w związku z Mią i Gabe em?  zapytał ostro.Zabiłby drania, gdyby znowuzłamał serce jego siostrze.Ash rzucił mu na biurko teczkę. Pewnie wściekniesz się na mnie za to, ale przecież się przyjaznimy, a od tego właśnie sąprzyjaciele.Zrobiłbyś dla mnie to samo.Jace popatrzył na niego spod zmrużonych powiek. O czym ty, do cholery, gadasz, Ash? Podczas gdy ty przez ostatnie dwa tygodnie szukałeś Bethany, ja zebrałem o niej trochęinformacji.Nie zawracaj sobie nią głowy, stary.Zapomnij o niej.Nie jest wiele warta.Patrząc na przyjaciela, Jace poczuł, że robi mu się gorąco. Udam, że nie słyszałem, co powiedziałeś: że powinienem zapomnieć o bezdomnej ko-biecie, którą razem przelecieliśmy.O kobiecie, którą wykorzystaliśmy.Która nie ma co jeść i gdzie spać, chodzi bez płasz-cza.Ash podniósł dłoń. Przeczytaj ten przeklęty raport, Jace. Może mi po prostu powiesz, dlaczego jest niewiele warta  odparł lodowato Jace. Była notowana za posiadanie narkotyków.Nie ma stałej pracy.Nigdy nie miała.Wycho-wywała się w rodzinach zastępczych.Ukończyła szkołę średnią, ale nie poszła do college u [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •