[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mama każe mi wyjść z majtek.- Pokupkałem się trochę niechcący, kiedy Stary Nick mnie niósł - mówię.- Nic się nie martw - mówi i robi coś dziwnego, wrzuca moją bieliznę do kosza.- Ale.- Już ich nie potrzebujesz, kupimy ci nowe.- Na Niedzielną Rozpustę?- Nie, kiedy tylko zechcemy.Dziwne.Wolałbym w niedzielę.Kran przypomina ten prawdziwy w Pokoju, ale ma nie ten kształt, co trzeba.Mamaodkręca wodę, moczy papier i wyciera mi nogi i pupę.Wkłada dłonie pod maszynę, bucha zniej gorące powietrze, jak z naszych kanałów wentylacyjnych, ale gorątsze i głośniejsze,znowu.- To suszarka do rąk, chcesz wypróbować? - Uśmiecha się do mnie, ale jestem zbytzmęczony na uśmiechy.- Dobrze, to wytrzyj dłonie w koszulkę.Owija mnie niebieskim kocem i wychodzimy.Chcę zajrzeć do maszyny, gdzie siedząw areszcie wszystkie puszki i torebki i batoniki, ale Mama ciągnie mnie do pokoju, do PanaNadkomisarza na dalszą rozmowę.Mijają setki godzin i Mama mnie stawia na ziemi, cały się chwieję.Niedobrze mi sięrobi, jak śpię w nie - Pokoju.Jedziemy do takiego jakby szpitala, ale czy to nie było w starym Planie A: Chory,Auto, Szpital? Mama ma na sobie niebieski koc, to chyba ten mój, ale nie, mój jest dalej namnie, więc ten jej musi być inny.Radiowóz wygląda jak to samo auto, ale sam już nie wiem,rzeczy w Nazewnątrz lubią łatać figle.Potykam się na ulicy i prawie upadam, ale Mama mnie łapie.Jedziemy.Kiedy widzę nadjeżdżające auto, zaciskam powieki za każdym razem.- One są po drugiej stronie, wiesz? - mówi Mama.- Jak po drugiej stronie?- Widzisz tę linię pośrodku? Muszą się trzymać po tamtej stronie linii, a my po tej,więc się nie zderzamy.Zatrzymujemy się nagle.Auto się otwiera i zagląda osoba bez buzi.Wrzeszczę.- Jack, Jack.- To zombi.Nie odrywam buzi od jej brzuszka.- Jestem doktor Clay, witamy w klinice Cumberland - mówi bezbuzia najbardziejdudniącym z tubalnych głosów.- Maska jest tylko dla waszego bezpieczeństwa.Chceszzajrzeć pod spód?- Podciąga to białe i uśmiecha się onosoba, bardzo brązowa buzia z malutkimtrójkątem czarnej brody.Zakłada z powrotem maskę, trzask.Odzywa się zza białego:- Proszę, po jednej dla każdego.Mama odbiera maski.- Czy to konieczne?- Niech pani tylko pomyśli o tym, co fruwa w powietrzu, a z czym pani synprawdopodobnie nigdy nie miał kontaktu.- Zgoda.- Zakłada maskę sobie i mnie, taką z pętelkami za uszami.Uciska, niepodoba mi się to.- Nie widzę, żeby coś fruwało - szepczę do Mamy.- Zarazki - odpowiada.Myślałem, że są tylko w Pokoju, nie wiedziałem, że w świecie też.Wchodzimy do wielkiego oświetlonego budynku, wydaje mi się, że to znówKomisariat, ale nie.Jakiś ktoś, kto się nazywa Recepcjonistka, stuka na.Wiem, to komputer,jak w telewizorze.Wszyscy wyglądają jak osoby z planety zdrowotnej, muszę sobieprzypominać, że istnieją naprawdę.Widzę coś superanckiego, ogromną kanciastą szybę, ale zamiast puszek i batoników wśrodku żywe ryby, pływają i chowają się za kamieniami.Ciągnę Mamę za rękę, ale nie chceiść, dalej rozmawia z Recepcjonistką, która też ma nazwę na plakietce: Pilar.- Posłuchaj, Jack - mówi doktor Clay, zgina nogi i wygląda jak ogromna żaba, po coon tak robi? Jego głowa znajduje się teraz prawie przy mojej, zamiast włosów ma tylko meszek gdzieś na ćwierć cala.Zdjął już maskę, tylko my je dalej nosimy.- Musimy obejrzećtwoją mamę w tym gabinecie po drugiej stronie korytarza, dobrze?Do mnie rozmawia.Ale przecież już wcześniej ją obejrzewał?Mama kręci głową.- Jack zostaje ze mną.- Obawiam się, że nasz lekarz ogólny, doktor Kendrick - akurat ona ma dziś dyżur -musi się natychmiast zająć zabezpieczeniem dowodów.Krew, mocz, próbki włosów, drobinyzza paznokci, wymaz z jamy ustnej i pochwy.Mama robi wielkie oczy i wzdycha.- Będę tuż obok - mówi do mnie i pokazuje drzwi.- Zawsze możesz mnie zawołać,dobra?- Nie dobra.- Proszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •