[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dzięki, nie trzeba - odpowiedziała z uśmiechem.- Za kwadranswszystko będzie gotowe.- Dopiero? Umrę z głodu.- Joe chwycił kawałek sera i krakersa.- Uważaj, bo stracisz apetyt.- Nie mam najmniejszego zamiaru. Wyciągnął rękę po następnykawałek, ale Maggie postukała go plastikową łyżeczką.RLT- Poczekaj.Trochę cierpliwości.- Zapisałaś się do policji? Nie ma mowy.To jest mój dom i ja tutajrządzę.- Może dam ci parę krakersów, ale musisz mi najpierw zdradzić, ja-ki masz prezent dla Breanny.- To ma być niespodzianka.- Ja ci pokazałam, co jej kupiłam.- I bardzo dobrze.Ale prezent ode mnie zobaczysz pózniej, razem zBreanną.- Nie to nie.Idz sobie, nic nie dostaniesz.Zanim zdołała go powstrzymać, porwał kawałek sera i mrugając poro-zumiewawczo, zniknął za drzwiami.- Kupił ten prezent bez ciebie? - zapytała Trista.- Tak, a potem od razu go zapakował.Umieram z ciekawości, cotam jest w tym wielkim pudle.- Może się obawia, że go skrytykujesz, a może chce ci zrobićniespodziankę.- Tak czy siak, niedługo się dowiemy.- Jak wam się układa z Breanną? - Trista doprawiała sałatkę z ku-kurydzy.- Od kiedy mała zaczęła zasypiać ze swoim jedwabnym skarbem,nie płacze.- Maggie zmniejszyła ogień pod rondlem z duszonym kurc-zakiem.- Joe też coraz lepiej odnajduje się w roli ojca.Już tak nie drżynad nią na każdym kroku.Wczoraj na czworaka chodził po salonie,udając konia, a mała siedziała mu na ramionach i krzyczała z radości.Na koniec stanął dęba i zrzucił ją na kanapę.On też bawił się świetnie.Między nimi jest coraz lepiej.RLT- A tobie jak idzie z Breanną?- Fantastycznie.Przyzwyczaiła się do mnie i czuje się pewnie.Alejak czegoś chce, a ja nie zdążę jej tego dać, od razu leci do Joego.- Wiedziałam, że ona szybko się pozna na tobie.Dzieci cięuwielbiają.Ale powiedz mi lepiej, co ty czujesz wobec niej?To samo pytanie zadała jej matka, kiedy rozmawiały dziś przez te-lefon.Powiedziała jej to samo co Triście:- Kocham ją jak własne dziecko.To cię chyba nie dziwi?- Och, Maggie.- Wiem, wiem.Nie powinnam się, tak angażować, ale znasz mnienie od dzisiaj.Chociaż zdaję sobie sprawę z ryzyka.Kiedy zgodziłamsię pomóc Joemu, próbowałam zachować dystans, ale mi nie wyszło.Potym wszystkim, co przeszła, ona złamała mi serce.- A Joe też ci złamie serce?Być może.Kto wie?- Nie, nie złamie.- Pochyliła się nad rondlem, mając nadzieję, żeTrista nie zauważy jej rumieńca.- Zakochałaś się w nim?Zamierzała zaprzeczyć, lecz była pewna, że przyjaciółka i tak jej nieuwierzy.Obydwie wiedziały, że to nieprawda.Jednak z drugiej strony,nie chciała się wprost przyznać do swego uczucia.- Porządny z niego facet - odparła wymijająco.- Porządny facet - powtórzyła Trista.- Czyli go lubisz?- Zasługuje na to.Jest dobry i wrażliwy, choć czasem apodyktycznyalbo nadopiekuńczy.Ale ma dob- re intencje i robi wszystko, żebyzaspokoić potrzeby Breanny.RLT- Przecież skarżyłaś się kiedyś, że strasznie dyryguje innymi.- Ale przyszły krasnoludki i utarły mu nosa.- To ładnie z ich strony.Jednak mówiąc poważnie, ta sielanka możesię skończyć.I co wtedy?- Nawet mi tego nie mów.Mam nadzieję i modlę się o to, żeniezależnie od wyników tych cholernych badań on zrozumie, że niewolno mu rezygnować z dziecka.Ani ze mnie.- Nie chciała myśleć obólu i rozpaczy po tym, jak Arthur spakował chłopców, by wyruszyć doMontany, a jej zostały tylko ich zdjęcia, wspomnienia i praca, którapozwoliła jej przetrwać.- Bardzo ci tego życzę.W drzwiach stanął Joe z Breanną na barana.- Okej, Pszczółko, sama powiedz Maggie, czego ci trzeba.- Pszczółka? - Trista uniosła brwi.- Zwietnie do niej pasuje, bo ona uwija się pracowicie od rana donocy.Breanna zabrała się do systematycznej eksploracji swego nowegodomu jak rasowy badacz.Zajrzała do każdej szafki, otworzyła wszystkieszuflady, wyciągała ubrania, garnki i sztućce.Najbardziej jej się podobałły ręczniki kąpielowe, które z upodobaniem rozkładała na podłodze.Joepróbował zamykać na klucz drzwi do łazienki, ale Breanna stanowczosię temu sprzeciwiła, więc dali za wygraną.Usunęli wszystko, co mogłobyć niebezpieczne, i pozwolili buszować po całym domu.- Pszczółka mówi, że jest głodna.- Joe przybrał grobową minę.Maggie pocałowała małą w policzek.- Dobrze, kochanie.Zaraz coś zjemy.RLTRazem z Tristą nakryły do stołu w kuchni.Gdy Maggie wniosłatort, jej wszystkie trudy wynagrodziło radosne zdumienie w oczach so-lenizantki, która nie mogła oderwać wzroku od lukrowych figurek z Kubusia Puchatka" i palącej się świeczki.Joe wziął Breannę na kolana, a bratanica i bratanek Maggie próbo-wali nauczyć solenizantkę, jak się zdmuchuje świeczkę.Po wielupróbach wreszcie jej się udało, ale gdy usłyszała oklaski, zawstydzonaodwróciła główkę i przytuliła buzię do piersi Joego.Ciekawość okazała się jednak silniejsza, bo już po chwili zaczęłanieśmiało się rozglądać w oczekiwaniu na następne atrakcje.Po torcie i lodach wszyscy przeszli do salonu, gdzie na małą czekałagóra prezentów w różnokolorowych pudłach i pudełkach.Gdy Joe usiadłz nią na podłodze, dziewczynka zafascynowana tą piramidą wyciągnęłado niego rączki, krzycząc na cały głos:- Tata!Maggie nie wiedziała, kto był bardziej zaskoczony, ona czy Joe.Sądząc po jego minie, nie dowierzał własnym uszom.Gdy po chwiliotrząsnął się ze zdumienia zmieszanego z przestrachem, uściskałBreannę i pocałował ją w bródkę.Zrobił to całkowicie naturalnie, niem-al odruchowo, śmiało i bez wahania.I w tej właśnie chwili Maggie się w nim zakochała.Zanosiło się nato od pewnego czasu, ale dopiero teraz przyznała się przed sobą, że ko-cha tego człowieka, który dla dobra dziecka potrafi przezwyciężyćwłasne lęki.Nie będzie się już zastanawiać, czy naraża się na ryzyko.- Pozwólcie, że zobaczę, co my tutaj mamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]