[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To co w W.księstwie zrobiono zDziennikiem, w Prusach teraz uczynią Nadwiślanina przekształcającna Gazetę Toruńską.Szczęść Boże!  Imiona ludzi, którzypodejmują to zadanie, są najlepszą rękojmią że poczciwie wykonanezostanie  czy umiejętnie, to drugie pytanie.Ale doświadczenie uczyi omyłki nawet bywają płodne.W Galicji jakkolwiek warunki prasowe nie były może tak łatwe jak wW.ks.Poznańskiem i Prusach, a obawy i niedowierzania władzdaleko większe, wszakże stan dziennikarstwa nigdy się nie dałporównać z niewolą, jakiej ono doznawało pod panowaniemmoskiewskiem.Z umiarkowaniem pewnem, z zachowaniem form,wszystko się tu prawie wypowiedzieć dawało co krajowi byłonajpotrzebniejszem.Jeżeli niektóre z dzienników, za namiętniejsze uniesienia ulegałykarom, winne to były niepohamowanej u nas skłonności doprzekraczania granic tego co dozwolone.Tymczasem w zakreślonychnawet szczuplejszych ramach ludzie wytrawni a pojmujący swezadanie, wiele by uczynić byli mogli.z trochą taktu iwstrzemięzliwości, non vi sed saepe cadendo.Ale bujna fantazjapolska nie opuszczała nas i w dziennikarstwie; na ogóle największezawsze wrażenie czyniło to co nie było dozwolonem, co miało smak zakazanego owocu, co kosztowało pewną, odwagę wypowiedzieć, zaco można się było narazić na carcere duro, obostrzony łańcuchami ipostem.Odwagi cywilnej nie miał nikt prawie względem kraju, gdy muprawdę gorzką, potrzeba było wypowiedzieć  każdy niemalznajdował ją, w sobie, gdy szło o wystąpienie przeciw rządowi.Wszyscy niemal redaktorowie kończyli w kozie. Nieszczęśliwe teżokoliczności krajowe, zwiększały usprawiedliwioną, z wieluwzględów, ale niezręczną opozycją.Należało posłać dziennikarzy nanaukę do Warszawy jak się to pisze.aby był wilk syty i koza cała.Ze wszystkich dzienników galicyjskich największej powagi na pozór,największego zrazu wpływu, najlepszej opinji używał Czas.Pismo tozałożone nie cd dziś, miało czas wyrobić sobie czytelników, imię,powagę, wiarę, stało się autoritetem.Już samo jego trwanie jest pewnąrękojmią potrzeby, uznania, pożyteczności; kraj adoptował to pismo,czytał je chętnie.Ale Czas, przeszedłszy różne koleje (nawetpozwolenie odbierania go w Rossji)  Czas, który jak się z samegookazuje tytułu, zamierzał być, a może się już i sądził Timesempolskim  nie zupełnie odpowiedział zadaniu swemu; życie jego byłodosyć burzliwe i różnym słabościom ulegało, jasno nigdy niewypowiedział programmatu swego, nie wywiesił sztandaru,kilkakrotnie dążności i opinje zmieniał, w końcu zestarzał i począłdrzemać.Wpływały nań naturalnie wypadki, opinje zmienne ogółu, zaktóremi wzorem Timesa iść sądził się obowiązanym, obawy narażeniakrajowi i czytelnikom.W samej redakcji dzisiejszej nie czuć anijednolitości myśli, ani skupienia dążeń, ani nawet zbytniej starannościo podniesienie pisma, które w formie więcej nałogiem niżrozumowaniem urobionej, ciągnie się już powoli aby dalej, mniejcoraz okazując żywotności, ducha i przymiotów dziennikowinieodzownie potrzebnych.Jest to jakaś drzemka intermistycznapoprzedzająca, nie wiem, odrodzenie czy sen wieczny.Trudnoby było dziś powiedzieć jakiego stronnictwa, jakich przekonańCzas jest wyrazem, czego strzeże, ku czemu idzie, a nawet dla kogojest pisany.Ma on swe tajemne sympatje i swe ukrywane niechęci,które się nieznacznie wykluwają czasami, ale w ogóle nadto jest.przyzwoitym, aby się roznamiętniał nawet dla drogich sercaprzekonań.a potem.czytelnicy są tak wymagający! Po artykułach nieco wyrazistszych i drazniących następują starte, mdłe, niejasne,unikające dotykania wprost tego co należy leczyć i karcić.Mnóstwo kwestji pomija się milczeniem upartem, umyślnem, dającemsię zarówno tłomaczyć obawą i wzgardą.W ogóle Czas robi wrażenie dziennika bez redakcji, który się samskłada jakoś z różnych atomów, jednego kierownika, myśli, duszy wtem ciele nie dostaje.W polityce zagranicznej dziennika eklektyzmjak najwyrozumialszy, każdy niemal korrespondent pisze, zapatrującsię ze swego własnego stanowiska na sprawy europejskie: artykułyredakcji nie stanowią spójni, ale często nowy całkiem żywioł,niebardzo z pierwszemi zgodny.W sprawach krajowych najczęściej albo milczenie ostrożne izadziwiające lub artykuły nadesłane, obce redakcij, sprzeczające się zsobą a nieprzejednane stanowczym jej sądem.Kwestje gminy,propinacji, wychowania strzelają jak petardy z różnych stronniespodzianie, ale na kilku tych wystrzałach lóznych się kończy.Wiadomości z kraju są szczupłe, przynosi je z łaski dzień każdy, niema uorganizowanych, stałych korrespondentów; dziennikarstwokrajowe często ignorowane jakby naumyślnie.Słowem zdawałobysię że Czas dziś wyczekując na coś, stara się tylko przeżyć, nie działaćstanowczo, nie skompromitować się nigdzie, a sprawozdania swenawet ograniczyć do najkonieczniejszych faktów.Ta zbytniaoględność która dziennik martwym czyni, czuć się daje szczególniejod wypadków 1863  1864.roku, o których Czas z razu nie wiedziałco trzymać, potem w trop za nimi puścił się drogą, zbyt śmiałą, zktórej gdy ostatecznie zawrócić się przyszło, już po smutnemdoświadczeniu i doznanym zawodzie woli widać milczeć i przekonańswoich nie głosić.Jest to dziś skelet dziennika, którego kościpowleczone skórą, trzymają się wprawdzie, ale pod ich zmarszczonąpowłoką, krwi w żyłach nie czuć i nie widać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •