[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znam się na takich perwersjach.- Skąd wiesz, jeśli nie próbowałeś? - spytała, otwierając oczy.Widząc, jak uśmiech znika z jego twarzy, szybko dodała:- %7łartuję.Chociaż przy tobie tracę rozum.Może by mi się to spodobało.- Jesteś namiętną kobietą - odparł, obejmując ją czule.- I masz w sobie dużo cie-pła.Rano Susanna obudziła się otulona kocem, otoczona balami siana.Amada nie było.Usłyszała męskie głosy, ale żaden z nich nie należał do jej kochanka.- Znowu tu przyjechała, żeby siać zamęt.Zamarła, wsłuchując się w ostry głos.- Myślałem, że ze wstydu nigdy więcej się tu nie pokaże.Nie wystarczy jej, żezniszczyła naszą rodzinę.Teraz wróciła, żeby zniszczyć winnicę.Rozpoznała głos Ignacia.Skuliła się na posłaniu, wstrzymując oddech.Drzwi domagazynu z sianem były zamknięte.Amado musiał je zamknąć, wychodząc ze stajni.Za-stanawiała się, czy zrobił to, żeby uchronić ją przed wścibskimi spojrzeniami, czy potrak-tował ją jak więznia.- Tak, masz rację - odparł inny męski głos należący pewnie do pracownika.Susanna spojrzała na prześcieradło, potem dotknęła swoich włosów.Wolała niewiedzieć, jak teraz wygląda.Na dworze panował ruch, w stajni krzątali się robotnicy.JakAmado mógł ją tak zostawić? A może chciał, żeby ktoś ją zauważył, żeby ludzie zaczęliplotkować? Sprowadził ją do Mendozy, żeby się na niej odegrać.Skorzystał z okazji, bynacieszyć się seksem, ale nic do niej nie czuł.Chciał tylko zemsty.RLTGłosy ucichły, Ignacio i jego pracownik przeszli do innej części stajni.Susannaszybko wstała i zapięła sukienkę.Brakowało jednego guzika, a materiał był pomięty.Musiała się niepostrzeżenie wymknąć.Złożyła prześcieradło i koc, po czym wsadziła jemiędzy bale siana.Włosy miała w nieładzie.Próbowała wyjąć z nich słomę, ale po chwili machnęłaręką, włożyła buty i ostrożnie podeszła do drzwi.Wstrzymując oddech, spróbowała pod-nieść metalowy skobel, ale drzwi nie drgnęły.Krew uderzyła jej do głowy.Czy Amadonaprawdę zamknął ją na klucz? Chciał ją zmusić, by zaczęła wołać o pomoc? A możepostanowił ją upokorzyć?Musiała sprawdzić, czy da się otworzyć drzwi innym sposobem.Wystarczy szpilkalub jakiś metalowy ostry przedmiot.Nagle usłyszała kroki.Odsunęła się od drzwi iprzywarła do ściany.- Nasz szef postradał rozum.Ta dziewczyna z Nowego Jorku to już za wiele.Poznała głos nieśmiałego pracownika.- Clara też zwariowała.Z nikim nie rozmawia.Próbowałem dowiedzieć się czegośod Rosy, ale przepędziła mnie patelnią.- Widziałem rano, jak Amado jechał w góry na koniu.Spieszył się, jakby go ktośgonił.Wszyscy tu powariowali.- Moja matka mówiła, że tak to się skończy.Nie można żyć tyle lat w kłamstwie -powiedział inny mężczyzna.- Twoja matka ma za długi język.- Uważaj, co mówisz!Mężczyzni zaczęli się spierać, używając niecenzuralnych słów.Susanna spojrzałana bale siana pod ścianą.Zastanawiała się, jak może się stąd wydostać.Nie było okna, adrzwi zostały zamknięte od zewnątrz.Wyparowały z niej wszystkie gorące uczucia, któreżywiła do Amada.Teraz miała ochotę go udusić.Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł młody chłopak.Wziął siano,odwrócił się i zobaczył Susannę.- Dios mio! - wykrztusił.- Cześć.RLT- Nic nie widziałem - powiedział chłopak i podniósł wyżej bal siana, gotowy daćsusa za drzwi.- Przyszłam po siano - wyjaśniła Susanna, z trudem wydobywając głos ze ściśnię-tego gardła.- Nie mogłam otworzyć drzwi.Chłopak spojrzał na jej buty.- Drzwi są otwarte.- Musiały się zatrzasnąć od zewnątrz - odparła niepewnie.Chłopak znacząco spojrzał na rzucone w kąt prześcieradło i uśmiechnął się z prze-kąsem.Susanna miała ochotę zapaść się pod ziemię, ale zamiast tego z podniesioną gło-wą dumnie wymaszerowała ze stajni.Szybko wróciła do swojego pokoju, a właściwie dodawnej sypialni Marisy.W oknach nadal wisiały zasłony z lat siedemdziesiątych.Kiedyspojrzała w lustro, przeraziła się.Zobaczyła zmierzwione włosy, zmiętą sukienkę i dzikopłonące oczy.Teraz cała okolica będzie miała o czym plotkować.Na nocnej szafce zobaczyła zdjęcie Marisy, wysokiej, szczupłej dziewczyny o dłu-gich włosach.Wyglądała jak kobieca wersja Amada.Nic dziwnego, że przez lata wierzy-ł, że była jego siostrą.Serce Susanny ścisnął żal, a jej własne problemy nagle straciłyznaczenie.Ta młoda roześmiana dziewczyna podjęła trud macierzyństwa, lecz nigdy niezaznała radości bycia matką.Co byś zrobiła na moim miejscu? - spytała ją w myślach Susanna.Nagle poczuła się odpowiedzialna wobec kobiety, której syn budził w niej tak go-rące uczucia.Jedno było pewne, miała dosyć słuchania, jak ludzie obwiniają ją za rozbi-cie rodziny Alvarezów, i zamierzała coś z tym zrobić.Wzięła prysznic, przebrała się w skromny kostium składający się z żakietu i spodnii nałożyła buty na płaskim obcasie.Zeszła do kuchni, przywitała się z Rosą i wyszła nadwór.Nie wiedziała, gdzie znajduje się dom Ignacia i Clary, więc spytała robotników.Kiedy wsiadała do samochodu, czuła na sobie ich zaniepokojone spojrzenia.Okna pięknego i nowoczesnego domu Alvarezów wychodziły na góry.Susannazapukała do drzwi i wstrzymała oddech, słysząc zbliżające się kroki.Drzwi otworzyłaClara, ale gdy tylko ujrzała Susannę, natychmiast je zatrzasnęła.RLT- Proszę otworzyć.Chcę porozmawiać.- Zapukała ponownie.- Jak kobieta z kobie-tą.Nasłuchiwała, lecz z drugiej strony nie dobiegał żaden dzwięk.Domyśliła się, żeClara wciąż stoi za drzwiami.Po dłuższej chwili usłyszała dzwięk przekręcanego kluczaw zamku.- Wejdz.Kobieta wpuściła ją do jasnego i przestronnego wnętrza.Wokół kominka stały wy-godne, nowoczesne meble, a na terakotowej podłodze leżały kolorowe dywany.- Nie przyszłam, żeby przepraszać.Spełniłam tylko swoje zadanie, a to nie zbrod-nia - powiedziała Susanna.Clara zmarszczyła czoło.- Przyszłam prosić, żeby odbudowa-ła pani zerwane więzi - ciągnęła.- Jest pani najważniejszą osobą w rodzinie i nic tego niezmieni.Jest pani żoną i matką, nawet jeśli nie urodziła pani Amada.Musi pani ponowniescalić rodzinę.Przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza.Clara przez dłuższą chwilę patrzyła na niąswymi niebieskimi oczami i Susanna zdała sobie sprawę, że jej prośba mogła zabrzmiećzbyt obcesowo.- Wiem, że jest pani silną kobietą.Wychowała pani dwoje dzieci i przez czterdzie-ści lat dbała pani o dom i winnicę.Nie rozumiem, dlaczego tak łatwo pani z tego zrezy-gnowała i pozwoliła, żeby cały pani dorobek legł w gruzach.- Nie znosiłam tego życia pełnego pozorów, ale Ignacio był tak przybity śmierciąswojej jedynaczki.Przedtem stracił żonę.A ja go kochałam.- Po jej policzku spłynęłałza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]