[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a ona mogła żyć? Jej całe życie było jednymwielkim pasmem samotności, a przez tych kilka krótkich dni nareszciepoczuła, że żyje.Nie zawsze szczęśliwa i bezpieczna, ale żyła.Teraz roztaczała się przed nią wizja kolejnych ponurych lat pełnychsamotności.Na dole usłyszała ryk Konstantine'a.Zaśmiała się i zaszlochałaznowu.Była tu od dziesięciu dni i odkryła, że Konstantine częściej ryczy, niżmówi.Słuchanie go przynosiło jej ulgę.Był żywy, chory, ale wciąż żywy.Walczył.Ten stary człowiek był inspiracją.i miał Zoranę.Ta myśl spowodowała kolejny wybuch płaczu.Mój Boże, kiedy tak się zmieniła?Odpowiedz jest prosta - kiedy się zakochała.287RSKątem oka dostrzegła ruch i instynktownie odwróciła się, podniosłapięści, gotowa bić się.Zobaczyła ducha.Stał tam Rurik z marynarką przewieszoną przez ramię.Gapiła się naniego z otwartymi ustami.Jej rodzice go przysłali? Rzucił na łóżko marynarkę.Zdziwiona,patrzyła, jak zmarszczyła kołdrę.To wyglądało całkiem realnie.Onwyglądał realnie.Zerwała się, popychając do tylu krzesło.Uderzyło opodłogę wystarczająco głośno, by ją obudzić i wystraszyć ducha.Jednak nie spała.Duch nie poruszył się.Za to uśmiechał się, a raczej krzywił się wdrwiącym uśmiechu, który zatrzymał jej serce.- %7ładen mężczyzna nie jest wart tylu łez.- Rurik? - wyszeptała.- Rurik!Był opalony i chudy, miał podbite oko, pod którym żółkł siniak, ismutny wyraz twarzy.Wyciągnęła rękę niepewnie - i dotknęła ciepłegociała.Ujął jej rękę, podniósł do ust i pocałował, a jego oddech dotknął jejskóry.Rzuciła się na niego.Złapał ją i wziął w ramiona.Nagle usłyszałaszloch dochodzący od drzwi.Jego rodzice tam stali.Siostra patrzyła.Tasya nie dbała o to.Zacisnęła ręce wokół jego szyi, nogami oplotłabiodra.Pocałowała go, wciągając jego oddech do płuc.Przypomniała sobie,co przysięgała w tunelu.Wzięła jego głowę w dłonie.Spojrzała mu woczy.- Kocham cię.Kocham cię.Kocham.288RSBył kolejnym cudem w życiu naznaczonym cudami.Był żywy.Rurik żył.Rozdział XXXIIFirebird stała przy otwartym oknie sypialni, którą dzieliła z Tasyą, iwpatrywała się w nocne niebo.- Spójrz na ten księżyc.- Cudowny.Tasya siedziała ubrana w piżamę, gapiąc się w ekran komputera,skoncentrowana do granic możliwości.Musiała stłumić ogień, który płonąłw jej ciele.Krew jej wrzała, a nogi drżały z pożądania.I siedziała tutaj,układając pasjansa.- Gwiazdy też są zachwycające.Noc jest tak jasna i przejrzysta.Widzę wyraznie wszystko, aż do stajni.- W ustach Firebird te słowabrzmiały, jakby były bardzo ważne.- Kiedy miałam dziesięć lat, bardzochciałam mieć konia, ale tata się nie zgadzał.Stwierdził, że kupienie i289RSutrzymanie konia za dużo kosztuje.A my byliśmy biednymi emigrantami,było nam ciężko i nie stać nas było na takie fanaberie.Czułam sięzdruzgotana.- To musiał być koszmar.Rurik był w pokoju obok, a Tasya nie mogła do niego pójść.Ponieważ zasady panujące w tym domu nie pozwalały na spanie razembez ślubu.Przez cały obiad trzymali się za ręce.Patrzyli sobie w oczy,uśmiechając się.Potem pocałowali się na dobranoc - wielokrotnie - irozeszli się do swoich pokoi.Tasya nie mogła w to uwierzyć.Miała dwadzieścia dziewięć lat ibyła zmuszana do zachowywania czystości przez dziewiętnastowiecznezasady, stosowane przez dawnego Varinskiego.- Słowo taty jest święte, więc nie narzekałam.Ale na moje jedenasteurodziny tata kupił konia.- Firebird uśmiechnęła się lekko.- Powiedział,że koń nam się tutaj przyda.Wciągnięta w tę opowieść, Tasya zapytała wbrew swojej woli:- Do czego się przyda?- Miałam czym jezdzić i opiekować się.- To miłe.- Tata czasami bywa łaskawy.Moja stara, słodka klacz nadalmieszka w tej stajni, więc na strychu tata trzyma siano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]