[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większą część sprzętów trzeba było przewozić przy użyciu mułów.Najpierw dotarły dwa piece do ogrzewania wody, każdy na pięćdziesiąt litrów, więzienneprycze i dwa tuziny pomalowanych na żółto żelaznych stołków.Dwadzieścia doniczek zozdobnymi roślinami - araukariami, fikusami i palmami - dopełniło wystroju wnętrza.Ponieważ w dawnym ośrodku nie było sieci telefonicznej, łączność miano utrzymywaćpoczątkowo drogą radiową.Ostateczny koszt przeróbek wyniósł sto dwadzieścia milionów pesos, które wyłożyła gmina Envigado.Pierwotnie roboty rozplanowano na osiemmiesięcy, ale kiedy na scenę wkroczył ojciec Garda Herreros, praca ruszyła znacznieszybciej.Inną przeszkodą na drodze do ostatecznego poddania się Escobara był demontaż jegoprywatnej armii.Traktował on więzienie nie jako narzędzie wymiaru sprawiedliwości, alejako azyl, gdzie mógłby schronić się przed wrogami, a nawet przed samą sprawiedliwością,ale nie potrafił przekonać swych wspólników, by poddali się wraz z nim.Przed władzamiargumentował, iż nie może zostawić swoich ludzi na łasce oddziału specjalnego. Jestemzależny nie tylko od siebie , napisał w jednym z listów.Ale wielu widziało w tym zaledwiepołowę prawdy, nie jest bowiem wykluczone, że chciał zatrzymać przy sobie zespółpracowników, aby w więzieniu dalej prowadzić interesy.Rząd zresztą również wolałaresztować wszystkich od razu.Armię Escobara tworzyło w sumie około stu band, które wkażdej chwili można było dozbroić i postawić w stan gotowości.Nie wszystkie brałybezpośredni udział w walce - większość stanowiła rezerwę dla pierwszej linii.Chodziłogłównie o to, żeby wraz z Escobarem poddało się piętnastu lub dwudziestu najbardziejzuchwałych dowódców.W nielicznych osobistych spotkaniach prezydent Gaviria zawsze wyrażał gotowośćułatwienia Villamizarowi prywatnych starań o uwolnienie porwanych.Villamizar nie sądził,aby rząd prowadził negocjacje na własną rękę, tym bardziej że wszystkie jego działaniamieściły się w oficjalnej polityce.Były prezydent Turbay i Hernando Santos - chociaż nigdytego nie okazali, świadomi stojących przed rządem trudności - liczyli niewątpliwie nabardziej elastyczną postawę prezydenta.Jego stanowcza odmowa zmiany ustanowionegodekretem terminu i jego obojętność na wszelkie prośby i błagania Nydii Quintero utkwiły nazawsze jak cierń w sercach rodzin zakładników.I nigdy krewni Diany nie będą mogli pojąć,czemu w trzy dni po jej śmierci zdecydował się jednak zmienić wyznaczoną datę.Nieszczęście tkwi w tym, że - jak powiedział kiedyś Gaviria w prywatnej rozmowie - sprawyzaszły wówczas tak daleko, że wobec zaistniałych okoliczności wcześniejsza decyzja niezapobiegłaby śmierci Diany.Escobar nie zadowalał się tylko jedną z możliwych dróg; niezmordowanie paktując zBogiem i z diabłem, bronił się zawzięcie na wszelkie legalne i nielegalne sposoby.Nie żebyjednym ufał bardziej niż drugim, ale dlatego, że nigdy nie ufał nikomu.Nawet wtedy, gdyVillamizar dostarczył mu już wszystkich żądanych gwarancji, wciąż roił mrzonki opolitycznej amnestii, zrodzone w 1989 roku, kiedy wielu wysokich rangą handlarzynarkotyków i ich wspólników zdobyło legitymacje bojowników ruchu M-19, dzięki czemunazwiska ich znalazły się na liście objętych amnestią partyzantów.Komendant CarlosPizarro położył temu kres, stawiając zbyt wygórowane warunki.Dwa lata pózniej Escobarpróbował uzyskać status partyzanta poprzez Zgromadzenie Konstytucyjne za pomocąrozmaitych nacisków na jego członków - od wysokich łapówek do poważnych grózb.Ale wrogowie Escobara również przeliczyli się w swoich zamiarach.Takie było zródło takzwanego narkowideo, które sprowokowało skandal równie głośny co jałowy.Posługując sięukrytą kamerą sfilmowano jakoby scenę, w której jeden z członków Konstytuanty odbiera whotelowym pokoju pieniądze z rąk domniemanego adwokata Pabla Escobara.Polityk ów,wybrany do Zgromadzenia Konstytucyjnego z listy M-19, w rzeczywistości należał doparamilitarnej grupy na usługach kartelu z Cali i trudno go było posądzić o działanie narzecz konkurencji z Medellin.Tak więc jego świadectwo nie przekonało nikogo.Wielemiesięcy potem jeden z dowódców prywatnych oddziałów samoobrony, który złożywszy brońoddał się w ręce władz, zeznał, iż to jego ludzie byli autorami tego prymitywnego montażu.Chcieli go użyć jako dowodu, że Escobar przekupywał członków Konstytuanty, w związku zczym ani ułaskawienie, ani zniesienie ekstradycji nie miałoby mocy prawnej.Escobar prowadził walkę jednocześnie na wielu frontach.Próbował, między innymi,paktować w sprawie uwolnienia Pacho Santosa za plecami Villamizara, kiedy wreszciezaczynali dochodzić do porozumienia.Przez zaprzyjaznionego.księdza przesłał pod konieckwietnia wiadomość dla Hernanda Santosa, żeby spotkał się z jednym z jego adwokatów wkościele na bogotańskim Usaąuenie.Chodziło o sprawę niezwykle ważną dla uwolnieniaPacho.Hernando nie tylko znał księdza osobiście, ale uważał go niemal za świętego, dlategoteż przybył punktualnie i zupełnie sam, o ósmej wieczorem w umówiony dzień.Niewidocznyw mroku kościoła adwokat uprzedził go najpierw, że nie ma nic wspólnego z kartelami, aleponieważ Pablo Escobar opłacił jego studia, nie może odmówić mu tej przysługi.Jego misjaograniczyła się do wręczenia Hernandowi dwóch tekstów: raportu Amnesty International o zbrodniach policji w Medellin i artykułu wstępnego o gwałtach popełnianych przez oddziałspecjalny.- Przyszedłem tu tylko z myślą o życiu pańskiego syna - powiedział adwokat.- Jeżeli tedwa artykuły ukażą się w jutrzejszej gazecie, Francisco będzie wolny następnego dnia.Hernando przeczytał uważnie tekst wstępniaka.Przedstawiał fakty wielokrotniezgłaszane już przez Escobara, uzupełnione o przerażające szczegóły nie poparte żadnymdowodem.Artykuł napisano z godnością i dyskretną ironią.Autorem był, jak twierdziładwokat, sam Escobar.Istotnie, było to w jego stylu.Raport Amnesty International ukazywał się już w innych gazetach i Hernando Santos niewidział przeszkód, by wydrukować go jeszcze raz.Za to wstępniak Escobara był zbytoskarżycielski, żeby można go było opublikować nie mając ku temu podstaw. Niech miprzyśle dowody i drukuję to natychmiast, nawet jeżeli nie wypuszczą Pacho , oświadczyłHernando.Nic więcej nie mieli sobie do powiedzenia.Adwokat, widząc, że jego misja jestskończona, skorzystał z okazji i zapytał Santosa, ile Guido Parra wziął za swoje usługi.- Ani grosza - odparł Hernando.- Nigdy nie było mowy o pieniądzach.- Niech pan mi powie prawdę - nalegał adwokat.- Escobar sam prowadzi wszystkie rachunki.Musi wiedzieć, co ile kosztuje.Hernando zaprzeczył ponownie, po czym pożegnali się chłodnym ukłonem.Być może jedynym człowiekiem przeświadczonym wówczas, że sprawy dobiegają końca,był kolumbijski astrolog Mauricio Puerta - uważnie śledzący życie narodu w zmiennychkonstelacjach gwiazd - który przyjrzawszy się astralnej karcie Pabla Escobara doszedł dozaskakujących wniosków.Escobar urodził się w Medellin 1 grudnia 1949 roku o godzinie 11.50.Był więc spod znaku Strzelca z ascendentem w Rybach, i to w najgorszej koniunkcji -Marsa z Saturnem w Pannie.Jego cechy: okrucieństwo, despotyzm, nienasycona ambicja,skłonność do buntu, gwałtu, nieposłuszeństwa, anarchii, obalania istniejącego porządku.Nieodwołalny koniec: gwałtowna śmierć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •