[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jutro? - Przełknął głośno.To wszystko było aż nazbyt dziwne.-Dla panienki.- Chcę, żebyś to wysłał.- Wyciągnęła niewielką paczuszkęprzewiązaną sznurkiem i wręczyła mu ją.- Pocztą.Do Edynburga.DoSzkocji.- Do Szkocji - powtórzył Pom, marszcząc w zamyśleniu brwi.- Tobardzo daleko stąd, prawda?- Zgadza się - odparła szorstko.- To dla mnie bardzo ważne, żebyzostała wysłana jutro.W ciemności o wiele wyrazniej słyszał jej arystokratyczny akcent.- Kiedy tak panienka mówi - rzekł refleksyjnie - zastanawiam się,kim panienka jest i skąd pochodzi.- Choć trafiła na wyspę mokra, brudna iniemal zagłodzona, wiedział doskonale, że nie uciekła z więzienia ani zprzytułku.159RS Usłyszał jej głęboki oddech, do złudzenia przypominający szloch.- Bardzo przepraszam, panienko Rosabel.- Pom poczuł naglezażenowanie.- Jestem bardziej pijany, niż myślałem, skoro powiedziałemto na głos.- Nic nie szkodzi.- Wydmuchała nos.- Ktoś na wyspie musiwiedzieć, co ze mną zrobić, jeśli.jeśli stanie się najgorsze.- To znaczy, jeśli nie dostaniemy żadnego okupu i aresztują nas zanasze przestępstwo.- Chciał dodać, że teraz znacznie bardziej wierzył wszczęśliwe zakończenie niż jeszcze godzinę temu, ale wypowiedział jużdziś więcej słów, niż zwykle wypowiadał przez tydzień.- Nie zostaniesz aresztowany.- Odnalazła w ciemności jego dłoń.-Bez względu na to, co się stanie, Pom, chcę ci powiedzieć j e d n o : niemogłabym zrobić tego bez twojej pomocy i nigdy nie zdradzę ani ciebie,ani twojej dobroci.- Wiem, panienko.- Uścisnął jej zimne, drżące palce.- Możewszystko jeszcze skończy się dobrze.- Może.Ale jeśli stanie się najgorsze i zawisnę na szubienicy - głosAmy stawał się coraz mocniejszy, gdy stawiała czoło swojemuprzeznaczeniu - liczę na ciebie w dwóch kwestiach.Po pierwsze, chrońpannę Victorine.- To się rozumie samo przez się, panienko.- Po drugie, wez tę paczkę.- Wręczyła mu drugi pakunek, bardzopodobny do pierwszego.- Wyślij ją też do Edynburga.- Co jest w Edynburgu, panienko? Wahała się tak długo, że przestałspodziewać się odpowiedzi.W końcu rzekła jednak:- Moja siostra.Nie mieszka w Edynburgu, ale przebywa w Szkocji.160RS Na pewno to zobaczy.To ogłoszenie, które pojawi się w gazecie i powiejej o moim losie.Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale jest mibardzo droga.Po wszystkim, co przeszłyśmy razem, chciałabym, żebywiedziała o mojej śmierci.i o moim uczuciu.Szkocja, dwa lata wcześniej- Jesteśmy księżniczkami.Kiedy w kraju zrobi się na tyle bezpiecznie,że będziemy mogły wrócić do domu, będziemy jadły wykwintne dania,nosiły piękne suknie, a wszyscy wokół będą nas kochać i szanować.Włosy dwudziestodwuletniej Klarysy ociekały wodą, a usta zsiniały zzimna, ale twarz promieniała, gdy kuliła się w przemoczonej pelerynieprzy nędznym ogniu w publicznej sali jednego ze szkockich zajazdów.Naprawdę wierzyła w litanię, którą właśnie wyrecytowała.Siedemnastoletnia Amy widziała w tym jedynie problemy.Przebywały pozagranicami Beaumontagne już dziesięć lat, a Klarysa wciąż szczerzewierzyła, że powrócą do pałacu i będą żyć jak dawniej.Być może łatwiej jej było marzyć o przystojnym księciu.Drobniutka,jasnowłosa, zgrabna Klarysa oczarowywała wszystkich swoją urodą.Nawidok jej anielskiej twarzy mężczyzni przystawali na ulicy.Amy wiedziała, że sama też nie jest brzydka, ale kiedy stała przysiostrze, żaden mężczyzna nawet na nią nie spojrzał.Amy wcale nie miałao to do niej pretensji.W kontaktach z płcią przeciwną Klarysa radziłasobie świetnie - była swobodna i taktowna.Czasem jednak sprawyprzybierały nieprzyjemny obrót.Wczoraj właśnie coś takiego miało miejsce.Serce Amy wciążmocniej biło na wspomnienie ich gorączkowej ucieczki.Chciała jechaćgłębiej w ląd.161RS Fatalna pogoda pokrzyżowała im plany.Amy miała nadzieję, że pokrzyżuje plany również ich prześladowcom.- Sorcha też wróci do domu.- Klarysa szczękała zębami, ale w jejgłosie można było wyczuć radość i spokój.- Będziemy tańczyły naeleganckich balach i poślubimy przystojnych książąt.- Jeśli książęta są tacy sami, jak zwykli mężczyzni, lepiej byłobypozostać starą panną - stwierdziła Amy poirytowana.Im dłużej tułały siępo drogach, ganiane przez sędziów pokoju i wściekłych klientów, tymmniej Amy wierzyła w bajki Klarysy.Podała siostrze jeden z kawałkówchleba, które właściciel zajazdu umieścił na stole.- Proszę, zjedz.Klarysa ugryzła kęs i skrzywiła się.Amy położyła swój kawałek koło stojącej na środku stołu świecy.Chleb był pokryty zielonymi plamkami pleśni, ale siostry odczuwały zbytduży głód, by narzekać.Rozglądając się dookoła, Amy odnalazła chochlę i napełniłamiseczkę gulaszem z baraniny bulgoczącym w kotle zawieszonym na haku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •