[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuł, jak pistolet przeładował się, gdy ostatni pocisk opuścił komorę.W chwili gdy cofnął rękę, by zmienić magazynek, ceglana fasada tuż za jegoplecami ożyła.Napastnik znalazł cel, ale pociski nie potrafiły przeniknąćmuru.Tak jak go uczono podczas długich szkoleń w FBI, wypuścił zużyty~ 340 ~magazynek, sięgając jednocześnie po zapasowy znajdujący się przy pasku izaładował.Przygotował się do strzału.Całkowity czas przerwy: niecałe pięćsekund.Na ulicy widać było pierwsze oznaki paniki.Usłyszał za sobą głośny hukzderzenia samochodów, ale zignorował go.Kiedy przechodnie i kierowcy za-częli w popłochu umykać, szukając ukrycia, skierował zamaszystym ruchemrękę ku wnętrzu restauracji i zaczaj pociągać raz za razem za spust.Jake nie zauważył, kiedy Irene upadła.Pośród dzikiej, dochodzącej zewszystkich stron kakofonii ognia widział tylko pistolet na podłodze i zaczął sięku niemu czołgać.Przestał liczyć strzały oddane przez Frankela, ale każdenaciśnięcie cyngla było jak sopel lodu przebijający mu bębenki w uszach.Dopiero minąwszy łukowate wejście prowadzące do głównego hallu, usłyszałkanonadę od drzwi frontowych - szczerze mówiąc, strzały na chybił trafił.Jakiś pistolet wystający zza otwartych drzwi wypuszczał pociski z takąszybkością, z jaką właściciel broni potrafił poruszać palcem wskazującym.Kto to, u diabła, jest?To tłumaczyło, dlaczego Frankel nie powstrzymał Jake'a.Najpierwmusiał wyeliminować o wiele grozniejszego przeciwnika.Przywierając jaknajściślej do podłogi, Jake rzucił się po broń Irene.Skierował lufę na Frankelaakurat w momencie, gdy ten wyszarpnął martwemu Eddiemu zapasowymagazynek i załadował.- Nie rób tego - wrzasnął Jake, ale nie słyszał nawet sam siebie.Frankel nie zawahał się nawet sekundy.Jake również.Poczuł, jak wielki smith-wesson podskoczył mu w ręku,zanim zdał sobie sprawę, że pociągnął za spust.Frankel zachwiał się, ale nieupadł.Jake wypalił ponownie.I jeszcze raz.Za każdym razem pocisk trafiał wcel: brzuch, brzuch, prawa ręka, klatka piersiowa.Ten ostatni strzał okazał siędecydujący.Frankel opadł na kolana.Jego twarz zmieniła się w maskęprzerażenia, kiedy zdał sobie sprawę, że właśnie umiera i kto go zabił.Jeszcze jedna kula pomknęła zza otwartych drzwi, odrywając Frankelowidolną szczękę.Ciało wykonało ćwierć obrotu i runęło jak kłoda na dywan.- Nie ruszać się, do cholery! - broń za drzwiami przemówiła ludzkimgłosem i Jake rozpoznał kolejnego agenta FBI.Znieruchomiał, tak jak mu kazano, a wtedy agent wbiegł do sali i rzuciłgo twarzą do podłogi, wykopując rewolwer z ręki.- Jezu Chryste, coś ty zrobił? - wydyszał.- Przynajmniej jedno - odezwał się senator Albricht, wstając zza prze-wróconego na bok stołu.- Uratował mi życie przed tym szaleńcem napodłodze.Paul wyglądał na zdezorientowanego.Wśród całego zamieszania, hałasu,fruwającego drewna i szkła ani razu nie przyjrzał się dobrze człowiekowi,~ 341 ~który do niego strzelał.Teraz to uczynił i w jego oczach pojawiło sięrozpoznanie.- O Boże! - wyszeptał.- Postrzelił twoją partnerkę - poinformował Jake.- Potrzebna będziekaretka - zaczął się szarpać, próbując ułożyć twarz tak, by zmniejszyć ból.Paul spojrzał na niego jeszcze bardziej oszołomiony, kiedy dotarło doniego, kogo przyciska do podłogi.- Jake Donovan! - wyjąkał.- Pomóż swojej koleżance - ponaglił Jake.- Ja nigdzie nie ucieknę.Paul najwyrazniej to właśnie chciał uczynić, ale najpierw zajął się swoimwięzniem.Kiedy sięgnął po kajdanki, senator Clayton Albricht położył mudelikatnie dłoń na ramieniu.- Proszę, niech pan tego nie robi - powiedział spokojnie.- To naprawdęnie jest konieczne.~ 342 ~50Travis pociągnął za kołnierzyk od koszuli, w nadziei że materiałrozciągnie się nieco i przestanie wrzynać mu się w szyję.Nie cierpiałkrawatów.- Przestań się kręcić - szepnęła Carolyn.- Siedz prosto.- Nie potrafiłabyzliczyć, ile razy wymówiła te słowa w tej samej kolejności w ciągu ostatnichlat, ale z jakiejś przyczyny wydawały jej się nowe i nie wytarte.Cud, że wogóle miała okazję je wypowiadać.Po pięciu tygodniach leczenia szyja zagoiła się prawie całkowicie, alespecjaliści wciąż mieli wątpliwości, czy Carolyn kiedykolwiek odzyska pełnąsprawność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]