[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz też w Pynaufeldzie, oprócz tego, co grosz jaki dawało, o niczymsłyszeć nie było można.Stara matka ze starą sługą składały całą żeńską ludność domu.Te teżmiały wiele do czynienia i o rycerskich obyczajach zapomniećmusiały.Wieczorem, gdy do wielkiego stołu zasiedli mieszkańcy Pynau, a znimi milczący i blady Jerzy, o niczym nie mówiono, tylko o polach,nowinach, zbożu, sianie, bydle, a rzadko nawet o łowach.Piotr i Paweł, synowie starego, do niego podobni, czasem się pokusilize psy  ale chyba, gdy już nic innego do roboty i dozorowania niebyło.Pracowici Pynauowie jedli i pili też jak parobcy.Gruby obyczaj w domu panował, a przekleństw i łajania można siębyło do syta nasłuchać.Stary, gdy z pola przyniósł gniew, nie wahał się go oprócz sług i nażonę wywierać.Ta mu nie skąpiła odpowiedzi.Synom choć dorosłym,kijem się czasem dostawało.Spokoju w domu prawie nigdy nie było;a gdy we święta musiano spoczywać, zabawa niekiedy gorszą bywałaod najcięższej pracy i kończyła się upojeniem i guzami.Pynau, winien będąc ten nowy byt swój Zakonowi, szanował go jakpana, którego był lennikiem.Gdy mu Bernard oznajmił, że choregomłodzieńca, wychowańca Zakonu, oddają mu dla pokrzepienia,Dietrich zaklął się, iż nad nim czuwać będzie jak nad własnymdzieckiem  co niewiele obiecywało  a oprócz tego poprzysiągł, żestara musi go karmić najlepszymi kąskami, że mu tu na niczym niezbraknie.Piotr i Paweł podejmowali się go zabawiać.Wyznaczonomu izbę jasną, dano łóżko wygodne.słowem, miało mu tu być jak wraju.Szwentas zostawał dla dozoru.W pierwszych zaraz dniach Pynauowie spostrzegli, że nieśmiałymilczący chłopak w ich życiu nie smakował, a im natarczywiej mu się starali przysługiwać, tym jakoś stawał się płochliwszym ichmurniejszym.Po cichym żywocie klasztornym to piekło w istocie było dla Jerzegonieznośne; a jeśli co mogło w nim nienawiść do Niemców rozbudzić,to widok tego domu, w którym złe i dobre wrzało ciągle jak w garnku.Na próżno usiłowawszy przez czas jakiś zjednać sobie Jerzego iskłonić go do przejęcia swego obyczaju, w końcu dzikość złożyli nachorobę i dali mu pokój.Zostawiono mu swobodę niemal zupełną, atego tylko było mu potrzeba.Wchodził, wychodził, wyjeżdżał ze Szwentasem, kiedy i jak mu siępodobało.Patrzano nań z ciekawością i podziwieniem, ale zaczepianojuż ostrożniej, aby mu się nie naprzykrzać.W niedziele i święta szaraczkowe płaszcze z Malborga wykradały sięczasem na pijatykę i kości do Pynauów; zapraszano na te godyJerzego, ale niechętnie przychodził.Szwentas u niego po całych dniach, opatrzywszy konie, siadywał uprogu na ziemi i uczył go po cichu litewskiej mowy.Szeptali, naradzając się, co by tu począć, aby się wyrwać z niewoli.Tymczasem zima przechodziła i wiosna się oznajmowała.Była wpoczątkach niestałą, zaglądała i odchodziła.Korzystał z każdegojaśniejszego dnia Jerzy do przejażdżek.Szwentas czasem jechał zanim, niekiedy puszczał samego.Chłopak z kolei kierował się w różne strony jakby dla poznaniaokolicy i ośmieliwszy się odjeżdżał dosyć daleko.Najdłużej odwagimu brakło zbliżyć się do Malborga, na który co dzień patrzał i tu musię najłatwiej dostać było, ale strach go jakiś ogarniał.Bał się, aby gokto nie zobaczył, nie doniósł i aby go znowu nie zabrano na zamek.W ciągu zimy Bernard, dla przekonania się, jak tam jegowychowańcowi się działo, zaglądał kilka razy do Pynaufeldu.Widział Jerzego zdrowszym, ale równie, jak był, smutnym imilczącym; pozwalał mu więc zwolna się tu pokrzepiać wiejskimpowietrzem.Zimową porą wszyscy trzej Pynauowie mieli go więcej na oku; zwiosną we dworze mało kto zostawał.Jerzy był zupełnie swobodny zeSzwentasem i mogli zajmować się, czym chcieli.To jednak, czego obaj pragnęli najmocniej  wyrwanie się z rąkKrzyżaków, pomimo wielkiej świadomości kraju Szwentasa, było taktrudnym, iż dotąd ani pomyśleć nie mogli, jakby to uskutecznić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •