[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc Jocelyne nie pracuje już w luksusowym burdelu, pomyślała Hlne zsatysfakcją.Stała się zwykłą barową dziwką.Ale zasłużyła na coś gorszego! Ta sukawydała Edmonda, Catherine, Marie i mnie.To Zdrajczyni.Kolaborantka!Hlne zmrużyła oczy.Jocelyne tak samo jak Niemcy była winna tego, co spotkałoCatherine i Marie.To przez nią ich malutką siostrzyczkę przypalano papierosem.Przez niąCatherine i Marie zginęły gdzieś w obozie.Tak, a dla Jocelyne los był łaskawy.Zbyt łaskawy.272SR Przez godzinę siedziała przy stoliku, sączyła szampana, paliła papierosy iodpowiadała na telefony.Ale w miarę upływu czasu zaczęła tracić opanowanie.Wydawała się czymś zdenerwowana.Hlne zastanawiała się czym.Z pewnością niebrakiem zainteresowania ze strony panów.Telefon dzwonił bez przerwy.Wreszcie do stolika Jocelyne podszedł wysoki, śniady mężczyzna z brodą.Hlnepatrzyła z uwagą.Mężczyzna nie usiadł, zamienił kilka słów z Jocelyne, a potem dys-kretnie sięgnął do kieszeni i wsunął Jocelyne coś do ręki.Kiedy zniknął, rozejrzała się zniepokojem i wstała.Hlne myślała, że tamta wychodzi.Jednak ona skierowała się dotoalety.Hlne wahała się przez chwilę, a potem zwróciła się do Yvette:- Muszę iść do łazienki.Zastąpisz mnie?- Jasne.Dobrze się czujesz?- Chyba zjadłam coś, co mi zaszkodziło - powiedziała szybko Hlne i zanimkoleżanka zdążyła zapytać o coś jeszcze, pospieszyła śladem Jocelyne.Toaleta była w głębi małego korytarza.Hlne zamknęła za sobą drzwi i przezchwilę stała w jasno oświetlonym pomieszczeniu.Było tu zupełnie cicho.Dzwięki docho-dzące ze sceny wydawały się słabe i odległe.Zerknęła na drzwi prowadzące do trzechkabin.Wiedziała, że miały zamki, ale wiedziała również, że wszystkie były zepsute.Monsieur Blond nie życzył sobie, aby jego pracownice marnowały czas w toalecie.Razprzyłapał tam jedną z dziewczyn na piciu alkoholu.Hlne podeszła do pierwszych drzwi i pchnęła je.Kabina była pusta.Drugarównież.W końcu pchnęła trzecie drzwi.Z trudem powstrzymała okrzyk.Jocelyne siedziała z zamkniętymi oczami na sedesie.Zsunęła długą białąrękawiczkę; a z ramienia wystawała igła.Dziewczyna cichuteńko zamknęła drzwi; oszołomiona Jocelyne nawet jej niezauważyła.Hlne szybko wyszła z łazienki i przez chwilę stała bez ruchu.Potemzobaczyła telefon na ścianie obok drzwi toalety.Zacisnęła wargi.Przyszedł jej do głowypewien pomysł, ale potrzebowała drobnych.Pobiegła z powrotem.Yvette popatrzyła na nią podejrzliwie.- Po co ci drobne? - zapytała.273SR - Nie bądz taka ciekawa.Muszę zadzwonić.Yvette niechętnie sięgnęła do pudełka z napiwkami i podała jej monetę.- Zrób to szybko.Monsieur Blond nie lubi, gdy dziewczęta gadają przez telefon.Hlne obejrzała się; Jocelyne nie wyszła jeszcze z toalety.- Dzięki za radę - rzekła sucho.Potem zadzwoniła na policję.Podała rysopisJocelyne, numer stolika, wyjaśniła, gdzie znajduje się toaleta.Kiedy telefonowała, minąłją jeden z porządkowych.Przestała rozmawiać, gdy był obok niej.Wróciła do pracy i niecierpliwie czekała na żandarmów.W pewnej chwiliniespokojnie odwróciła się do Yvette.- Która godzina?Yvette westchnęła i spojrzała na zegarek.- Dwie minuty pózniej niż było ostatnio, kiedy pytałaś - odrzekła zmęczonymgłosem i spojrzała na nią podejrzliwie.- O co chodzi? Czekasz na kogoś?Hlne potrząsnęła głową.- Nie.Nagle zamarła.Jocelyne wracała do stolika.Nie była już spięta ani zdenerwowana.Narkotyk zrobił swoje.Jeden z kelnerów podał jej butelkę szampana w wiaderku z lodem inapełnił kieliszek.Uśmiechnęła się, a potem odebrała telefon, rozejrzała po sali i rzuciłakomuś wystudiowany uśmiech.Skinęła aprobująco głową, a chwilę pózniej Hlnezobaczyła niskiego, grubego mężczyznę w wieczorowym garniturze.Podniósł się odswojego stolika i zadowolony podszedł do Jocelyne.Odsunął krzesło, usiadł naprzeciwniej i zapalił papierosa.Kilka minut pózniej przy drzwiach nastąpiło zamieszanie.Hlne wychyliła się zzalady.Dwóch umundurowanych żandarmów odpychało Algierczyków.Rozejrzeli się ipodeszli do stolika Jocelyne, która sprawiała wrażenie zaskoczonej.Niski grubas skoczyłna równe nogi i mówił coś nerwowo, żywo gestykulując.Jeden z żandarmów chwyciłtorebkę Jocelyne i wysypał jej zawartość na stół.Kobieta krzyknęła.Zsunął rękawiczkę zjej ramienia.Stała bez ruchu, ramiona jej drżały, kręcone włosy opadły na twarz.Wszelkierozmowy ustały.Monsieur Blond i jeden z jego goryli pospiesznie szli do stolika.Ciemnygarnitur i przeciwsłoneczne okulary właściciela kontrastowały z jego jasnymi włosami.274SR Odciągnął jednego z żandarmów na bok i próbował coś tłumaczyć.Orkiestra na scenie nieprzestawała grać, a dziewczęta z rewii robiły, co mogły, by zainteresować gości swoimwystępem.Nikt na nie nie patrzył.Klienci wołali o rachunki, a prostytutki szukały to-rebek, zbierając się do wyjścia.- Co się dzieje? - spytała zaciekawiona Yvette.Odsunęła Hlne, żeby mieć lepszywidok.- Wyprowadzają kogoś - odrzekła cicho Hlne.Yvette spojrzała na niąoskarżycielsko.- To ty, prawda? Ty wezwałaś policję! Po to szukałaś drobnych.Dlatego byłaś takazdenerwowana!Hlne spuściła wzrok.- Ty idiotko! - wysyczała Yvette.- Nie wiedziałaś, że to miejsce balansuje nagranicy prawa! Chcesz, żeby zamknęli klub? Chcesz, żebyśmy wszystkie straciły pracę?Hlne potrząsnęła głową.- Przepraszam - szepnęła.- Nie pomyślałam o tym.- Nie pomyślałaś! Do diabła, to o czym myślałaś? Jeżeli dziewczyny się dowiedzą,wydrapią ci oczy!- Nie powiesz im, prawda? Yvette uśmiechnęła się złośliwie.- Nie tym razem.Jocelyne to najohydniejsza suka, jaką znam.Jocelyne została wyprowadzona, a atmosfera w klubie powoli się uspokajała.Monsieur Blond rozmawiał ze wszystkimi wychodzącymi klientami i większość z nichzdecydowała się zostać.Potem Hlne zauważyła, że podszedł do niego algierskibramkarz i coś mu szeptał.Ten sam, który widział, jak telefonowała.Szef kiwnął głową iwrócił do biura.Algierczyk podszedł do Hlne.- Monsieur Blond chce cię widzieć - oświadczył ponuro.- Natychmiast.Yvette spojrzała na nią zmartwiona.Hlne uśmiechnęła się słabo i ruszyła zabramkarzem.Gabinet właściciela znajdował się w tym samym korytarzu co toalety.Kiedy Hlneweszła, szef siedział za biurkiem.Teraz też nosił okulary przeciwsłoneczne.Nigdy niewidziała go bez nich.275SR Spojrzał na nią obojętnie i wskazał na bramkarza.- Houari powiedział mi, że korzystałaś z telefonu w holu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •