[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż musiała znalezć sposób, by go stłuc.Odwrócił się i spojrzał nanią.Czyżby podsłuchiwał ich rozmowę? Wzięła kolejny kęs bekonu i popatrzyła na Jenny,gapiącą się w swój talerz. Naprawdę ci się tu nie podoba? zapytała Della prawie szeptem. Nie pasuję tu.Ale w domu też nie pasowałam. W głosie dziewczyny słychać było ból.Słowa Jenny zakręciły się w głowie Delli i trafiły prosto do jej serca.Kto jak kto, ale onawiedziała, co to znaczy nie pasować we własnym domu: to zupełnie jakby ktoś wziął młotpneumatyczny i rozwalił fundamenty twojego życia.Czujesz się kompletnie złamany. Daj sobie trochę czasu powiedziała, współczując kameleonce. To miejsce nie jesttakie złe. Nie powiedziałam, że jest złe, tylko że tu nie pasuję. W oczach dziewczyny zalśniłyłzy. Muszę iść.Jenny wstała i ruszyła do wyjścia.Della patrzyła za nią, gdy na moment przed dotarciem do drzwi Jenny nagle zniknęła.Rozległy się okrzyki zdziwienia.Cała ta niewidzialność, której potrafiły używać kameleony,równie rzadka jak one same, wciąż ludzi przerażała.Della poczuła się zawiedziona.Nie była pewna, czy to, że próbowała być miła, pomogłoJenny.Może tylko pogorszyło sprawę.Ktoś zatrzymał się przy jej stoliku, a fakt, że nie słyszała,jak się zbliżał, jeszcze bardziej odebrał jej nastrój. Prosiłem, żebyś była dla niej miła, a nie raniła jej uczucia rzucił Derek. Co jejpowiedziałaś?Della westchnęła i spojrzała na niego.Jako elf wyczuwał emocje innych.Czy Dellazraniła uczucia Jenny? Nie chciała tego robić.Naprawdę jej współczuła.Ja tu nie pasuję.Alew domu też nie pasowałam.Przypomniała sobie jej słowa. Ja nie& To znaczy, ja tylko& Do cholery, mówiłam, że nie jestem dobra w byciumiłym.Derek wybiegł, jakby zamierzał odnalezć Jenny, a Della rzuciła ostatni kawałek bekonuna swoją tacę, współczując młodej kameleonce.Przecież doskonale rozumiała, co to znaczynagle przestać pasować do swojej własnej rodziny.Gdy ludzie, którzy wydawali się twoją ostoją,nagle się od ciebie odwracają.Cholera, dość miała własnych problemów, nie musiała się martwićjeszcze czyimiś.I właśnie dlatego nie chciała nagle zacząć być miła dla innych! Pamiętaj, żeby przyjść na godzinę spotkań odezwał się nagle jakiś głos.Należał dokogoś, kto stał obok niej i kogo przyjścia też nie usłyszała.Co się, do cholery, działo z jejsłuchem?Della spojrzała na Chrisa, blond wampira, który prowadził godzinę spotkań.Godzinaspotkań miała za zadanie zachęcać obozowiczów różnych gatunków do spędzenia ze sobągodziny.Nazwiska były losowane i każdy dostawał parę.Jedynym sposobem, by zapewnić sobiewybór konkretnej osoby, było oddanie za to pół litra krwi.Wysoki niebieskooki chłopak, wyglądający jak surfer z Kalifornii, stał i uśmiechał się jakkot, który właśnie upolował ptaszka.I to bardzo dużego. Czemu? zapytała tego całkiem przystojnego, zdecydowanie zbyt pewnego siebiewampira. Dlaczego? W zasadach jest napisane, że wampiry mają obowiązek uczestniczeniaw godzinie spotkań.Przecież to krwiodawstwo.Zajrzyj, co tam masz napisane w zasadach,panno pyskata.Powiedział to szczerze.Owszem, to była zasada, ale nigdy na nią nie nalegano.A to, żeoczy błyszczały mu szelmowsko, oznaczał, że czegoś nie mówił.Czegoś związanego z nią.O cholera! Czyżby ktoś zapłacił za nią krwią? Rozdział 7Ciekawość to pierwszy stopień do piekła mruknęła pod nosem Della, stojąc wśródinnych obozowiczów i próbując zignorować lekki ból głowy.Zamierzała opuścić godzinę spotkań, a nawet ruszyła już w stronę lasu, by się przejśći wreszcie przeczytać nekrolog, który wciąż miała schowany w kieszeni.Nie przejmowała siętym, że łamie zasady, ale w ostatniej chwili zawróciła do stołówki.Dobrze, że to tylko jeden stopień.Fakt, że Chris przypomniał jej o godzinie spotkań, musiał oznaczać, że ktoś chciał z nią tęgodzinę spędzić, prawda? A skoro tak, to kto? Steve a nie było.Podejrzewała, że to mógł byćChase, ale czemu? Co by na tym zyskał? Owszem, chciała mu skopać zadek, ale to nie onpowinien o to zabiegać ani w ogóle o tym wiedzieć.Przypomniała sobie, jak uznała za dziwne, żezabrał zdjęcie jej stryjka.Owszem, mówił, że po prostu wypadło z plecaka, ale to nie brzmiałoprzekonująco.Zwłaszcza, że była pewna, iż już kiedyś się spotkali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]