[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zauważyłam, że nosisz pod tartanem takie szafirowe koszule.Zastanawiałam się, czynie chciałabyś, żebym wyhaftowała ci szlaczek z kwiatów dookoła szyi.Glynis osłupiała.- Czemu miałaby pani.- Ty przez Gały dzień pracujesz w polu, Glynis.A ja chciałabym coś zrobić, żebyokazać ci moją wdzięczność.Jeśli przyniesiesz jakąś koszulę do wielkiej sali, to jeszcze dziświeczorem zacznę wyszywać.Była za bardzo zmieszana, by czekać na odpowiedz.Johanna nie pojmowała, skądnagle u niej taka wstydliwość i brak pewności siebie.Pomachała do Glynis, zbiegając w dółścieżką prowadzącą na dziedziniec.Pod wzgórzem zwolniła kroku.Znowu dał o sobie znać jej stan.Przez resztę drogiwlokła się zamroczona.Anggie dogonił ją na środku dziedzińca.- Przyjdę dziś wieczorem na wieczerzę - zaczął.- Zamierzam powiedzieć twojemumężowi.Spostrzegłszy wyraz twarzy Johanny, urwał w połowie.- A coś ty taka roześmiana, dziewczyno, jakbyś znalazła garniec złota?Pokręciła głową.- Powiem ci dziś wieczorem - obiecała.- Piękny mamy dzień, Anggie, mimo żewyjątkowo zimny.- Ech, dziewczyno, powinnaś się czegoś dowiedzieć o tutejszej pogodzie.Anggie miał już powiedzieć jej całą prawdę, wytłumaczyć, że jak na wczesną jesieńjest wyjątkowo ciepło.Keith opowiedział mu przecież, jak pani nawygadywano, że tutaj, wgórach, przez cały okrągły rok panuje lato.Nie chciał, żeby żołnierze śmiali się z naiwnościJohanny za jej plecami.Ale zanim zdążył przystąpić do wyjaśnień, pani pożeglowała dalejzupełnie nieobecna myślą.Johanna towarzyszyła Alexowi przy stole podczas wieczerzy.Chłopiec był jeszcze zamały na wspólne jedzenie ze starszymi.Kiedy skończył, wysłała go do spiżarni, żeby obmyłtwarz i ręce.Sama podeszła do kominka.Do wielkiej sali wpadł w podskokach Dumfries.Poklepała go czule i usiadła na krześle z szyciem.Dumfries głośno położył się przy niej,opierając łeb na jej stopach.Alex wrócił po niecałej minucie.Nadal miał na buzi śladypotrawki.Johanna przyniosła wilgotną szmatkę i porządnie domyła chłopca.Chciał siedziećprzy niej na tym samym krześle.Szybko przesunęła się, żeby mu dogodzić.- Alex, czy chcesz zostać tutaj, z ojcem i ze mną, czy tęsknisz do swoich krewnych?- Chcę zostać tutaj - odrzekł.Głośno ziewnął i przytulił się mocno, przyglądając się nawlekaniu igły.- Ja też chcę, żebyś został - szepnęła Johanna.- Tata mówi, że tęskniłaś do mnie.- Ma rację.Bardzo tęskniłam.Chłopiec pęczniał z dumy.- Czy tak tęskniłaś, że płakałaś jak dziecko? Uśmiechnęła się, rozbawiona doboremsłów.- No pewnie - skłamała.- Czy chcesz, żebym opowiedziała ci bajkę przed snem?Mały skinął głową.- Skąd znasz tę bajkę? Od Anggiego?- Nie - odpowiedziała.- Mama opowiadała mi bajki, kiedy byłam małą dziewczynką.A kiedy dorosłam, nauczyłam się czytać i.- Po co?- Co po co?- Po co nauczyłaś się czytać?Johanna wpatrywała się w zadowoloną twarz dziecka, dlatego nie zauważyła wejściamęża do wielkiej sali.Gabriel stanął na najwyższym stopniu, przyglądając się żonie i synowi.Czekał, aż któreś z nich go dostrzeże.- Nauczyłam się, bo mi tego zabraniano - odrzekła.- Powiedziano mi.że jestem dotego za głupia.Przez pewien czas nawet tak myślałam.Ale potem odzyskałam wiarę w siebiei uznałam, że wcale nie jestem głupsza od innych.Bo przecież nauczyłam się czytać.Kiedybędziesz starszy, Alex, to też cię nauczę.Słuchając, chłopiec wodził palcem po jej tartanie.Nagle ziewnął tak szeroko, żeJohanna zobaczyła mu gardło.Pouczyła go, że ziewając należy zasłaniać usta ręką, a potemzaczęła bajkę, którą jako dziecko lubiła najbardziej.W minutę pózniej Alex smacznie spał.Główka opadła mu na piersi Johanny, ona zaśbyła tak szczęśliwa, że przymknęła oczy, by zmówić dziękczynną modlitwę.Zasnęła wkrótcepo dziecku.Gabriel nie wiedział, kogo ma najpierw zanieść do łoża.Z pomocą przyszedł muCalum, który chwycił małego.- Gdzie go położyć na noc, MacBain? - spytał szeptem, żeby nie zbudzić chłopca.Gabriel nie miał pojęcia.Druga izba na górze była zajęta przez Clare.Nie chciał też,by Alex spał razem z żołnierzami.By! jeszcze za mały, powinien leżeć blisko matki i ojca nawypadek, gdyby w nocy czegoś się przestraszył albo przypadkiem się obudził i nie wiedział,gdzie jest.- Połóż go na razie w moim łożu - polecił Gabriel.- Przed pójściem spać coś wymyślę.Odczekał, aż Calum wyniesie Alexa z wielkiej sali, i zajął się żoną.Kucnął przykrześle i już miał jej dotknąć, gdy nagle otworzyła oczy.- Gabrielu - powiedziała z zachwytem.Poczuł się, jakby obdarzyła go pieszczotą.- Czyżbyś przypadkiem o mnie śniła?Niby żartował, ale głos miał szorstki z przejęcia.Do diabła, kochał tę kobietę jakszalony.Westchnął i groznie zmarszczył brwi.Miał ochotę znalezć się obok niej w łożu, ale wiedział, że musi z tym poczekać.Uznałwięc, że lepiej na nią fiknąć.- Powinnaś iść na górę, żono.Wyglądasz na śmiertelnie zmęczoną.Za dużo pracujesz.Powtarzam ci bez końca, żebyś odpoczywała, ale ty wyraznie.Johanna wyciągnęła rękę i pogłaskała go po twarzy.Gabriel od razu stracił wątek;przebiegło mu przez myśl, że zrobiła to celowo.- Nie pracuję za dużo - powiedziała.- A teraz wcale nie spałam.Myślałam o czymścudownym.Sama jeszcze nie potrafię w to uwierzyć, Gabrielu.To wydaje się niemożliwe, akiedy przekażę ci tę nowinę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]