[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spróbuj je teraz trochÄ™ pocieszyć.Tego wieczoru Eleanor zauważyÅ‚a, że Alan jest jakiÅ› roztarg­niony.Byli na balu u lady Templestowe i w czasie krótkiej prze­rwy w taÅ„cach, razem z innymi, skierowali siÄ™ do bufetu.- JesteÅ› nieobecny myÅ›lami, Alanie.- Przepraszam, ale nad czymÅ› siÄ™ poważnie zastanawiam.- To nic niezwykÅ‚ego w twoim przypadku - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™Eleanor.- Chodzi o sprawÄ™, którÄ… mam jutro do zaÅ‚atwienia.- To też nic nowego!Po krótkiej chwili milczenia Alan powiedziaÅ‚:- Eleanor, chciaÅ‚bym ciÄ™ o coÅ› poprosić.- SÅ‚ucham, co to takiego?- To mi siÄ™ u ciebie podoba - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Alan.- %7Å‚ad­nych dodatkowych pytaÅ„, żadnego krygowania siÄ™.- PatrzyÅ‚ naniÄ… wzrokiem, który przyprawiÅ‚ jÄ… o dreszcz.- BÄ…dz miÅ‚a dla kuzynki Caroline i jej matki.ZnalazÅ‚y siÄ™ teraz w bardzo cięż­kiej sytuacji.Wiem, że wziÄ…wszy pod uwagÄ™ wszystko, co siÄ™wydarzyÅ‚o, nie bÄ™dzie ci Å‚atwo.- To prawda - przyznaÅ‚a Eleanor - ale Caro w niczym niezawiniÅ‚a.- Victor także jest w zÅ‚ym stanie.Zauważ jednak, że nieproszÄ™ ciÄ™, abyÅ› i dla niego byÅ‚a miÅ‚a.- Nawet nie przyszÅ‚o mi to do gÅ‚owy! Caro mi żal, a ostatniojej unikaÅ‚am.SpodziewaÅ‚am siÄ™, że bÄ™dzie tutaj dziÅ› wieczorem.Wiem, że miaÅ‚a siÄ™ spotkać z Anthonym Beauchampem, aleprzed chwilÄ… mi powiedziaÅ‚, że ona pewnie nie przyjdzie.Bied­na Caro, lubi go przecież, a zanosi siÄ™ na to, że go straci, bozajmÄ… siÄ™ nim inne dziewczyny.Alan ujÄ…Å‚ jej maÅ‚Ä… dÅ‚oÅ„ i delikatnie jÄ… uÅ›cisnÄ…Å‚.PatrzyÅ‚ na niÄ…z takim uczuciem, na jakie mógÅ‚ siÄ™ odważyć na oczach kilkusetobecnych tu osób, a przede wszystkim jej ciotecznej babki Almerii.- A ty, Eleanor, jesteÅ› Å›miaÅ‚Ä… dziewczynÄ…?- Moja matka uważa - odpowiedziaÅ‚a z wyraznym zażeno­waniem- że jestem zbyt Å›miaÅ‚a, podobnego zdania jest sir Hart.- I jakby na potwierdzenie tego dodaÅ‚a: - Co masz na myÅ›li,Alanie?- LubiÄ™ dziewczÄ™ta, które wiedzÄ…, czego chcÄ….Nigdy niepodobaÅ‚y mi siÄ™ zbytnio ulegÅ‚e.UÅ›miechnęła siÄ™ na to stwierdzenie.- A ja lubiÄ™ mężczyzn, którzy mÄ…drze mówiÄ….BÄ™dzie mi cie­bie brakowaÅ‚o, kiedy wrócisz do domu, do Australii.- Jeszcze nie wiem, gdzie jest mój dom, Eleanor.- ZnowupatrzyÅ‚ na niÄ… z czuÅ‚oÅ›ciÄ….- Może ty mi pomożesz to odgadnąć.Nie wiedziaÅ‚a, jak ma na to zareagować.Po raz pierwszy takszczerze przyznaÅ‚, że jest niÄ… zainteresowany.OdrzekÅ‚a wiÄ™cz uÅ›miechem:- ZnajÄ…c ciebie, sÄ…dzÄ™, że kiedy przyjdzie pora, zrobisz to,co powinieneÅ›.Alan skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ i przeprosiÅ‚, że musi jÄ… opuÅ›cić.WyjaÅ›niÅ‚, że ma ważnÄ… sprawÄ™ do zaÅ‚atwienia rano i dlatego chce być wypo­czÄ™ty.PatrzyÅ‚a za nim, zastanawiajÄ…c siÄ™, ilu jeszcze mężczyznw tej ogromnej sali traktuje swoje obowiÄ…zki tak poważnie jakAlan Dilhorne.ObudziÅ‚ siÄ™ wczeÅ›nie rano.UbraÅ‚ siÄ™ wyjÄ…tkowo wytwornie,jakby nazwaÅ‚ to Ned, i udaÅ‚ siÄ™ do tej części zatÅ‚oczonego City,gdzie mieli swoje siedziby najwiÄ™ksi potentaci finansowi.OdnalazÅ‚ biura Rothschildów, a kiedy powiedziaÅ‚ swoje na­zwisko, zostaÅ‚ wprowadzony do okazaÅ‚ego gabinetu, gdzieprzywitaÅ‚ go dość mÅ‚ody jeszcze mężczyzna o miÅ‚ej powierz­chownoÅ›ci.Konferowali obaj na osobnoÅ›ci przez półtorej go­dziny, a wiÄ™c niezwykle dÅ‚ugo, zdaniem uprzejmego rozmówcyAlana, jak na pierwsze spotkanie z kimÅ› nieznajomym i w do­datku poniżej trzydziestki.Na zakoÅ„czenie podano im na srebrnej tacy sherry i ciaste­czka.Obaj panowie wypili za pomyÅ›lny wynik omawianej przeznich sprawy.A gdyby nie uzyskali natychmiastowego zysku,w co uprzejmy gospodarz raczej wÄ…tpiÅ‚, to bÄ™dÄ… nad tym razempracować przez dÅ‚uższy czas.Po wyjÅ›ciu Alana poszedÅ‚ do innego gabinetu, gdzie siedziaÅ‚trochÄ™ mÅ‚odszy, lecz bardzo podobny do niego mężczyzna, któryzapytaÅ‚:- I co powiesz, bracie Lionelu?- No cóż, bracie - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ bankier nazwany Lionelem.- WÅ‚aÅ›nie poznaÅ‚em diabelnie bystrego mÅ‚odzieÅ„ca, najspryt­niejszego od czasu, gdy nasz ojciec Nathan przybyÅ‚ do Londy­nu.JeÅ›li w szybkim tempie nie wezmie on szturmem City, toznaczy, że straciÅ‚em umiejÄ™tność oceniania ludzi!Z powodu rannej wizyty Alan pojawiÅ‚ siÄ™ w biurze Dilhor¬ne'ów pózno, co bardzo zaskoczyÅ‚o jego personel.WszedÅ‚ odrazu do gabinetu Johnstone'a, by zadać mu pytanie, na którewÅ‚aÅ›ciwie znaÅ‚ z góry odpowiedz. - Jaki procent naszych spraw prowadzimy za poÅ›rednic­twem Waldheimów? - zapytaÅ‚ beż żadnych wstÄ™pów.- Wszystkie na kontynencie, a wiÄ™c wiÄ™kszość, jak wiesz.W tym jednym przypadku mój poprzednik zrobiÅ‚ dobry interes.Sebastian Waldheim to straszliwy sknera, ale uczciwy.Nie uz­naje żadnych krÄ™tactw, w przeciwieÅ„stwie do Simpsona.- A kto jest starszym partnerem w ich firmie?- Pan Sebastian jest starszy, a pan Julian mÅ‚odszy, ale Seba­stian nigdy nie rozmawia z klientami.Wszystko zaÅ‚atwia Julian.- MyÅ›lÄ™, że dla mnie zrobi wyjÄ…tek - powiedziaÅ‚ Alan zeÅ›miechem, widzÄ…c zdziwienie na twarzy Johnstone'a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •